Od razu opowiedziałem najbliższym ów sen, aby go zapamiętać i zacząłem zastanawiać się, gdzie tkwiło jego źródło. Na pewno nie tęsknota za zasiadaniem w parlamencie, bo aktualnie osobistą wolność przedkładam ponad wszystko i nawet szkoda mi od czasu do czasu obecnych wybrańców, bo naprawdę nie ma im czego zazdrościć. Ale zapewne rutynowa obserwacja tego co się dzieje w polityce oraz obywatelska troska o kraj, którą wyssałem z mlekiem matki, wywołują określone przeżycia, które oddziaływują na podświadomość, która z kolei w snach daje osobie znać.

A wracając do rzeczywistości.

Siedmiu byłych marszałków Sejmu podpisało petycję protestującą przeciw nie poddaniu, przez aktualnego marszałka Marka Kuchcińskiego, pod głosowanie, wniosku o reasumpcję głosowania w sprawie odebrania immunitetu posłowi Stanisławowi Gawłowskiemu, chociaż wniosek złożony został zgodnie z obowiązującym regulaminem. Zlikwidowano jednodniowe przepustki dla dziennikarzy. Byli posłowie i senatorowie muszą występować o specjalne legitymacje, aby móc wejść do parlamentu, chociaż dotychczas, przez dziesięciolecia, wchodzili na podstawie starych legitymacji. Podobno tylko młodzież ze szkolnych wycieczek zapraszana prze deputowanych PiS ma możliwość zwiedzenia gmachów parlamentu. Marszałek Kuchciński bezceremonialnie nakłada kary finansowe na posłów opozycji, unika spotkań z dziennikarzami, a po sejmowych korytarzach przemieszcza się w izolującym go otoczeniu straży marszałkowskiej lub przemyka bocznym wejściem. Wobec protestujących w Sejmie niepełnosprawnych wykazywana jest arogancja, lekceważenie lub zwykłe chamstwo (najgłośniejszy przypadek to poseł Żalek) ze strony niektórych przedstawicieli rządzącej większości. „Sejm jest oblężony niczym twierdza” – pisze Monika Olejnik. Zbiera się coraz rzadziej, a jak się zbierze to pracuje często z naruszeniem regulaminu nie mówiąc już o obyczajach. Cierpi na tym jakość stanowionego prawa wielokrotnie sprzecznego z Konstytucją.

Senat z kolei, z pisowską znaczną większością, jest wyłącznie instrumentem partyjnych decyzji, a marszałka St. Karczewskiego Ludwik Dorn słusznie charakteryzuje tak: „intelekt nieskażony żadną myślą, poza pisowskim banałem i gniotliwość plasteliny”.

Za moich czasów(1989-2001), chciałoby się powiedzieć, nigdy polski parlamentaryzm nie upadł tak nisko. A kiedy zasiadałem w prezydium Sejmu (1997-2001) obok śp. M. Płażyńskiego, M. Borowskiego, J. Stefaniuka, i śp. St. Zająca respektowana była z żelazną konsekwencją zasada, że reprezentujemy cały Sejm, wszystkie posłanki i wszystkich posłów. Decyzje zapadały, w przeważającej liczbie przypadków, na zasadzie konsensusu. A z okazji urodzin czy imienin któregoś z nas marszałek ordynował kieliszek koniaku, z samego rana.  Jako członkowie prezydium nie uczestniczyliśmy z reguły w debatach, nie mówiąc już o pyskówkach. Zależało nam na sprawności działania w zgodzie z Konstytucją i Regulaminem. A ówczesny Sejm i Senat wykonały gigantyczną pracę. Nie tylko dostosowały polskie prawo do wymogów Unii Europejskiej, w związku z przygotowaniem się do członkostwa oraz tworzyły polityczne i prawne warunki wejścia do NATO, ale również przeprowadziły cztery wielkie reformy (administracja, zdrowie, oświata, emerytury) rozmontowywane sukcesywnie przez następców.

Ale coś mi się wydaje, że to już było i „nie wróci więcej”. Absurdalne, dyktowane wolą jednego człowieka (nietrudno chyba zgadnąć którego) obniżenie wynagrodzeń  parlamentarzystów o 20%, jako skutek skandalicznych nagród wypłaconych sobie przez członków rządu B. Szydło, następnie odebranych im przez prezesa, będzie tylko pogarszało klasę ludzi aspirujących do bycia posłami czy senatorami..

Okazuje się więc, że przywołany przeze mnie sen nie niósł żadnego proroctwa lecz był jedynie potwierdzeniem dzisiejszych realiów parlamentarnego życia.

Jan Król, 11.05.2018.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.