Turyści planujący latem przyszłego roku wypoczynek nad Bałtykiem muszą się przygotować na to, że mogą to być wakacje bez morskich kąpieli. Wszystkiemu winna jest nowa ustawa o prawie wodnym.
Z powodu niejasnych przepisów i dużych kosztów tworzenia kąpielisk, część nadmorskich samorządów nie zrobi strzeżonych plaż. Z godnie z nową ustawą o prawie wodnym do końca tego roku wszystkie nadmorskie samorządy, które chcą mieć na swoim terenie strzeżone kąpieliska, muszą złożyć w Urzędzie Morskim szereg dokumentów. – Procedura jest dość skomplikowana, a do tej pory żaden samorząd nie złożył wniosku – mówi Adam Borodziuk, z-ca dyrektora Urzędu Morskiego w Słupsku.

Samorządowcy nie składają dokumentów bo – jak sami przyznają – nie wiedzą jak je wypełnić. We wniosku o nadmorskie kąpielisko muszą napisać między innymi jaka jest szerokość plaży. Problem w tym, że choć dziś ma ona dwadzieścia metrów szerokości, po najbliższym sztormie jej już nie być. Z kolei latem ta sama plaża może mieć szerokość nawet 100 m. Podobne problemy rodzi też określenie we wniosku ile osób będzie korzystać z kąpieliska. – Nie jesteśmy w stanie określić tej liczby, bo jest ona zmienna zależnie od sezonu – mówi Anna Sobczuk–Jodłowska, wójt gminy Ustka.
Mimo niejasnych przepisów inspektorzy Urzędu Morskiego ostrzegają samorządowców: kto nie złoży wniosku – nie będzie miał kąpieliska. Problemem dla gmin są jednak nie tylko niejasne przepisy ale także znacznie większe koszty tworzenia kąpieliska. Samo opracowanie wszystkich potrzebnych dokumentów – tylko dla jednego kąpieliska – pochłonie tysiące złotych. Do tego dochodzą też badania wody, za które do tej pory płacił Sanepid. Nowe przepisy dotyczące tworzenia kąpielisk będą kosztować gminę Ustka dodatkowo ponad 100 tysięcy złotych. Problem w tym, że samorząd takiego wydatku w tego rocznym budżecie nie przewidział. W podobnej sytuacji znalazła się większość nadmorskich samorządów. Wójtowie gmin zapowiadają, że będą wspólnie walczyć o zamianę niekorzystnych przepisów.