fot. nord-stream.com

Niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew uroczyście uruchomili pierwszą nitkę Gazociągu Północnego (Nord Stream), którym rosyjski gaz popłynął bezpośrednio do Niemiec. Jednym z największych przeciwników tej inwestycji pozostaje Polska.

fot. nord-stream.com

Uroczystości odbyły się na północnym wschodzie Niemiec w Lubminie. Oprócz oficjeli z Rosji i Niemiec, pojawili się także premierzy Francji Francois Fillon i Holandii Mark Rutte oraz komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger. Ma to podkreślać strategiczne znaczenie inwestycji dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. Jednocześnie  jest to demonstracja politycznego sukcesu, jaki odniosły kraje uczestniczące w budowie Nord Stream nad krajami Europy Środkowej i Wschodniej, które sprzeciwiały się jej realizacji.

Przebiegającym pod Bałtykiem gazociągiem o długości 1224 km rosyjski gaz od dziś (wtorek) płynie bezpośrednio do Niemiec i przesyłany jest dalej na południe gazociągiem OPAL. Docelowo Nord Stream będzie mieć przepustowość 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie, co wystarczy na zaopatrzenie 26 mln gospodarstw domowych.

– Gazociąg Północny faktycznie jest ważny dla bezpieczeństwa dostaw gazu do krajów zachodniej Europy, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze to, że zwiększa uzależnienie od rosyjskiego surowca – uważa ekspert Instytutu Badań Gospodarczych Nadrenii i Westfalii (RWI) w Essen Manuel Frondel. Niepokój budzi także wyłączenie ustaleń Nord Stream ze wspólnej polityki UE i przeprowadzenie ich ponad głowami krajów tranzytowych. W 2006 roku ówczesny minister obrony, a obecnie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski porównał plan budowy rurociągu pod Bałtykiem do paktu Ribbentrop-Mołotow.

Dla Polski najważniejszą kwestią pozostaje obecnie ograniczenie szlaków żeglugowych do portów w Szczecinie i Świnoujściu. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapewniała, że sprawa została z naszym krajem wyjaśniona i w razie potrzeby pod uwagę brane jest zakopanie gazociągu na większej głębokości. Wczoraj w Berlinie, jeden z dyrektorów konsorcjum Nord Stream zapewniał o technicznej wykonalności podobnej operacji. Jednak byłaby ona bardzo kosztowna i nie wiadomo, kto miałby za nią zapłacić.

fot. nord-stream.com

Koszt całej inwestycji to 7,4 mld euro. Głównym udziałowcem konsorcjum Nord Stream jest rosyjski Gazprom (51 proc.). Pozostali to niemieckie koncerny E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 15,5 proc.), holenderska spółka Gasunie i francuski GdF (po 9 proc.). Pod koniec 2012 r. do użytku oddana zostanie druga nitka Nord Streamu, której do dziś ułożono już 840 km. Jedna nitka magistrali składa się z około 100 tysięcy połączonych ze sobą i otoczonych betonową izolacją rur o długości 12,2 metra, średnicy 1153 milimetrów i masie 24 ton. Rosyjski gaz wtłaczany jest do gazociągu w tłoczni Portowaja koło Wyborga, a kończy w okolicach Greifswaldu i przebiega przez wody terytorialne bądź wyłączne strefy ekonomiczne Rosji, Finlandii, Szwecji, Danii i Niemiec.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.