fot. nadesłane

Górna sala restauracji „Mùlk” w Miszewku pękała w szwach. Było około 170 osób, w tym włodarze gmin Żukowo i Szemud, którzy nie kryli szczęścia z możliwości spotkania z wielkim bohaterem Kazimierzem Piechowskim. Mimo zaawansowanego wieku (96 lat) ten bohaterski uciekinier z Auschwitz był w znakomitej kondycji. Opowiadał ze szczegółami historie z obozu i prześladowań stalinowskich, zgodnie z pytaniami płynącymi z sali.

fot. nadesłane
fot. nadesłane

– Były próby ucieczki. Po jednej takiej, zresztą nieudanej, ustawiono nas w szereg, z którego wskazywano na rozstrzelanie dziesięciu nieszczęśników. Bałem się okrutnie, ale ominięto mnie. Gdy wskazano na Franciszka Gajowniczka, ten ze wstrząsającym żalem zawołał: „Boże, moje dzieci i żona!”. Wówczas z szeregu wystąpił ojciec Kolbe i powiedział, że chce iść na śmierć za niego. Esesmani się zgodzili – wspominał naoczny świadek świętości Maksymiliana Kolbe, któremu on również – jak podkreślał – zawdzięcza swe życie.

Kazimierz Piechowski pochodzi z kaszubskiej rodziny szlacheckiej herbu Leliwa. Ich rodową siedzibą są Piechowice pod Kościerzyną. – To moja rodzinna wieś – wspominał na spotkaniu podczas wpisywania licznych dedykacji do swej książki „Byłem numerem”. Sam urodził się w 1919 roku w Rajkowach pod Pelplinem, a wychował w Tczewie. Mieszka w Gdańsku. Jego brawurowa ucieczka z Auschwitz wraz z trzema przyjaciółmi podtrzymała morale tysięcy więźniów. Wskazała na słabości hitlerowców, wręcz ich ośmieszyła. Piechowski uciekł przebrany w mundur wysokiego oficera niemieckiego. – To, czego dokonał, było czymś niepojętym. Ucieczka uświadomiła więźniów, że można pokonać esesmanów – wspomina towarzysz obozowej niedoli Tadeusz Sobolewicz w filmie dokumentalnym Marka Pawłowskiego z 2006 r. Głównym bohaterem filmu jest sam Piechowski.

– Przez całe swoje życie ciągle uciekałem. W czasie wojny uciekałem przed Niemcami. W Auschwitz kilka razy uciekłem przed śmiercią. Po wojnie uciekałem przed „czerwonymi”. Teraz uciekam w świat, żeby nie stetryczeć. – tak Kazimierz Piechowski zaczyna filmową opowieść o swym pełnym dramatycznych wydarzeń życiu.

Po ucieczce wstąpił do Armii Krajowej, gdzie walczył do końca wojny. To było powodem, by system komunistyczny uwięził go na dziesięć lat, z czego siedem przesiedział w gdańskim i innych więzieniach.

– Tym bardziej Gdańsk powinien przyznać mu honorowe obywatelstwo. Jakoś do tego czasu nie uczyniono tego – zauważył redaktor Bogusław Olszonowicz, który był przy narodzinach filmu. – Bardzo w to dzieło zaangażował się wówczas ówczesny marszałek senatu, Maciej Płażyński. Z jego też inspiracji Tczew przyznał Piechowskiemu honorowe obywatelstwo

– Dziś zasługi Piechowskiego należy szczególnie akcentować. Bywa na spotkaniach z młodzieżą, świadczy o świętości Kolbego na rekolekcjach, ukazuje wielką prawdę historyczną i bohaterskość Polaków, zwłaszcza Pomorzan. Jest wspaniałym wzorem dla młodego pokolenia – dopowiadał ks. Zygmunt Słomski, proboszcz parafii w Gdańskim Jasieniu.

– Dzisiejsze spotkanie najlepszym tego przykładem. Jest to wielka lekcja dla naszej kaszubskiej młodzieży – zauważył Dariusz Labuda, właściciel „Mùlka”.

I rzeczywiście, sporo było młodych ludzi. Niektórzy z nich, jak Piotr Stenzel czy Aleksandra Banit z Pępowa odebrali nowe legitymacje Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Baninie, głównego organizatora Festiwalu Filmów Kaszubskich. Wręczyli je – także Wilhelminie i Jerzemu Wojowskim z Czapli – burmistrz Gminy Żukowo Wojciech Kankowski oraz przewodniczący Rady Miejskiej Witold Szmidtke i wiceprzewodniczący Albin Bychowski. Wszyscy trzej są członkami władz naczelnych organizacji.

– Na decyzję Zarządu Głównego czekają już kolejne deklaracje. Wkrótce rozdamy legitymacje, może już na ostatnim pokazie na sali Urzędu Gminy w środę 5 sierpnia o godz. 17.00, kiedy to będziemy pokazywać całkiem nowy film o marszu śmierci, który wiódł właśnie po kaszubskich drogach – dodawał prowadzący spotkanie Eugeniusz Pryczkowski – koordynator festiwalu.

Wśród nich będą kolejni młodzi. To jest szczególna cecha tej prężnej organizacji, a spotkanie z Piechowskim ukazało, że młodzi bardzo interesują się swym regionem i jego historią. Najlepiej wykazał to dziewięcioletni Joachim Szczygieł z Czeczewa, który zapytał o kontakty z Witoldem Pileckim. W odpowiedzi od Piechowskiego usłyszał, że dobrze się znał z nim. Niestety Pilecki – obecnie patron średniej szkoły w Przodkowie – miał mniej szczęścia. Uciekł wprawdzie także później z Oświęcimia, ale reżimu komunistycznego już nie przeżył.

– Po obejrzeniu filmu jakikolwiek komentarz jest zbędny – podsumowywał ks. prof. Wojciech Cichosz, historyk i pedagog, kierownik katedry pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Wypada tylko wyrazić ogromny szacunek i radość z obecności w tym miejscu. Oby takich spotkań było jak najwięcej.

Jan Dosz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.