Nie pierwszy raz na łamach „Gazety Kaszubskiej” troszczymy się o charakter i jakość naszej demokracji. Osobiście miałem nadzieję, że w tym roku frekwencja wyborcza będzie znacznie wyższa. Przecież idzie o najbliższe nam wybory samorządowe. Tymczasem okazuje się, że frekwencja mieści się na poziomie 45-48 procent. To zdecydowanie zbyt mało. Tym razem nawet na naszym ukochanym Pomorzu zbyt wielu z nas „odpuściło” sobie te wybory. W moim rodzinnym mieście Tczewie, jak relacjonuje zwycięski prezydent Mirosław Pobłocki: „frekwencja niestety była niska – do urn poszło zaledwie 37,3 procent tczewian”. Niewiele zmienia tutaj fakt, iż Prezydent Tczewa już w pierwszej turze otrzymał 66,16 % głosujących. Warto więc zastanowić się nad problemem frekwencji nie tylko w wyborach samorządowych.

Z konieczności warto dotknąć kilka podstawowych aspektów absencji wyborczej. Po pierwsze, trzeba zacząć od siebie. Co w ostatnich latach włodarze gmin, radni zrobili, aby zachęcić swoich mieszkańców do udziału w wyborach? W jakim stopniu pamiętamy o obywatelach po wygranych wyborach samorządowych? Dobrą praktyką byłby np. list zachęcający mieszkańców do udziału w wyborach z podaniem siedziby najbliższego lokalu wyborczego. A warto wiedzieć, że wiosną tego roku (przed wyborami do europarlamentu) w wielu miastach zmieniły się okręgi i siedziby obwodowych komisji wyborczych. Na pewno tego problemu nie rozwiązywały plakatowane obwieszczenia o tych zmianach, a do tego w niektórych gminach ograniczono się. Może warto by w takim liście (bez żadnych akcentów politycznych) zaznaczyć ogólny sposób głosowania. W tegorocznych wyborach niemało obywateli miało trudności z samym aktem wyborczym. Nadmiar komitetów wyborczych i kandydatów sprawił, że część obywateli miała kłopot ze znalezieniem swoich wybrańców. Może więc należałoby podnieść poziom poparcia społecznego przy rejestrowaniu komitetów wyborczych? Naturalnie wymaga to głębokiego namysłu.

Demokracja powinna i musi kosztować. To trochę jak z tym szwankującym informatycznym systemem wyborczym, ale w krótkim terminie i przy najtańszym wariancie, nie da się zbudować dobrego i profesjonalnego systemu. Analogicznie trzeba zainwestować w publiczną informację wyborczą. Prym tutaj powinna wieść telewizja publiczna. Ma przecież zapisaną w sobie misję publiczną. Ale i inne duże stacje telewizyjne (np. TVN, POLSAT) powinny informować o znaczeniu i sposobie głosowania. To musi oczywiście trochę kosztować. Duże możliwości ma także prasa, zarówno krajowa, regionalna i lokalna. To też musi trochę kosztować.

Dotychczasowa praktyka w mediach publicznych musi niepokoić. Albowiem w ostatnich 2-3 tygodniach przed terminem wyborów, ich uwaga skupia się na rywalizacji wyborczej, na pojedynkach wyborczych, a obywatele-wyborcy pozostają w odległym tle. Tymczasem w ostatnich 10. dniach przed wyborami – codziennie media powinny informować się o sposobie i trybie głosowania. Wskazane byłyby przykładowe głosowania z udziałem znanych i popularnych osób, może i autorytetów społecznych. To zawsze bardziej zachęca. Albowiem dobry przykład jest najlepszą metodą wychowawczą. W taką demokrację – naprawdę warto i należy zainwestować. Albowiem im wyższa frekwencja wyborcza, tym z reguły lepsze wyniki. I tak w ogóle jak uczy nawet ostatnie ćwierćwiecze demokracji, nie da się budować taniej i dobrej demokracji. Dobra i wysoka jakość życia publicznego musi też kosztować.

I na sam koniec. Bardzo ważny jest stosunek do demokracji wyniesiony z domu rodzinnego. Wpierw ważne jest zainteresowanie przede wszystkim młodzieży życiem publicznym w ogóle, a następnie wyrobienie przekonania, że wybory to jedno z największych i najważniejszych praw i zarazem obowiązków obywatelskich. Przecież w wyborach powszechnych decyduje się o losie małej i dużej Ojczyzny. Oczywiście dobre wychowanie obywatelskie powinno wynosić się ze szkół. Bywa różnie. Trzeba też szkołom pomóc. Tymczasem w szkołach (nawet ponadgimnazjalnych) nie wolno nawet organizować debat wyborczych. W tym zakresie zapisano, niestety, wiele zakazów. Kiedy zatem młodzież ma nauczyć się praktyki wyborczej? Marzy mi się zatem szkoła, która będzie przygotowywać młodzież do korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego. W tym zakresie potrzeba kilku zmian w systemie oświatowym i w Kodeksie wyborczym. Warto też pamiętać o środkach unijnych na kształcenie i doskonalenie demokracji. Im szybciej rozpoczniemy te zmiany, tym lepiej. Przypomnę, że w 2015 roku czekają nas dwie wielkie kampanie wyborcze – wybory prezydenckie i wybory parlamentarne. Trzeba nimi bardziej i skutecznie zainteresować naszą młodzież! Idzie tu bowiem o naszą wspólną przyszłość.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.