Po wielomiesięcznych negocjacjach okazało się, że Ukraina nie jest jeszcze gotowa do pełniejszego otwarcia się na Zachód. Papierkiem lakmusowym tej gotowości miała być zgoda ukraińskiego parlamentu na zwolnienie z aresztu Julii Tymoszenko i jej wyjazd na leczenie do Niemiec. Niestety politycy rządzącej większości nie dojrzeli jeszcze do takiej decyzji, co oznacza, że Ukraina nie jest państwem prawa. Co więcej, niedzielne liczne manifestacje zwolenników integracji z UE były pacyfikowane przez policję, a więziona Julia rozpoczęła głodówkę na znak protestu wobec takiego zachowania rządzącej Ukrainą ekipy.
Czy zablokowanie podpisania gotowej umowy stowarzyszeniowej to sukces rosyjskich władz? Krótkofalowo tak. Lecz długofalowo, w perspektywie 20-30 lat, to porażka zarówno Rosji jak i oczywiście Ukrainy. Stowarzyszenie Ukrainy z UE rodziło bowiem nadzieję, że w dłuższej perspektywie i Rosja, a niewykluczone, że i Białoruś mogłyby stać się krajami stowarzyszonymi. Ale władze Rosji, na czele z Władymirem Putinem ciągle marzą o powrocie do mocarstwowej pozycji, a utrata, ciągle silnych, jej wpływów na Ukrainie byłaby odczytywana jako pożegnanie się z imperialnymi ciągotami. Z kolei obecne władze Ukrainy, z prezydentem Janukowyczem w roli głównej, przypominają mi trochę polskie komunistyczne władze na przełomie lat 80-tych. Z jednej strony niby chciały porozumienia z narodem, ale z drugiej bały się go zawrzeć na serio, także, a może przede wszystkim, pod wpływem Kremla. Historia potoczyła się jednak, mimo dramatycznego zwrotu zapisanego stanem wojennym, po myśli wolnościowo i prozachodnio nastawionego społeczeństwa. To samo czeka i Ukrainę tylko, że kolejna dekada będzie dla niej stracona. Wielka szkoda!
A czy my też nie tracimy czasu, chociaż w zupełnie innym wymiarze? Premier Tusk dokonał w końcu długo zapowiadanej i oczekiwanej rekonstrukcji rządu. Ale na ile jest to rekonstrukcja rzeczywista, a na ile tylko wizerunkowa, tego jeszcze nie wiemy. Czas pokaże, gdyż aktualna wiedza nie pozwala na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Bo jak to jest, ze odchodzący ministrowie (Boni, , Korolec, Kudrycka, Mucha, Nowak, Rostowski, Szumilas) zostali pozytywnie skwitowani przez premiera, a od nowych (Bieńkowska, Biernat, Grabowski, Kolarska-Bobińska, Kluzik-Rostkowska, Szczurek, Trzaskowski) oczekuje on nowej energii. Czyżby chodziło tylko o zmęczenie poprzedników. A może powinno chodzić o wyższe kompetencje, sprawniejsze podejmowanie decyzji i skuteczniejsze ich wprowadzanie w życie? Priorytety programowe zasygnalizowane przez Donalda Tuska: praca, rodzina, demografia, nowoczesna gospodarka, efektywne wydatkowanie unijnych i budżetowych pieniędzy, klarowne prawo, odbiurokratyzowanie wielu obszarów życia, uczciwość, służebność sprawujących władzę to ważne hasła. Jak będą przekładane na konkrety?
Oby nie tak jak pokazują to kolejne odsłony afer związanych z informatyzacją znaczących, nie byle jakich, instytucji publicznych (MSW, Komenda Główna Policji, MSZ). A na horyzoncie pojawia się już kolejna z przymiarką, bo jeszcze nie realizacją, do wielkich zakupów dla wojska realizowanych przez MON. Tego chyba za wiele. To dobrze, że wyspecjalizowane służby odkrywają nieprawidłowości o korupcyjnym podtekście przy realizacji dużych zamówień publicznych. Ale powstaje pytanie dlaczego do nich dochodzi i dlaczego tak późno są odkrywane? A jak już wychodzą na światło dzienne to paraliżują cały proces decyzyjny. Jest jakiś błąd w tych procedurach. Dlaczego wielkie inwestycje prywatne, duże projekty informatyczne w bankach czy firmach ubezpieczeniowych są realizowane na naszych oczach owocnie? Warto się temu przyjrzeć i wyciągnąć właściwe wnioski. Bo też czasu nie mamy.
Jan Król, 26 listopad 2013.
Ma Pan rację Panie Janie