Miałem przyjemność i zaszczyt być wicemarszałkiem Sejmu w latach 1997-2001. Pracowaliśmy w następującym składzie: marszałek Maciej Płażyński z ramienia AWS (zginął w smoleńskiej katastrofie), Stasiu Zając – AWS(też tam zginął), Marek Borowski (wówczas SLD, obecnie senator niezależny), Jurek Stefaniuk (wtedy i dzisiaj poseł PSL) i niżej podpisany z ramienia Unii Wolności (obecnie wolny człowiek). Nadrzędną zasadą, którą kierowaliśmy się, była efektywna praca Sejmu. Partyjne różnice odstawiane były na ogół do kąta, a członkowie Prezydium nie uczestniczyli w parlamentarnych debatach i potyczkach. To w tamtej kadencji został opracowany przez zespół kierowany przez byłą wicemarszałkinię, kobietę najwyższej próby, Olgę Krzyżanowską i przyjęty przez Sejm Kodeks Etyki Poselskiej. Mówił i mówi nadal o tym, że poseł w swoim działaniu kierować się winien: bezinteresownością, jawnością tego co czyni, rzetelnością, dbałością o dobre imię Sejmu oraz odpowiedzialnością. Może dzięki takiemu nastawieniu udało się przeprowadzić cztery wielkie reformy (administracyjną, edukacyjną, ubezpieczeniową i zdrowotną) wniesione przez rząd Jerzego Buzka.

Jeżeli idzie o wynagrodzenia i apanaże to nie było na tym tle żadnych sporów. Marszałkowi i wicemarszałkom przysługiwała 13-ta pensja, tak jak i posłom zawodowym. Mieliśmy ponadto do dyspozycji po 1500 zł miesięcznie na cele reprezentacyjne, rozliczane fakturami. Osobiście dostałem nawet premię specjalną za 25-cio letni staż pracy zgodnie z Kodeksem Pracy. Nie wiedziałem nawet, że taka nagroda mi przysługuje, więc przyjąłem ją z zaskoczeniem, ale i z zadowoleniem. Wicemarszałkom, i tak chyba jest do dzisiaj, przysługiwał samochód z kierowcą, dwa etaty asystentów i sekretarka (niektóre zrobiły nawet karierę polityczną, tak jak Ela Jakubiak).

Jeżeli zatem Janusz Palikot uznał, że Prezydium popełniło jakieś straszliwe nadużycie to powinien wnieść o odwołanie lub dymisję całego jego składu, a nie uderzać w Bogu ducha winną swoją koleżankę. Łatwo się Januszowi milionerowi, który skasował już rynkowe premie, atakuje członków Prezydium, ale przecież nie są oni rentierami, a Sejm poza zaszczytną misją, którą mają do wypełnienia, jest też ich miejscem pracy. Dla poważnie do niej podchodzących jest to praca trudna i odpowiedzialna, pozbawiona prywatności i bez limitu czasu. Mój dzień pracy wynosił wtedy średnio 16 godzin na dobę. Oczywiście, że wynagrodzenia wraz z dodatkami powinny być,  i de facto są, znane opinii publicznej. Więc cały ten szum wokół przyznanych premii jest zwykłym, czynionym pod publikę szumem medialnym. Lęk przed takim szumem powoduje, że kolejne ekipy boją się na przykład podjąć decyzję o zakupie samolotów dla najwyższych dostojników w państwie, a administracja jest źle opłacana.

Zgłaszając wniosek o odwołanie Wandy Nowickiej i proponując na jej miejsce Annę Grodzką Palikot wraz ze swoimi partyjnymi pobratymcami strzelił sobie w stopę. Okazało się, że wniosek jest źle wymierzony, bo natrafił na wytrawnych graczy w rodzaju Leszka Millera i zdecydowana sejmowa większość go odrzuciła. W ten sposób posłowie upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu. Uczynili z Wandy Nowickiej ponadpartyjnego wicemarszałka i uniknęli głosowania nad kontrowersyjną, ze względu na swoją transseksualność, Annę Grodzką. Jednocześnie Ruch Palikota stracił poparcie ogromnej rzeszy kobiet, które opowiedziały się za marszałek Nowicką i namawiały Palikota, aby wycofał się z tego pomysłu.

Jaki będzie dalszy ciąg tego przedstawienia? Póki co iskrzy na linii Nowicka – Palikot. A jego powiedzenie, że „być może Wanda Nowicka chce zostać zgwałcona. Ale to nie ze mną, bo ja nie jestem typem człowieka, który się do tego typu roboty nadaje” ukazuje, że przestaje trzymać swoje nerwy na wodzy.

Szczęśliwie Donald Tusk przywiózł z Brukseli furę pieniędzy. Pokazał tym samym, że niekoniecznie stawianie naszych postulatów na ostrzu noża jest jedyną metodą osiągania założonych celów. Klasyczna, czyli cicha, dyplomacja też może być skuteczna. Wielkie brawa dla premiera i ekipy negocjującej. Teraz trzeba się skoncentrować na tym, aby pieniądze te (105,8 miliardów Euro) jak najlepiej wydatkować. Mam głównie na myśli inwestycje drogowe, kolejowe, informatyzację kraju oraz wsparcie dla innowacyjnych przedsięwzięć. Nie możemy sobie pozwolić na to, aby budować najdrożej w Europie autostrady, nie potrafić uruchomić właściwych procedur dla modernizacji kolei i informatyzacji administracji publicznej a także być skazanym na mało innowacyjną gospodarkę. To wielkie wyzwanie, które stoi przed nami i uwaga premiera musi na nim być szczególnie skoncentrowana.

Jan Król, 11.02.2013.

1 KOMENTARZ

  1. W tym niepoważnym, sejmowym towarzystwie, Palikot wysforował się na czoło.Ale to nic nowego – Palikot już dawno „brylował” w swoim otoczeniu. Najpierw było to w Platformie, gdzie używano go do podgryzania Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, konkurencyjnej partii PIS i Kościoła. Przedtem miał do dyspozycji rekwizyty, nie licujące z powagą Sejmu, ale tolerowano te wybryki, bo szczekał jako zły piesek Platformy. I mogłoby wydawać się, że jego zachowanie nie będzie tolerowane, ale stało się inaczej. Dziwnym trafem, jego nowa partia RUCH PALIKOTA, znalazła się w Sejmie. No i co? No i to – mamy nowy cyrk Palikota. Wcale się nie dziwię – jego nie stać na więcej. Z dotychczasowego zachowania tego antyspołecznego posła, widać jakąś kontynuację jego filozoficznych odchyłek od normalności. Można jedno powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że coś u nie niego nie gra w sferze seksualności – przedtem były świńskie ryje i wibratory, teraz sugestie o gwałceniu posłanki Nowickiej. W moich oczach, taki poziom moralny posłów, w obecnym Sejmie, świadczy o staczaniu się na dno, nie tylko z powodu chęci grabienia do siebie pieniędzy podatników.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.