fot. Bloomberg

Z przerażeniem oglądamy obrazy z Grekami stojącymi w długich kolejkach do bankomatów, aby wypłacić swoje 60 Euro, bo taki limit dziennych wypłat Bank Grecji ustanowił. (Dla zbuntowanej młodzieży warto przypomnieć, że takie kolejki, po wszystkie towary, tworzyły się w PRL-u czyli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej). Grecji grozi bankructwo, a więc niewypłacalność, tak wobec pożyczkodawców jak i własnych obywateli, a w ślad za nim dalsza obniżka stopy życiowej. Jak to możliwe w kraju tak zasłużonym dla naszej cywilizacji?

Niestety w miejsce Sokratesa, z jego ideą tożsamości dobra i wiedzy, Platona, z koncepcją idealnego państwa w którym władzę sprawują folozofowie bo posiedli cnotę mądrości, czy Arystotelesa nakazującego kierować się zasadą umiaru, dialogu i kompromisu pojawili się Papandreu, Tsipras i im podobni, którzy uznali, że można dużo więcej wydawać niż zarabiać i doprowadzili kraj i jego mieszkańców na skraj przepaści. To kolejna odsłona greckiej, tym razem XXI wiecznej, tragedii. Czy ktoś ją opisze na wzór Ajschylosa, Sofoklesa czy Eurypidesa?

fot. Bloomberg
fot. Bloomberg

To nie Euro, Niemcy czy UE są odpowiedzialne za kryzys w którym znalazła się Grecja i z którego nie chce się wydostać. Jedyna ich wina to ta, że zbyt łatwo dawali greckim rządom pieniądze. Dlaczego Niemcy, Francja, Anglia, Włochy są nadal potęgami mimo licznych problemów, z którymi się borykają? Dlaczego Islandia, Litwa, Łotwa, Cypr, Słowenia, Irlandia, Portugalia czy Hiszpania podjęły wielki wysiłek pokonania kryzysu i wychodzą na prostą? Dlaczego Polska, Szwecja, Dania, Czechy i Słowacja nie poddały się tąpnięciu, które uderzyło w światową gospodarkę? A no dlatego, że państwa te mają odpowiedzialne rządy, a społeczeństwa tych krajów zrozumiały, że „z próżnego i Salomon nie naleje”.

Ale czy tak będzie zawsze? Czy nie grozi nam grecki scenariusz? Z niepokojem przyglądam się rozpędzającej się kampanii wyborczej, podczas której czeka nas jeszcze wrześniowe referendum. „Szydłobus” ściga się z „koleją na Ewę” w chęci przypodobania się wyborcom. A Kukiz deklaruje, że i bez programu i bez jakiegoś polityczno-prawnego porządku uszczęśliwi wszystkich, bo jest antysystemowy. Przede wszystkim boję się hojnych deklaracji składanych przez etnografkę Beatę Szydło, z pominięciem finansowego ich pokrycia. Bez zająknięcia pojawiają się kolejne obietnice pociągające za sobą wydatkowanie setek miliardów złotych. Pani premier Kopacz jest oszczędniejsza w swojej szczodrości, ale też zdarza jej się powiedzieć, że skoro UE zdjęła z Polski procedurę nadmiernego zadłużenia to możemy sobie pofolgować. Kukiz o pieniądzach, póki co, nic nie mówi (w skrytości liczy chyba swoje własne). Ta próba kokietowania wyborców za cenę poparcia martwi mnie. Bo zadaniem polityka, polityczki (jak ktoś chce) jest oczywiście wsłuchiwanie się w nastroje i głos ludu, lecz podstawowym ich zadaniem jest kształtowanie takiej polityki poprzez podejmowanie mądrych decyzji, aby ludowi żyło się jak najlepiej. Komunikacja pomiędzy politykami i wyborcami musi być dwukierunkowa. Może myślę staroświecko, ale jeżeli utrzyma się trend wyłącznie schlebiania elektoratowi to okaże się, że miał rację Arystoteles zaliczając demokrację do złych ustrojów.

Uprawiając populistyczną politykę greccy przywódcy poszli i nadal idą na skróty. Czy zatrzymają się nad urwiskiem do którego dotarli, czy pójdą dalej przed siebie?

Jan Król, 01.07.2015.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.