Nie tak dawno zastanawiałem się, w jednym z komentarzy, czy rozwój sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów przypomina bardziej Polskę przełomu lat 80-tych czy raczej 90-tych. Dzisiaj można powiedzieć, że dynamika tego co się dzieje od trzech miesięcy na Ukrainie przypomina, jak w pigułce, i czas pierwszej Solidarności (powstanie Majdanu) i czas stanu wojennego (próba siłowego spacyfikowania protestu) i czas wejścia na drogę wielkiej przemiany ustrojowej (odsunięcie prezydenta od władzy). Nam zajęło to 10 lat. Ukraińcy chcą tego dokonać w ciągu jednego roku. Czy im się to uda? Oby się powiodło. Ale ciągle są na początku drogi.

Stoi bowiem przed nimi gigantyczne zadanie przebudowy państwa, w mocno podzielonym społeczeństwie, opartego na oligarchiczno-korupcyjnym systemie sprawowania władzy. Symbolem takiego sposobu rządzenia jest, sforsowana przez zrewoltowanych ludzi, rezydencja upadłego prezydenta W. Janukowycza. Ukraińcy, a z nimi cały świat, zobaczyli jak żyją władcy w takim systemie, mimo posiadanego mandatu pochodzącego z wyborów. A podobno to nie najbogatsza rezydencja. Ponoć jeszcze okazalszą posiada na Krymie. I też zapewne rychło ją zobaczymy. A jak żyje jego rodzina z osławionym synalkiem-miliarderem? A jak takie niewiarygodne pieniądze zdobyli słynni oligarchowie zdolni do budowy stadionów, dysponujący flotyllami luksusowych i samochodów i samolotów i jachtów oraz licznymi rezydencjami w kraju i za granicą? Przecież nie z pracy, nie z posiadanych talentów tylko ze specyficznej symbiozy ze skorumpowaną władzą, która pozwalała im czerpać niebotyczne zyski pochodzące z żerowania na państwowym majątku.
Temu ogromna część zdesperowanych Ukraińców powiedziała zdecydowanie NIE! Zapłacili za to cenę życia i kalectwa kilkuset bohaterskich osób.
Janukowycz mający na stole umowę stowarzyszeniową z UE odmówił jej podpisania czym wywołał narodowe powstanie. Bardzo gorzki okazuje się smak władzy gdy prywata i krótkowzroczność biorą górę nad służbą społeczeństwu i wyobraźnią sięgającą dalej niż koniec własnego nosa. Ukraina potrzebuje mężów stanu, którzy będą potrafili połączyć zbliżenie do Europy z pozostawaniem w dobrych stosunkach z Rosją. Czy tacy pojawią się w godzinie najwyższej próby? Czy będą umieli wznieść się ponad osobiste ambicje i porachunki? Czy też znowu wezmą się za łby w walce o własne partyjno-majątkowe interesy? Czy powtórzy się scenariusz ze zdarzeń po „pomarańczowej rewolucji” z 2004 roku czy też Ukraińcy okażą się mądrzejsi po szkodzie jakiej doświadczyli?
Powyższe pytania cisną się bez przerwy i nie ma na nie, póki co, jednoznacznej odpowiedzi.
Jan Król, 24.02.2014.