Zastanawiam się, czy Ukraina jest na etapie Polski przełomu lat 80-tych (powstanie „Solidarności” i wprowadzenie stanu wojennego), czy na przełomie lat 90-tych (strajki, „Okrągły Stół”, nie w pełni demokratyczne wybory, powołanie rządu T. Mazowieckiego). I nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi, ale czuję, że wszystkie te wątki naszej najnowszej historii mają swoje odbicie za naszą granicą.
„Ej, Ty Ojcze Atamanie, Ukraina śpi w najlepsze…..”. Tak od lat śpiewamy przy ogniskach. Ale Ukraina obudziła się i to po raz trzeci. Pierwszy raz gdy rozpadł się Związek Radziecki (1991). Drugi podczas pomarańczowej rewolucji, gdy Ukraińcy zaprotestowali przeciw sfałszowanym wyborom (2004). I obecnie, od trzech miesięcy, po raz trzeci. Mimo siarczystego mrozu wielki protest na kijowskim Majdanie trwa. Co więcej rozlał się na wschodnią część kraju co jest nowością i wskazuje, że chęć zbliżenia do Europy, połączona z niechęcią do sprawujących władzę rozprzestrzenia się.
A wydawało się, że prezydent Janukowycz miał takie proste rozwiązanie: podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE i zwolnienie z więzienia Julii Tymoszenko. Powinien postawić na Brukselę nie przeciw Moskwie, na Unię Europejską nie przeciw Rosji. I byłby narodowym bohaterem. Niestety kluczył, kombinował, nie dotrzymywał słowa. I dzisiaj ma też osobiście wielki problem. Bo wydaje się, że nie mając siły na siłowe rozwiązania będzie musiał abdykować i odpowiadać za bezwzględne tłumienie pokojowych demonstracji zamieniając się miejscem z J. Tymoszenko lub szukając azylu w jakimś przyjaznym mu kraju.
Tymczasem nie wiemy tak naprawdę jak potoczą się dalsze wypadki u naszych wschodnich sąsiadów. Na w pełni pokojowe, jak u nas czy w byłej Czechosłowacji, rozwiązania raczej szans już nie ma. Zginęli bowiem ludzie, a brutalne akcje Berkutu (odpowiednik naszego ZOMO z okresu stanu wojennego) połączone z bandyckimi działaniami podejrzanych osobników w cywilu nie może pozostać bez rozliczenia w przypadku gdy na Ukrainie zwycięży kurs proeuropejski i postępujące za nim budowanie demokratycznego państwa prawa. Najistotniejsze co dokonuje się obecnie na Ukrainie to powstawanie nowej tożsamości narodowej, która skupia całą gamę ideowych i politycznych nurtów, w czym Ukraińcy przypominają Polaków z okresu wielkiej „Solidarności” w której znajdowały swoje miejsce różne orientacje, ale łączył je wspólny sprzeciw wobec komuny i chęć wybicia się na niepodległość. Gdy już nastała wolność powstało z tego 10-cio milionowego ruchu kilkadziesiąt partii i partyjek i ten podział trwa do dziś. Lecz jego źródłem jest demokracja i suwerenność. I o to walczą proeuropejsko nastawieni Ukraińcy. Zapewne potem się podzielą. Oby się jednak nie pokłócili, tak jak przywódcy pomarańczowej rewolucji, i umieli podtrzymać strategiczne cele, które aktualnie sobie stawiają.
Prezydent Władymir Putin złożył, na ostatnim szczycie UE – Rosja, propozycję stworzenia obszaru wolnego handlu rozciągającego się od Gibraltaru po Władywostok i obejmującego kraje UE oraz tworzoną przez niego Unię EuroAzjatycką. Jeśli takie zamiary Putin zgłasza szczerze to tym bardziej nie powinna przeszkadzać mu umowa stowarzyszeniowa Ukrainy z UE. Ale jak zwykle jest problem z tą szczerością przywódców Rosji. Ukraina, w tym kontekście, może być niezłym papierkiem lakmusowym. Nie wolno tracić nadziei.
A spoglądając na sytuację na Ukrainie warto nie zapominać o naszej drodze do wolności i dzisiejszym miejscu Polski na mapie Europy. Co dedykuję wszystkim malkontentom i totalnym krytykom historii ostatnich, już bez mała 35 lat. W dzisiejszej porannej audycji Moniki Olejnik rodzimi politycy kłócili się o darmowe podręczniki dla pierwszoklasistów, o ochronę byłych premierów i komisję śledczą w sprawie likwidacji WSI przez A. Macierewicza. Kłócimy się jeszcze o Owsiaka, gender, Smoleńsk, OFE, pocztę, kolej, drogi i setki tym podobnych spraw. Możemy sobie na to pozwolić bo nasza wolność i suwerenność mają mocne fundamenty. Chociaż poziom prowadzonych „debat” pozostawia wiele do życzenia.
Jan Król, 02.02.2014.