Niewątpliwie debata w Parlamencie Europejskim z dnia 19 stycznia 2016 roku przejdzie do historii nowoczesnego parlamentaryzmu. Tydzień wcześniej Komisja Europejska wszczęła procedurę ostrożnościową w postaci monitoringu przestrzegania praworządności w Polsce. Albowiem to co działo się w Polsce w listopadzie i w grudniu 2015 roku w Sejmie i w Senacie, było zaprzeczeniem standardów stanowienia prawa. Ustawy przepychano w wielkim pośpiechu, często w nocy, bez wysłuchania ekspertyz i opinii legislacyjnych. Nie prowadzono dialogu ze środowiskami, których ustawy dotyczyły. Nie wykonywano orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, nawet zapowiadano zablokowanie druku jego orzeczeń. Pięciu nowowybranych członków Trybunału Konstytucyjnego, z naruszeniem prawa, prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł w środku nocy. Urągającą wszelkim zasadom tzw. ustawę medialną, gdzie minister decyduje o wyborze szefa telewizji publicznej, przepychano w Senacie w samą wigilię. Bez konsultacji społecznych, szczególnie z samorządami lokalnymi jako organami założycielskimi, zniesiono obowiązek szkolny dla 7. latków. Oczywiście te wszystkie informacje, ogromne emocje polityczne i nadzwyczajny pośpiech w ustawodawstwie, docierały do ciał opiniotwórczych Unii Europejskiej. Wspólnota Europejska, będąca wspólnota wartości i praworządności, nie mogła milczeć.

Rząd polski jakby trochę zlekceważył dyskusję o systemie demokracji w naszym kraju, przeprowadzoną na zamkniętym posiedzeniu Komisji Europejskiej. Poniesione straty wizerunkowe i polityczne, postanowiono odrobić, podejmując ofensywę wśród polskich europosłów, i z osobistym wystąpieniem premier Beaty Szydło na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego. Debacie nadano duże znaczenie i wywołała ona duży rezonans w mediach europejskich. Debata była również pokazem kunsztu europejskiej demokracji i umiejętności prowadzenia dialogu w kłopotliwej i trudnej sprawie. Trzeba pamiętać, że przedmiotem specjalnej debaty w Parlamencie Europejskim był, budzący duże wątpliwości, stan polskiej demokracji. Po raz pierwszy w dziejach uruchomiono procedurę monitoringu przestrzegania praworządności w kraju członkowskim Wspólnoty Europejskiej. Przypomnijmy, że Polska należy do Unii Europejskiej blisko 12 lat.

Debata w Parlamencie Europejskim (PE) o stanie polskiej demokracji trwała pełne dwie i pół godziny (zaplanowana na 1,5 godziny). Otworzył ją przewodniczący PE Martin Schulz. Z dużą elegancją i uprzejmością powitał on premier B. Szydło. Szef PE podkreślił, że ta debata to jest sprawa bezprecedensowa. Ma ona nade wszystko „charakter wczesnego ostrzegania”. Przedstawiciele Prezydencji Holenderskiej (Koenders) i Komisji Europejskiej (Frans Timmmermans) przypomnieli europejskie zasady poszanowania prawa, zasady państwa prawa i zwrócili uwagę na wątpliwości z stosowaną praktyką wobec Trybunału Konstytucyjnego i obawami wobec prawa medialnego. Zachęcali i zapewniali o woli prowadzenia dialogu z polskim rządem. Z kolei premier B, Szydło w swoim wystąpieniu powoływała się na mandat wyborców i zapewniała, że rząd polski szanuje konstytucję, ustawy i traktaty europejskie. Pani premier tłumaczyła się, że wielu Polaków jest niezadowolonych z transformacji ustrojowej. Zdecydowanie wskazywała na bezrobocie wśród młodych, niskie zarobki wśród młodych, dzieci z brakiem posiłków w szkołach oraz na duże wydatki emerytów na lekarstwa. Od strony politycznej premier B. Szydło zaatakowała poprzednią koalicję rządzącą (PO-PSL). Skonstatowała też, że „nie widzi podstaw, aby tak wiele czasu poświęcać Polsce”. Następnie wypowiedzieli się przedstawiciele frakcji politycznych i niektórzy europosłowie niezrzeszeni. Do wygłoszonych uwagi oraz spostrzeżeń, aktywnie i ofensywnie odniosła się premier B. Szydło. Trzeba przyznać, że w debacie mało pytań postawiono polskiej premier. Przy całej kurtuazji i wzajemnych deklaracjach o dialogu, utrzymana została podstawowa różnica w ocenie faktów funkcjonowania demokracji polskiej pod rządami PiS.

Jakie wnioski nasuwają się po tej debacie? Generalnie obje strony się do niej dobrze przygotowały. Trzymano się dobrego języka dyplomacji. Liderzy Unii Europejskiej kilkakrotnie podkreślali, że praworządność, zasady państwa prawa i trójpodział władzy państwowej – to podstawowe unijne standardy. Premier B. Szydło konsekwentnie odpierała stawiane jej rządowi zarzuty. Ogólnie w debacie PE przeważała troska o stan unii jako Wspólnoty Europejskiej. Smutnym faktem jest jednak, że Polska, która była dotychczas stawiana za wzór innym państwom, pod rządami PiS staje się problemem Unii Europejskiej. Pani premier B. Szydło, przy całej swadzie i dynamice w kilku swoich wystąpieniach, nie przekonała decydentów unijnych. Jak powiedział przedstawiciel Komisji Europejskiej „jesteśmy dopiero na początku tej procedury profilaktycznej i zapobiegawczej”. Obie strony debaty w Parlamencie Europejskim, jak sie wydaje, zadeklarowały wolę dalszego dialogu i kompromisu. Zatem dalszy etap monitoringu polskiej praworządności, i ewentualnych kolejnych kroków unijnych, będzie zależał postępowania i refleksji obozu rządowego PiS.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.