Czy zatem pan prezydent wpisał się tym samym do grona antyreformatorskich sił? Dla osłabienia takiej kwalifikacji zapowiedział skierowanie owej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, ale uczynił to tak jak gdyby chciał umyć ręce pobrudzone złożonym podpisem. Rozumiem całą złożoność sytuacji w jakiej znalazł się prezydent w rezultacie takiego, a nie innego zachowania rządu wspartego przez zupełnie ubezwłasnowolniony parlament. To postawienie prezydenta „pod ścianą” polegało na wpisaniu skutków owej ustawy do budżetu na 2014 rok, przed jej uchwaleniem. Ale jak pokazuje chociażby najnowsza historia naszego kraju są sytuacje w których warto powiedzieć non possumus – nie możemy, ani kroku dalej.

Z sentymentem wspominam (tak samo jak pan prezydent) czas Sejmu kontraktowego (1989-1991) kiedy rzeczywiście posłowie wszystkich opcji, z różnych powodów, opowiadali się za tamtymi historycznymi zmianami ustrojowymi. Bez nich dzielilibyśmy dzisiaj los Ukrainy. Nieco podobnie, chociaż nieco już gorzej, było w Sejmie w latach 1997-2001, kiedy to rząd J. Buzka wspierany przez Unię Wolności i AWS (Akcję Wyborczą Solidarność) zdecydował się na cztery kolejne wielkie reformy. A później? Albo nie były twórczo rozwijane, albo, jak obecnie były zwijane. Co więcej SLD, PiS oraz, mimo tkwienia w koalicji rządzącej, PSL postulują cofnięcie nas do minionego czasu w obszarze szkolnictwa, podziału administracyjnego czy służby zdrowia. Zadziwiający w tym antyreformatorskim pędzie jest Leszek Miller. Wydawało się, że po  zdobytych przez siebie licznych doświadczeniach socjaldemokratyczna powaga i rozsądek zadomowią w nim na dobre. Tymczasem zaczyna się licytować z Jarosławem Kaczyńskim jak to Polskę ponownie uczynić skansenem Europy w takim postsocjalistycznym przebraniu.

Prawda bowiem jest taka, że ani SLD, ani PSL nie mówiąc o PiS nigdy nie proponowały rzeczywistej modernizacji kraju. Zawsze dopisywały się do nowych rozwiązań jeżeli czuły w tym swój interes lub gdy ewentualnie Unia Europejska tego wymagała. Dzisiaj gdy rządząca PO także ogłosiła rozbrat z reformatorskim kursem to zaczęła się licytacja kto skuteczniej cofnie wprowadzone, i w sumie sprawdzające się, choć wymagające ciągłego monitoringu, reformy. Bez nich Polska nie przeszłaby suchą nogą przez ocean kryzysu.

Niestety taka smutna refleksja nasunęła mi się na koniec mijającego roku. Chciałbym jednak, aby była ona ostrzeżeniem, ale i zachętą do odwagi w prowadzeniu państwowej nawy. Bo „do odważnych świat należy”. I niech to będzie moje życzenie na Nowy 2014 Rok.

Jan Król, 30 grudnia 2013.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.