Bronisławowi Komorowskiemu zabrakło 2% głosów czyli około 300 tysięcy. Można powiedzieć, że niewiele. Ale przegrał, a wraz z nim cała rzesza zwolenników jego prezydentury. Tak działa demokracja w większości ustabilizowanych państw. Wielokrotnie rozstrzygnięcia wyborcze w nich dokonywane następowały w rezultacie niewielkiej przewagi. Warto też przypomnieć, że np. wybór gen. W. Jaruzelskiego na prezydenta w 1989 roku dokonany został jednym głosem i w taki sam sposób upadł rząd H. Suchockiej w 1993. Mimo, iż były to wybory przeprowadzane w parlamencie to pokazywały równowagę sił pomiędzy zwolennikami określonych decyzji. Taka wyrównana rywalizacja, która miała miejsce podczas minionych wyborów dowodzi, że spór o sposób rządzenia w Polsce jest żywy i powinien zachęcać ludzi do udziału w wyborach. Okazuje się, parafrazując pewne powiedzenie, że „każdy głos jest na wagę złota”.

Osobiście nie będę pastwił się nad przyczynami porażki, też mojego kandydata. Robią to i niech dalej robią inni. Mnie bardziej interesuje stan społecznej świadomości, który zdecydował, że nowym prezydentem będzie Andrzej Duda.

Komorowski w jednym ze swoich programowych wywiadów mówił o Polsce racjonalnej i radykalnej. Takie rozróżnienie oburzało jego kontrkandydata, który przekonywał, że prezydent niepotrzebnie dzieli Polaków, kiedy on jest za budowaniem zgody i porozumienia (pożyjemy, zobaczymy!?).

Wybory pokazały natomiast inny podział: na zadowolonych i niezadowolonych. Przy czym, warto to podkreślić, nie pokrywa się on z podziałem na bogatszych i biedniejszych, lepiej i gorzej wykształconych, mieszkańców miast i wsi, młodych i starych. Idzie on w poprzek tych podziałów, aczkolwiek w każdej z wymienionych grup jakaś większość opowiadała się za którymś z kandydatów. Oczywiście zarówno wśród zadowolonych i niezadowolonych występowały przeróżne powody takiego, a nie innego stanu umysłu. Składała się nań ocena i aktualnie sprawujących władzę, i pozycji Polski w UE, i poziomu bezpieczeństwa kraju i w kraju, i osobista sytuacja, i względy światopoglądowe, i wielu jeszcze innych przesłanek. Każdy z nas ma zapewne wśród swoich znajomych osoby dobrze sytuowane, mające pracę i ułożone życie prywatne, które głosowały na A. Dudę jak i takich, którzy mimo różnych niedogodności życiowych głosowali na B. Komorowskiego. I na odwrót.

Obóz władzy nie wyczuł poziomu społecznego niezadowolenia mimo korzystnych wskaźników ekonomicznych i dobrej pozycji Polski w świecie. Okazuje się, że statystyka, i ta związana z gospodarką i ta biorąca się z socjologicznych badań nie przesądza o wyborczych preferencjach. Jest cała sfera psychologii społecznej, trudno uchwytnej w liczbach, którą najlepiej odczytał w I turze Paweł Kukiz (artysta mający słuch wyczulony na inne dźwięki niż politycy), a która zdecydowała o końcowym wyniku.

Ale życie toczy się dalej. Obóz wygranych chwycił wiatr w żagle. Prezydent elekt przygotuje, moim zdaniem, pakiet ustaw konsumujących jego wyborcze, szczodre obietnice i prześle go, tuż po zaprzysiężeniu, do Sejmu. Parlament z powodów zarówno merytorycznych jak i kalendarzowych nie będzie mógł go rozpatrzyć. Ruszy zatem propagandowy ostrzał pokazujący, że prezydent chce się wywiązać ze złożonych w kampanii wyborczej zapowiedzi, tylko ta zła koalicja PO-PSL uniemożliwia mu ich spełnienie. A będziemy w szczycie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu. W ten sposób zafundowana zostanie częściowa powtórka z kampanii prezydenckiej. Na to nałożą się różne nowe inicjatywy polityczne (jakiś Ruch Kukiza, „Wolność i Równość”, „Razem”, „NowoczesnaPL”) oraz perspektywa referendum zapowiedzianego na 6 września. Jednym słowem będzie gorąco. Ale czy z tego wielkiego zamętu wyłoni się parlament i rząd zdolny do efektywnego działania? I znowu będziemy musieli zaufać demokracji.

Jan Król, 31.05.2015.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.