Nie lubię facetów, którzy podniecają się drogimi zegarkami. Dowodzi to ich próżności i szpanerstwa. Nie twierdzę, że nie ma zegarków będących dziełami sztuki. Niech je kupują bogacze. Ich sprawa. Ale tak na co dzień zegarek ma pokazywać dokładną godzinę i estetycznie wyglądać na ręce. Takie zegarki powinni nosić politycy w demokratycznych krajach. Drogi zegarek, a jeśli jest ich jeszcze kilka to tym bardziej, budzi podejrzenia, zazdrość i przeróżne spekulacje. Doświadczył już tego poprzednio prezydent A. Kwaśniewski. Minister Sławomir Nowak myślał, albo nie myślał, że taki rodzaj zegarka doda mu splendoru i ważności. Mocno się jednak pomylił. Przebiegli paparazzi obfotografowali nadgarstek ministra, zajrzeli do jego oświadczenia majątkowego, prokuratura dopatrzyła się niestaranności w jego wypełnieniu i doszło do spektakularnej dymisji.
Zresztą przypadek Sławomira Nowaka to jeden z serii dwuznacznych zachowań osobistości naszego życia publicznego wywodzących się z partii rządzącej. Swego czasu zaczęło się to od tzw. afery hazardowej, poprzez udaną prowokację na posłance B. Sawickiej, do obecnego handlowania stanowiskami w zamian za wyborcze poparcie, kłopotów, też z oświadczeniem majątkowym, prezydenta Gdańska i nieszczęsnego zegarka ministra. To te najgłośniejsze sprawy, a ile nie ujrzało światła dziennego? I nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że w innych partiach dzieją się podobne rzeczy.
Śmiać się, czy płakać. Mnie raczej zbiera się na płacz. Bo jakże ufać ministrom, prezydentom, politykom, którzy winni świecić przykładem, którzy realizują i nadzorują miliardowe wydatki inwestycyjne, którzy odpowiadają za podległych im pracownikom i wyspecjalizowane służby, a nie potrafią, albo udają, że nie potrafią wypełnić majątkowego oświadczenia.
Można powiedzieć, że to incydenty. Ale jeśli decydują one o wizerunku partii i o byciu, albo nie byciu członkiem rządu to już incydentami nie są. Ponadto na te niby incydenty nakładają się sprawy bardziej zasadnicze. Minister Skarbu kontynuuje partyjno-kolesiowską politykę w spółkach z udziałem skarbu państwa, a minister Spraw Wewnętrznych nie jest zdolny wyobrazić sobie, że chuligani i wandale uczestniczący w Marszu Niepodległości zaatakują squat, ambasadę rosyjską i podpalą kwiatową tęczę.
Inni najbliżsi pańscy współpracownicy przeforsowali, przy Pana aprobacie, likwidację de facto, ważnej reformy emerytalnej za którą opowiedział się Pan w 1999 roku. Nie przesądzony jest jeszcze ostateczny los rządowych propozycji, chociaż zakończone konsultacje społeczne niczego nie zmieniły w tej materii. Siłowe ich wprowadzenie w życie nie przyniesie nic dobrego w krótszej i dłuższej perspektywie, poza bieżącą, statystyczną poprawą wskaźników poziomu zadłużenia kraju.
Tego za wiele Panie Premierze! Przy całej do Pana sympatii i szacunku takich działań i zachowań tolerować nie można. I stara się Pan zdecydowanie na nie reagować. Niestety post factum. A współpracowników należy dobierać tak, aby nie wprowadzali Pana raz po raz na miny. Zapowiadana rekonstrukcja rządu dokonuje się samoistnie, bez pańskiej inicjatywy. Dzieje się to przy ciągle wysokim Pana autorytecie i niekwestionowanej pozycji w partii. Nie zasłużyliśmy jako społeczeństwo, nie mówiąc, że jako wyborcy na takie traktowanie.
Czy czekają nas przedterminowe wybory? Raczej nie. Ale realną perspektywą jest dreptanie w miejscu, co w praktyce oznacza cofanie się. A nas na to nie stać.
Jan Król, 18.11.2103.