Większość polskich winnic nie zbierze w tym roku winogron. Wszystkiemu winne są wiosenne przymrozki i deszczowe lato. W Głobinie koło Słupska zbiory są tak marne, że wino w tym roku nie powstanie.

Właściciele winnic od lat walczyli o zmianę polskiego prawa, aby móc oficjalnie sprzedawać produkowane przez siebie wino. Gdy wreszcie udało się wygrać z biurokracją, przeciwnikiem nie do pokonania okazała się natura. Feliks Karnicki z podsłupskiego Głobina prowadzi jedną z najbardziej znanych w północnej Polsce winnic. Każdego roku z plantacji udało się zebrać kilka ton winogron. Niestety z powodu fatalnej aury, w tym roku zbiorów nie będzie.
– Na początku maja temperatura przy gruncie spadła u nas do minus 13-tu stopni, więc pędy zmarzły, trzy czwarte zbiorów przepadło – mówi Feliks Karnicki, właściciel winnicy Anna de Croy. Przymrozki i deszcze wywołały największą od lat klęskę. Osłabione krzewy i owoce nie zdołały obronić się przed mączniakiem właściwym. Zaatakowane przez grzyby winogrona zgniły i uschły zanim jeszcze dojrzały. Podsłupska winnica produkowała rocznie około tysiąca butelek wina. Jej czerwony półwytrawny trunek został w 2008 roku wybrany przez specjalistów najlepszym winem w Polsce. W tym roku w winnicy nie uda się wyprodukuje ani litra wina. Na słabe zbiory nie muszą narzekać jedynie plantatorzy z okolic Sanoka i Jasła. Większość z kilkuset polskich winnic nie zbierze jednak w tym roku winogron.