Na jakiś czas zamilkłem na łamach zaprzyjaźnionej „Gazety Kaszubskiej”. Bo? Bo był bardzo długi weekend. A postanowiłem go spędzić na zachodnich wodach Morza Śródziemnego zawijając do Genui, Marsylii, Barcelony, Walencji, Tunisu, Civitavecchia (Rzym), aby ponownie znaleźć się w Genui, gdzie ta morsko-lądowa eskapada miała swój początek i zakończenie. Ponad 3000 km na morzu z możliwością zwiedzenia po raz pierwszy lub powtórny tych interesujących miast-portów. Czy żeglowałem? Nie. Do żagli nigdy mnie nie ciągnęło. Zaokrętowałem się więc na statek, będący w swojej istocie pływającym miasteczkiem, o nazwie „Splendida”.