Niektórzy mieszkańcy amerykańskiego miasteczka tylko jego uznają za prawowitego gospodarza. Kocur ma ponad 15 lat i rezyduje w… sklepie obok ratusza. O nim i jego mieście usłyszał cały świat.  Właśnie był na okładce „Alaska Magazine”, wcześniej opisywano go w wielu amerykańskich i światowych gazetach, nawet w ostatnim numerze Głosu Darłowa.  – Dzięki niemu odwiedza nas kilkudziesięciu turystów dziennie – chwali się Lauri Stec, pracownica sklepu, w którym mieszka koci burmistrz.

Warto zauważyć, że Talkeetna to naprawdę mała, położona 150 kilometrów na północ od Anchorage, miejscowość, która liczy zaledwie 900 mieszkańców (podobno ma prawa miejskie). Dzięki obywatelskiemu żartowi Talkeetna stała się popularnym przystankiem dla turystów podróżujących ze stolicy stanu do Parku Narodowego Denali i znajdującej się tam najwyższej góry Ameryki Północnej – Mount McKinley. Miasteczko jest więc bazą  wypadową dla alpinistów i wspinaczy. Przyjeżdżają tam także narciarze, kajakarze i wędkarze. Powszechnie uważa się również, że Talkeetna jest w dużej mierze pierwowzorem dla miasteczka Cicely z popularnego serialu „Przystanek Alaska”. Dziś turyści, którzy odwiedzają to miejsce, często robiąc też przystanek w podróży, od razu pytają o Stubbsa. I oczywiście robią zdjęcie kotu, który rozsławił miasto.

Dlaczego o tym piszę? Otóż od paru dni mieszkańcy miasta i regionu emocjonują się wyborem wiceprezydenta Słupska. Po rezygnacji Krzysztofa Sikorskiego (PO) z tego stanowiska w połowie kadencji,  Maciej Kobyliński (SLD) natychmiast rozpoczął poszukiwania swego zastępcy. Dał ogłoszenie, rozpuścił wici, ba – szukał nawet w  urzędzie pracy. Zarejestrowani bezrobotni nie dali się nabrać, ale chętnych jest bardzo wielu – aż 55-ciu kandydatów złożyło w ratuszu swoje aplikacje.  Piszą o tym gazety i portale, donosi radio i telewizja. Czyli jest dokładnie tak, jak lubi prezydent – dużo rozgłosu i szumu medialnego.

Oczywiście są też głosy krytyczne: „że prezydent się wygłupia z tym konkursem i urzędem pracy”, że – jak powiedział pewien starszy pan na antenie radia – „prezydent powinien godnie dokończyć kadencję i nie robić żartów”. Ale  prezydent brnie dalej, bowiem już  zakwalifikował połowę kandydatów do „rozmów indywidualnych”. Pozwolę sobie domyślać się, że nikt nie sprosta wymaganiom . W poniedziałek, jeszcze przed przesłuchaniami, Maciej Kobyliński powiedział, że kandydat oprócz wymaganych kwalifikacji „musi lubić ludzi…”

Właśnie wtedy przypomniał mi się burmistrz Stubbs! On nie tylko lubi ludzi, ale ludzie lubią też jego. Przede wszystkim zaś są mu wdzięczni za tak skuteczną promocję miasta. Dlatego pomyślałem sobie, że tą drogą zaproponuję 56-ego kandydata – kota Staszka, którego dobrze znam i mogę polecić. Stasiu jest inteligentny, lubi ludzi i zwierzęta, nawet psy i ptaki. Jest dobrze wychowany i ma szereg kocich kwalifikacji. Gdyby został wiceprezydentem Słupska, dziennikarze i turyści szturmowaliby ratusz, a podróżujący nad morze lub do Słowińskiego Parku Narodowego z pewnością zatrzymywaliby się w Słupsku, by sfotografować Staszka. Panie prezydencie, dla dobra miasta proszę wziąć przykład z Amerykanów. Stasiu na wiceprezydenta!

3 KOMENTARZE

  1. Panie redaktorze,proszę mi wierzyć że w Słupsku jest lepszy kandydat niż Stasiu,i nie długo Pan o nim usłyszy,pozdrawiam

  2. Panie Redaktorze, to jest jakaś kpina! Ja znam Stacha, wiem, że mieszka w Gdyni. Jest z lekka upośledzony w wyniku interwencji ulicznej – pogoniły go PSY, wprawdzie uszedł z życiem, ale lekko utyka i trochę wolniejsze miewa reakcje. On nie da rady. Będzie kolejny niewypał na urzędzie. Proponuję na wiceprezydenta Słupska swojego kandydata. Poznałam go tydzień temu. Wiem, to krótko aby ocenić właściwie osobnika, ale czy rozmowa kwalifikacyjna, nawet kilku godzinna dostarczy więcej informacji? Podbiegł do mnie na ulicy, mimo iż stałam z psem koleżanki. Był bardzo zdesperowany, poszukiwał na gwałt schronienia i pełnej miski. Najpierw odrzuciłam jego nachalne nalegania, bo nie jestem wolna. Wyniosłam jednak na podwórko miskę z karmą. Nazajutrz zdybał innego z domowników i wślizgnął się podstępnie do domu. Obejrzałam dokładnie delikwenta, bo wtedy było ciemno i co widzę? Kot jak ta lala! Czysty, zadbany, piękny – srebrny w czarne pręgi, obuty w czarne kopytka. Młody inteligentny, przebojowy, w jednej chwili podporządkował sobie całą domową menażerię! Nadałam mu nowe imię – Prezydent.
    Prezydent byłby idealnym kandydatem na wiceprezydenta Słupska. Oprócz tego, że jest naprawdę bystry, to kuty na cztery kopyta. A nie bez znaczenia będzie to, że jest miejscowy. Nie musiałby dojeżdżać codziennie z Gdyni do pracy.
    Zasłużona Kaszubka dla Miasta Słupska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.