Polscy rybacy złożą do sądu zbiorowy pozew przeciwko rządowi. Domagają się większych limitów połowowych lub rekompensat. Powodem protestu armatorów jest propozycja podziału przyszłorocznego limitu – będą mogli złowić, aż o połowę mniej dorszy niż w tym roku.
W tym roku dzięki tak zwanej „trójpolówce”, czyli podziałowi floty na trzy części, cały dorszowy limit odławiała jedna trzecia polskich kutrów. Pozostałe dwie trzecie jednostek za przymusowy postój w portach dostawało od państwa rekompensaty finansowe. Trwający trzy lata program za kila dni się jednak skończy. Tak więc pierwszego stycznia, gdy w morze wypłyną wszystkie polskie kutry, przyznany przez unię dorszowy limit, trzeba będzie podzielić nie między jedną trzecią jednostek, lecz ponad 600 kutrów. To oznacza, że wkrótce łowienie dorszy nie będzie się opłacało nikomu. Rybacy z Ustki, Darłowa, Jarosławca, Kołobrzegu i Łeby postanowili zaprotestować przeciwko zbyt niskim limitom połowowych.
– Skoro rząd przez trzy lata płacił rekompensaty za nieekonomiczne połowy, do czasu zwiększenia limitu dorszy, administracja powinna płacić dalej. Chcemy, aby rząd w porozumieniu z Unią Europejską, wprowadził w naszym kraju takie sami limity połowowe dorszy jakie obowiązują na przykład rybaków szwedzkich – mówi Andrzej Rekowski, armator UST – 118
Pomysł zbiorowego pozwu przeciwko rządowi popierają na razie dwa z sześciu rybackich związków. Do czasu zakończenie konsultacji między organizacjami rybackimi i oficjalnego podziału przyznanego Polsce limitu 20 tysięcy ton dorszy, ministerstwo rolnictwa nie chce komentować protestu rybaków.