Bo i jak mogą wypełniać skoro Trybunał Konstytucyjny (TK) poprzez bezprecedensowy atak parlamentarnej większości został po części sparaliżowany, prezydent łamie Konstytucję, Sejm i Senat przeprowadzają głosowania przez zaskoczenie, bez konsultacji, bez oceny skutków wprowadzanych regulacji, bez uwzględnienia opinii ekspertów, a rząd nocną porą czyni spustoszenie wśród bezpartyjnych urzędników, zarządów spółek z udziałem skarbu państwa oraz w wojsku i w służbach specjalnych. Pierwsze efekty tych działań już dają znać o sobie. Spadek autorytetu Polski w UE, ostra jazda giełdy w dół, osłabienie złotówki, podwyżki opłat bankowych i ubezpieczeniowych, zawieszanie decyzji inwestorskich. A przed nami jeszcze opanowywanie mediów, prokuratury, oświaty, a może i władz lokalnych.
Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest to, że rośnie obywatelska świadomość i aktywność. Mamy takie przyspieszone lekcje z wiedzy o państwie i społeczeństwie. Któż poprzednio rozmawiał w pracy czy w domu o bezzwłoczności drukowania ważnych państwowych dokumentów, o ostatecznym i powszechnie obowiązującym charakterze orzeczeń TK, o podziale władz, o trybie stanowienia prawa przez parlament, o zgodności ustaw z Konstytucją, o prezydenckim prawie łaski? Można powiedzieć, że konstytucjonalizm trafia pod strzechy. I wierzę, że zrodzi dobre owoce.
Niestety widzimy ostry podział w społeczeństwie. Parafrazując Stalina można by powiedzieć, że walka polityczna zaostrza się w miarę postępów w budowie demokracji. To nie krasnoludki dokonały takiego, a nie innego wyboru prezydenta i parlamentu, a realni wyborcy. Lecz czy to upoważnia, aby dzielić Polaków na tych lepszego i gorszego sortu, na tych co noszą w sobie gen narodowej zdrady i prawdziwych patriotów, na tych co służyli w AK i współpracowali z gestapo. Jarosław Kaczyński lubi pławić się w takich ocenach lecz dokonując ich sam sobie wystawia odpowiednie świadectwo. Rzecz nie w tym, że nie było nikczemnych zachowań pośród naszych rodaków, ale w tym, że za tych gorszych uważa on, a za nim jego akolici, wszystkich, którzy nie godzą się na jego wizję kraju i sposób sprawowania władzy.
Jesteśmy tuż przed świętami Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Oczekiwałbym zatem głosu Kościoła studzącego nastroje i napiętnującego wszelkie przejawy nienawiści płynące spod znaku krzyża i różańca. Ale jak powiedział mi jeden z księży, w drodze na niedzielną pikietę KOD-u, biskupi w większości podzielają i popierają działania PiS, a ci bardziej umiarkowani boją się zabrać głos. Jedynie w sprawach uchodźców głos hierarchów zabrzmiał po chrześcijańsku, w duchu papieskiego stanowiska, ale ciekawe, że nie został odczytany w kościołach. W liście do nuncjusza apostolskiego ks. Jerzy Galiński pisze: „Ekscelencjo, stało się zatem coś, co Kościół Katolicki w Polsce obciąża zarzutem sprzeniewierzenia się swemu powołaniu. Angażując się wprost i stronniczo w życie polityczne dzieli wiernych i społeczeństwo. Jak inaczej, aniżeli jako wykluczenie, mogą to ocenić miliony polskich katolików reprezentujących odmienną opcję polityczną? Czym w takiej sytuacji stał się dla nich Kościół?”
Dzieląc się opłatkiem przy wigilijnym stole, również z różniącymi się z nami politycznie, nie idźmy tą drogą. Różnijmy się, ale pięknie, stojąc na straży Konstytucji i ewangelicznego przesłania miłości. Trudne, ale nie niemożliwe oczekiwanie.
Jan Król, 21.12.2015.