Zmarł ksiądz Jan Kaczkowski, prezes i dobry duch puckiego hospicjum. Stał się popularny dzięki niezłomnej walce z chorobą nowotworową, którą toczył od lat.

jan-kaczkowski

Odszedł w drugi dzień Świąt Wielkanocnych – poniedziałek, 28 marca 2016 r. Miał 38 lat. Dla wielu osób – wierzących i niewierzących – był wzorem odwagi, pogody ducha, wiary i miłosierdzia. Okazywał je w obliczu najtrudniejszego wyzwania. Najpierw pomagał odchodzić innym, nieuleczalnie chorym, później sam stanął przed najgorszą diagnozą: glejak.

– Chorobę wykryto u mnie 1 czerwca 2012 roku, dano mi najpierw sześć miesięcy życia, potem czternaście. Nie chcę być, jak brazylijski wyciskacz łez… Może powiem tylko, że gdy się o tym dowiedziałem, byłem wściekły – tak mówił ks. Kaczkowski.

Glejak to nowotwór ośrodkowego układu nerwowego.

Nie dał sie złamać chorobie. Zaczął żyć tak, by jak najlepiej wykorzytać czas, który mu został. Napisał trzy książki, które stały się czytelniczymi hitami: „Nie ma szału, jest rak” (2013), „Życie na pełnej petardzie” (2015) oraz „Grunt pod nogami” (2016). Dał w nich świadectwo swojej walki z nieuleczalną chorobą. Pisał o życiu, śmierci, Bogu. O sprawach ostatecznych i tych codziennych. Jego motto życiowe brzmiało: „Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż Ci się wydaje”.

Wierzył, że dobro może być „zaraźliwe”: do pomocy w puckim hospicjum zaprosił tzw. trudną młodzież i ludzi po wyrokach. Mimo swojej choroby do końca troszczył się o stabilność, w tym finansową, hospicjum.

Ufał i wierzył do końca. – Prawdopodobnie chce mnie Pani zapytać o to, czy przy każdych świętach myślę, że to będą moje ostatnie – mówił ks. Kaczkowski w wywiadzie udzielonym „Radiu Gdańsk” przed Wielkanocą. – Jasne, że się wszyscy boimy, ale nie będziemy codziennie mówić: „Boże, może to ostatnie święta”. Tak nie dałoby się żyć. Wszyscy jesteśmy świadomi i bardzo otwarcie o tym rozmawiamy, że jestem ciężko chory. Wszyscy mi kibicują w walce, pomagają. Robię wszystko, by żyć jak najdłużej. Leczę się, nie tracę nadziei, proszę Boga o cud całkowitego wyzdrowienia, ale też całkowicie poddaję się jego woli.

Na stronie FB puckiego hospicjum czytamy: „Dzisiaj, z wiarą w Jezusa Zmartwychwstałego, w szczególnym dla chrześcijan okresie, do Boga został powołany ksiądz Jan Kaczkowski. „Aby dojść do nieba, trzeba oderwać się od ziemi”.

Ksiądz Jan Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni. Jego rodzina pochodzi z Sopotu. Wychował się w liberalnym domu. Ukończył studia filozoficzno-teologiczne w Gdańskim Seminarium Duchownym i w 2002 r. otrzymał święcenia.

W 2004 r. stał się jednym z założycieli Puckiego Hospicjum Domowego. Między 2007 a 2009 r. koordynował budową Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, po czym został jego dyrektorem i prezesem zarządu. Ks. Kaczkowski był też twórcą programu szkoleniowego w zakresie bioetyki chrześcijańskiej i organizatorem warsztatów pod nazwą Areopag Etyczny dla studentów medycyny i prawa. W 2007 r. uzyskał doktorat nauk teologicznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie na podstawie pracy „Godność człowieka umierającego a pomoc osobom w stanie terminalnym – studium teologiczno – moralne”. W 2008 r. ukończył studia podyplomowe z bioetyki na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.