Władze Słupska wydały już ostatnie niezbędne pozwolenie na budowę małej obwodnicy miasta. Największa w historii Słupska inwestycja drogowa ruszy już wiosną. Budowa drogi ułatwiającej dojazd do nadmorskich miejscowości środkowego wybrzeża pochłonie 110 milionów złotych.

Mała obwodnica Słupska to chyba najbardziej wyczekiwana przez kierowców droga. Czekają na nią zarówno kierowcy ze Słupska jak i turyści podróżujący z południa kraju nad morze. Tak zwany ring ułatwi bowiem przejazd przez Słupsk z pominięciem centrum. I połączy drogi ze Szczecina, Gdańsk i Poznania z drogą krajową nr 21 prowadząca do Ustki.
– Ring na pewno jest bardzo potrzebny, rozładuje korki w centrum miasta. Nowa droga najbardziej przyda się latem, żeby turyści jadący do Ustki nie korkowali nam ulic – mówią kierowcy.
Po rozwiązaniu problemów związanych z protestami mieszkańców jednego z słupskich osiedli, władze Słupska wydały ostateczne pozwolenie na budowę drogi.
– Wydaliśmy właśnie trzecie pozwolenie na budowę ostatniego z odcinków słupskiego ringu – informuje Dawid Zielkowski, rzecznik Urzędu Miasta.
Budowa drogi rozpocznie się już wiosną. Inwestycja warta jest 110 milionów złotych.
– Droga będzie miała sześć i pół kilometra długości. Niemal na całej długości będzie czteropasmowa. Na jej trasie powstaną dwa wiadukty kolejowe i dziewięć rond – mówi Jarosław Borecki, z-ca dyr. Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.
Inwestycja w osiemdziesięciu pięciu procentach finansowana jest ze środków unijnych. Dla władz Słupska problemem nie są więc pieniądze, lecz bardzo krótki czas na realizację inwestycji. Budowa obwodnicy musi bowiem zostać zakończona do listopada 2015 roku. Odpowiedzialni za inwestycję urzędnicy zapewniają jednak, że w ciągu 20 miesięcy drogę uda się zbudować.
– Trzy razy dłuższą obwodnicę Słupska budowano zaledwie dwa lata. Do tego na jej trasie powstało wiele wiaduktów i zjazdów. Mała obwodnica będzie znacznie prostsza w wykonaniu – dodaje Jarosław Borecki.
Wiadomo , że nawet minimalny poślizg przy budowie drogi nie spowoduje utraty całości unijnej dotacji. W ostateczności miasto będzie musiało zapłacić z własnych pieniędzy za wszystkie prace wykonywane po 2015 roku.