We wtorek w godzinach popołudniowych w Łebie utonęło dwóch mężczyzn. Tego samego dnia w Jastrzębiej Górze dwóch mężczyzn ratowało dziecko, które zaczęło się topić. Chłopca udało się uratować, ale niestety jeden z mężczyzn, z powodu silnych prądów nie zdołał wrócić na brzeg. Przyczyną śmierci 61-letniego mężczyzny z Gdańska, który utonął w Bałtyku na Stogach było prawdopodobnie zasłabnięcie.
We wtorek w godzinach popołudniowych lęborska policja została powiadomiona telefonicznie o tym, iż w morzu, na wysokości kanału portowego w Łebie pływa bezwładnie mężczyzna. Po ponad godzinnej reanimacji, mężczyzny nie udało uratować.
Po kilkudziesięciu minutach znów otrzymali zgłoszenie, że w tym samym miejscu topi się dwóch mężczyzn. Służby ratownicze na miejscu wyłowiły z morza jednego mężczyznę, natomiast za drugim mężczyzną trwają cały czas poszukiwania.
– Miejsce w którym doszło do tych tragedii to okolice kanału portowego gdzie jest zakaz kąpieli w morzu – mówi asp. Magdalena Zielke z lęborskiej policji. Funkcjonariusze apelują do wypoczywających nad morzem o rozwagę i stosowanie się do zakazów i ostrzeżeń.
W Jastrzębiej Górze do wypadku doszło około godziny 15.00, pół kilometra od kąpieliska strzeżonego, które było nieczynne z powodu bardzo silnych prądów wstecznych. Dziecko weszło do wody i zaczęło się topić. Próbowało uratować je dwóch mężczyzn w wieku 39 i 40 lat.
7-letni chłopiec złapał się żółtej boi. Mężczyźni nie mogli pokonać silnych prądów morskich, więc zaczęli wracać do brzegu. Niestety nie udało im się to. Wszystkich na brzeg wyciągnęli ratownicy. Starszy z mężczyzn mimo reanimacji nie odzyskał przytomności i zmarł.
Mężczyzna, który utonął na Stogach kąpał się przy niestrzeżonym odcinku plaży. Ratownicy podjęli akcję reanimacyjną, ale niestety gdańszczanina nie udało się uratować.