Burza jaka została wywołana wokół nieskutecznego, jak się okazało, wniosku klubu Ruchu Palikota o odwołanie pani poseł Wandy Nowickiej z funkcji wicemarszałka Sejmu przeszła najśmielsze oczekiwania. Jeszcze nigdy stanowisko wicemarszałka nie wywołało tylu emocji. Nawet wówczas, gdy funkcję tę obejmował śp. Andrzej Lepper. Czy jest ono tego warte. Wątpię. Ale okazuje się, że każda padlina ( nie mam na myśli żadnej osoby, tylko stanowisko) rzucona na pożarcie rozgorączkowanych głów naszych polityków powoduje rzucenie się na nią z pełną zapalczywości energią. W ten oto sposób populizm, (czyli chęć przypodobania się wyborcom) zwycięża nad pragmatyzmem (czyli chęcią rozstrzygania i rozwiązywania poważnych dylematów i problemów). A poszło o nagrody, które zgodnie z regulaminem i budżetem Sejmu przyznali sobie nawzajem marszałek i wicemarszałkowie. Prezydium postąpiło niezręcznie i nie umiało, tak jak to zrobił Bogdan Borusewicz – marszałek Senatu, tej decyzji obronić. Wpadło więc jak śliwka w kompot. Ale czy był to wystarczający powód dla kolejnej polityczno-personalnej awantury?