Rodzina płetwonurka, który tydzień temu zaginął na pełnym morzu na wysokości Łeby oskarża polskie służby ratunkowe o nieudolne i przedwcześnie zakończone poszukiwania. Ratownicy zapewniają, że akcja poszukiwania nurka została przerwana dopiero, gdy nie było już szans na uratowanie życia mężczyzny. Urząd Morski nie ma też pieniędzy, aby przez kilka dni poszukiwać ciała płetwonurka.
Do wypadku doszło tydzień temu. Kilkunastu zaprzyjaźnionych płetwonurków wypłynęło z Władysławowa penetrować oddalony o czterdzieści mil morskich od brzegu wrak. Silny wiatr i duże fale sprawiły, że problemu pojawiły się już kilka minut po wskoczeniu pięciu nurków do wody. Jeden z nich nie wypłynął. Poszukiwanie zaginionego płetwonurka rozpoczęli ratownicy SAR-u.
Rodzina zaginionego mężczyzny oskarża służby ratunkowe, że źle prowadziły akcje poszukiwania. O wsparcie nie poproszono ani Marynarki Wojennej, ani śmigłowca. Do dodatkowo poszukiwania przerwano zbyt wcześnie. Bliscy zaginionego nie kryją żalu także do policji. Funkcjonariusze zamiast pozwolić nurkom szukać swojego kolegi zatrzymali wszystkich uczestników wyprawy na komisariacie.
Żona i córka 44-letniego zaginionego płetwonurka zbierają pieniądze, aby w przyszłym tygodniu na własny na własny koszt rozpocząć poszukiwanie ciała mężczyzny.