fot. Katarzyna Bojko-Szymczewska

Kiedy narodził się mokry kolodion?

Zacznę od samej historii fotografii. Joseph Nicéphore Niépce, francuski wynalazca i naukowiec, zarejestrował camerą obscurą pierwsze zdjęcie w 1826 r. Metoda, którą się posłużył była nietrwała i czasochłonna (obraz naświetlał się przez  kilka godzin), dlatego naukowcy starali się zarejestrować obraz w sposób technicznie doskonalszy i krótszy. W 1851 r. dokonał tego  Frederick Scott Archer, który jest wynalazcą procesu opartego na mokrej płycie kolodionowej, zwanej mokrym kolodionem.

Na czym polega ten proces?

Fotografie robimy używając wielkoformatowego aparatu fotograficznego. Zdjęcia rejestrujemy w tymże aparacie, a sama fotografia powstaje na szklanej płycie. Taka płyta jest specjalnie docięta do rozmiaru aparatu. Ja operuję aparatem o rozmiarach 18 cm na 24 cm lub 30 cm na 40 cm. Docinam szybę do tej wielkości, następnie trzeba ją bardzo starannie doczyścić, odtłuścić i wypolerować – i tak przygotowane szkło pokrywamy warstwą wcześniej przygotowanej emulsji kolodionowej, a jest to roztwór nitrocelulozy, eteru i etanolu. Wylewamy emulsję na szkło, następnie należy tę płytę uczulić na światło, po to, żeby zarejestrował się tam obraz. Po uczuleniu emulsji kolodionowej, czyli wtedy, kiedy jest już wrażliwa na światło i może rejestrować obraz, umieszczamy szkło w szczelnie zamkniętej kasecie fotograficznej, którą wkładamy do aparatu. Po trwającym kilka sekund naświetlaniu płyty, czyli po zrobieniu fotografii, udajemy się do ciemni fotograficznej i wywołujemy – jeszcze mokrą i wilgotną – płytę – stąd nazwa mokra płyta kolodionowa. Sam proces robienia fotografii na szkle, wywoływania zdjęcia i jego utrwalania, nie zmienił się od ponad 150 lat.

fot. Katarzyna Bojko-Szymczewska

Dlaczego ta fotografia jest tak wyjątkowa?

Wyjątkowa jest z tego powodu, że – po pierwsze – używamy wielkoformatowego aparatu, który w przeciwieństwie do dzisiejszych cyfrowych zdjęć, daje nam całkowicie inne wrażenie głębi ostrości,  – po drugie – dzięki iluminacji jasnych partii srebra, kontrastujących z czernią szyby, mamy wrażenie trójwymiarowości obrazu. Niesamowite jest też to, że jest to proces całkowicie manualny i każda fotografia jest unikatowa, także można ją traktować bardziej w kategoriach obrazu niż fotografii, którą znamy z czegoś natychmiastowego.

Skąd pomysł na tę technikę?

Fotografia jest od lat moją wielką pasją, dlatego też zdecydowałam się na studia na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu na kierunku fotografia i tam też najbardziej pociągały mnie pracownie, w których mogłam realizować tematy związane z fotografią szlachetną. Od drugiego roku studiów całkowicie zrezygnowałam z fotografii cyfrowej i wszystkie realizacje wykonywałam techniką kolodionową – zarówno dyplom licencjacki, jak i magisterski wykonałam w tej technice.

Proszę opowiedzieć o swoich najciekawszych projektach.

Bardzo dużo eksperymentuję. Tworzę obiekty, inscenizacje, prace koncepcyjne. Jest to forma, w której realizuję swoje artystyczne wizje. Część moich prac można zobaczyć na stronie internetowej: www.katarzynabojko.com.

fot. Katarzyna Bojko-Szymczewska

Jak modelka, model, mogą  przygotować się do takiej sesji?

Przed sesją ustalamy koncepcję, czy to ma być akt, czy obiekt, czy też portret. Sama sesja wymaga dużej cierpliwości od modela. Jest ona niesamowitym przeżyciem dla wszystkich, którzy odwiedzają moje studio, bo to 2 – 3 godziny konfrontacji ze sztuką, która wiąże się jak gdyby z  przeniesieniem w czasie. Na fotografiach kolodionowych bardzo często pojawiają się artefakty, czyli jakieś nieoczekiwane w obrazie smaczki, które jeszcze dodatkowo uszlachetniają obraz.

Taka fotografia to doskonały pomysł na prezent, pamiątkę.

Z pewnością jest to coś bardzo unikatowego, ale także coraz bardziej popularnego, bo jak wiemy, wszystko zatacza koło, a mokry kolodion jest bardzo popularny w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Do nas przychodzi, jak wszystko, z lekkim opóźnieniem.

Jaka jest przewaga starej fotografii nad zdjęciami, które robimy aparatami cyfrowymi?

Stare techniki mają w sobie magię, a mokry kolodion to jedna z najpiękniejszych odmian tej szlachetnej fotografii. Każda jest swoistym dziełem sztuki. Osoby, które decydują się na sesję fotograficzną lub nawet pojedynczą fotografię, mają pamiątkę na całe życie. Zauważyłam też, że w ostatnim czasie taka forma fotografii stała się też niezwykłym prezentem dla bliskiej osoby.

Co oznacza, że technika jest szlachetna?

Jest hand made (ręcznie robiona), proces jej tworzenia jest przez to szlachetny. Niczego nie robi za nas maszyna. Cały proces: od ustawienia ostrości, przygotowania szkła, na którym powstanie fotografia, naświetlenia i wywoływania zdjęcia w ciemni, wykonywany jest ręcznie.

Co byłoby ziszczeniem Pani artystycznych marzeń?

Pokazuję swoje prace w galeriach. Najbardziej cieszy mnie to, że ludzie chcą oglądać te fotografie. Co dla mnie bardzo ważne, zarówno wytrawna publiczność w Londynie, jak i mieszkańcy małego rumuńskiego miasta, w równym stopniu zachwycają się kolodionem. Mam jednak wciąż wiele artystycznych marzeń. Chciałabym pokazywać swoje realizacje w prestiżowych galeriach w kraju i za granicą. Chciałabym też, aby jak największa grupa ludzi poznała, czym jest kolodion i zachwyciła się nim tak, jak ja.

fot. Katarzyna Bojko-Szymczewska

Zabawne historie związane z kolodionem…

W związku z tym, że jednym z elementów tworzenia fotografii na szkle jest emulsja kolodionowa, która zawiera eter, sesje mogą przybierać niezwykły charakter, ponieważ, jak wiemy, eter jest usypiający. Dlatego, gdy nawąchamy się, zarówno ja, jak i modelka tego związku chemicznego, to mamy obie kolorowe sny. Uspokoję od razu wszystkich, że sam eter nie jest szkodliwy dla zdrowia, jest jednak trochę odurzający. Podczas sesji nie musimy więc korzystać z żadnych  środków rozweselających. Opary, w których pracujemy, wystarczająco poprawiają nam nastój.

Aparaty wielkoformatowe działają jak camera obscura, czyli jest to zwykłe pudło, z otworem w środku, żeby wpuszczać światło do środka i to światło rejestruje obraz na emulsji kolodionowej. Nie ma tam żadnej techniki czy technologii, elektroniki. Mam tych aparatów kilka w różnych rozmiarach i bardzo zabawne jest to, gdy przychodzą ludzie i pytają, czy te aparaty jeszcze działają – a tak naprawdę nie ma się  w nich co zepsuć, one są wieczne. Nie mam obaw podczas sesji fotograficznej, że wyczerpie mi się bateria.

Jak zachęciłaby Pani osobę do wzięcia udziału w sesji?

Nie znam osoby, która nie zachwyciłaby się mokrym kolodionem. Jest w tych fotografiach wiele magii, a sama sesja jest niezwykłym przeżyciem. Jest to jak gdyby przeniesienie się w czasie, chwila refleksji, spotkanie ze starą techniką. Cieszę się, gdy robimy kolejne ujęcia i widzę, jak obrazy ewoluują i ze zwykłych portretów stają się niesamowitymi artystycznymi dziełami sztuki.

Dziękuję za rozmowę.

I ja dziękuję.

________________________________

Katarzyna Bojko-Szymczewska urodziła się w 1975 roku; mieszka i pracuje w Gdańsku. Studiuje fotografię na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu na poziomie magisterskim. W fotografii sięga po alternatywne techniki fotograficzne – przede wszystkim mokry kolodion. Tworzy ambrotypy i negatywy na szklanych płytach. Korzysta z aparatów średnio- i wielkoformatowych.

Pracownia: Obrońców Westerplatte 34, 80-317 Oliwa, Gdańsk – k.bojko@op.pl – tel. 502 049 402

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.