Sposób przeprowadzania zmian był u nas i za Odrą kompletnie odmienny. To samo dotyczy arsenału środków finansowych. Częściowo podobne były tylko punkty wyjścia. To podobieństwo polegało na konieczności przystosowania starych i niewydolnych struktur gospodarczych do wymogów gospodarki rynkowej. Na tym podobieństwa raczej się kończą. Niemcy wschodnie z dnia na dzień stały się członkiem wspólnoty europejskiej (EWG) – automatycznie, bez długich procesów dostosowawczych, a ze strony Niemiec zachodnich popłynął nie mający porównania w historii transfer środków finansowych. Szacuje się, że wyniósł on łącznie około 2 bilionów euro. Udział środków z UE w ogólnym transferze wynosił w zależności od roku jedynie 1,5-4,0%, co oznacza, że zjednoczenie państwa i koszt przemian wzięły na siebie zasadniczo Niemcy zachodnie.
W Polsce nie mieliśmy „bogatego wujka”, nie mieliśmy również gotowych wzorców do przejęcia. Robiliśmy to wszystko własnymi siłami. Od początku transformacji Polska uzyskała ze źródeł unijnych łącznie około 126 mld euro, z czego większość wraz z uzyskaniem naszego członkostwa w UE. PKB Polski to około 390 mld euro, Niemiec wschodnich – 340 mld euro. W Polsce mieszka około 38 mln osób, natomiast w Niemczech wschodnich – 14 mln osób. W minionych 25 latach na jedną osobę wpłynęło 143 tys. euro środków zewnętrznych, podczas gdy w Polsce 3,3 tys. euro – zatem 43 razy mniej niż do Niemiec wschodnich.
W latach 1991-2014 Polska zwiększyła swoje PKB na osobę (z zastosowaniem tzw. parytetu siły nabywczej – obliczenia własne według danych OECD) o około 4,2 razy. W tym samych czasie Niemcy wschodnie o 4 razy. Wobec nieporównywalnego transferu finansowego, jakiego doświadczyły Niemcy wschodnie, sukces rozwojowy Polski jest w tym porównaniu niebywały. Tym bardziej, że zdecydowaliśmy się na rozwiązania, które musieliśmy sami wypróbowywać bądź szukać wzorców u najlepiej rozwiniętych państw, co nie zawsze musiało się kończyć sukcesem.
Obrońcy przemian w Niemczech wschodnich często argumentują, że większość środków na rozwój Niemiec wschodnich zostało de facto skonsumowanych, a nie przeznaczonych na rozwój. Środki te zostały zastosowane do utrzymania odpowiednio wysokiego poziomu płac i emerytur w Niemczech wschodnich celem uzyskania spokoju społecznego. Ten spokój został osiągnięty, ale poziom rozgoryczenia w Niemczech wschodnich zbyt słabym efektem doganiania bogatych Niemiec zachodnich jest permanentny. W samych Niemczech zachodnich poczucie „wyrzuconych” środków na Niemcy wschodnie jest również mocno widoczny.
Polska jest państwem biedniejszym od Niemiec, to jasne. Ale w relacjach Polska – Niemcy wschodnie dysproporcja rozwoju nie jest zbyt wielka. PKB na osobę jest w Niemczech wschodnich obecnie wyższy o niecałe 30% od naszego. To nie jest zbyt wiele. Poczucie satysfakcji po polskiej stronie jest tym większe, że to wszystko osiągnęliśmy zasadniczo własnymi siłami, a dopiero później przyszedł mocny „kop rozwojowy” w postaci finansowania unijnego. Gdy przekraczamy granicę na Odrze, mamy pełną świadomość, że wjeżdżamy do państwa bogatszego, ale w układzie regionalnym różnice nie są zbyt wielkie. Są one dopiero odczuwalne, gdy nasza podróż za Odrą wynosi kilkaset kilometrów i prowadzi do najlepiej rozwiniętych aglomeracji Niemiec zachodnich i południowych. Przykładowo pomiędzy graniczącymi ze sobą Dolnośląskim i Saksonią różnica w wysokości PKB na osobę wynosi jedynie 20%.
W emocjonalnej debacie o polskich przemianach i podsumowywaniu ich dorobku koncentrujemy się często na błędach i grupach wykluczonych z sukcesu. Jest to zrozumiałe. Rzadko odnosimy nasz sukces do podobnych procesów u państw sąsiadujących, które przechodziły podobne procesy. Polska nierzadko porównuje się do Niemiec z pytaniem „kiedy ich dogonimy i czy w ogóle”. Odpowiedź na nie nie jest łatwa. Prosty jest natomiast wniosek, że w porównaniu do Niemiec wschodnich mamy oczywiste powody do dumy. Wie o tym niewielu. Od teraz, wielu więcej.