Osobiste doświadczenie. O Lechu Bądkowskim usłyszałem stosunkowo późno. Kiedy w latach 1976-1980 studiowałem historię na Uniwersytecie Gdański, była to postać znana i rozpoznawalna w małym kręgu. Sytuacja całkiem zmieniła się gdy został członkiem MKS i rzecznikiem prasowym wielkiego strajku sierpniowego w Stoczni Gdańskiej. Od razu dała się zauważyć jego niepospolitą indywidualność. To był gość z klasą. A od 24 września 1980 roku chłonąłem, jak i inni, jego niezależną rubrykę pt. „Samorządność” w oficjalnym „Dzienniku Bałtyckim”. Później może kilka razy widziałem go w gwarnych i wielkich 16-tu miesiącach „Karnawału Solidarności”. W połowie 1981 miałem okazję bliżej poznać jego biografię, gdy powstawał Klub Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 Maja. To była też jego inicjatywa w duchu pracy organicznej i wypracowywania wzoru życia państwowego, na czas po odzyskaniu niepodległości. A w końcu listopada 1981 r. udało mi się kupić pierwszy numer tygodnika „Samorządność”. Tygodnika o wymiarze ogólnopolskim, w ćwierć milionowym nakładzie, i oczywiście z znakomitymi tekstami. To było istotnie dzieło L. Bądkowskiego i jego młodego, ambitnego Zespołu. I nieoczekiwanie, w stanie wojennym, zostałem zaproszony na kawę z wielkim Lechem, do klubu przy ul. Mariackiej w Gdańsku. Rozmawialiśmy nie więcej jak pół godziny. L. Bądkowski pytał, jak mi pomóc w znalezieniu pracy (przed 13.12.1981 byłem etatowym pracownikiem regionalnej centrali NSZZ „Solidarność w Gdańsku). Rozmawialiśmy o moim rodzinnym Tczewie. Okazało się, że Lech miał tutaj znajomych w środowisku literackim. Umówił mnie na spotkanie z dyrektorem Miejskiej Biblioteki. Powiedział, iż „musicie pracować i rozwijać się, bo będziecie Polsce bardzo potrzebni”. Potem sięgnąłem do dorobku pisarskiego L. Bądkowskiego. Duże wrażenie zrobiła na mnie „Odwrócona kotwica”. W końcu lutego 1984 roku byłem w 5-tysięcznym kondukcie żałobnym. Żegnaliśmy wielkiego Lecha – jako ikonę Pomorza i dumę Pomorza, szczególnie gdy jego trumnę nieśli najwybitniejsi polscy intelektualiści i liderzy życia społecznego z L. Wałęsą, B. Geremkiem oraz Z. Herbertem na czele. W chwilach pogrzebu, pomyślałem, odchodzi również i mój inspirator, i lider. A może jeszcze bardziej niekwestionowany autorytet. Po latach, będąc w Sejmiku naszego województwa, miałem zaszczyt przyczynić się do wydania jego pierwszej biografii, autorstwa P. Zbierskiego. Staram się na miarę możliwości promować idee i wzorzec ideowo-moralny L. Bądkowskiego.
ABC biografii L. Bądkowskiego. Dzisiaj biografia Lecha Bądkowskiego jest stosunkowo dobrze znana na Pomorzu ale wciąż zbyt mało w Polsce. Znakomite syntetyczne biogramy Lecha ukazały się w Encyklopedii Gdańska i Encyklopedii Solidarności. Z prac biograficznych chyba na pierwszym miejscu trzeba postawić książkę Pawła Zbierskiego pt. „Na Własny rachunek. Rzecz o Lechu Bądkowskim”, wyd. Słowo/obraz/terytoria rok 2006.
Przypomnę jedynie ABC biografii naszego bohatera. Lech Bądkowski urodził się sto lat temu (24.01.1920) w Toruniu. Tu się wychował, w rodzinie inteligenckiej. W ówczesnej stolicy Pomorza ukończył też gimnazjum, tu zdał maturę. Jest więc przede wszystkim Pomorzaninem. W 1939 roku L. Bądkowski wyróżnił się w wojnie obronnej Polski, walczył w sławnej bitwie nad Bzurą. Przez Ukrainę i Węgry przedostał się do Francji. Walczył w Brygadzie Strzelców Podhalańskim, za bohaterstwo pod Narwikiem otrzymał order Virtuti Militari. Prawie całą wojnę spędził w W. Brytanii (1940-1945). Uczestniczył też w walkach Polskiej Marynarki Wojennej (M. Śródziemne, Atlantyk), brał udział w specjalistycznych szkoleniach tzw. Cichociemnych. W Londynie działał w Związku Pomorskim, napisał Pomorską Myśl Polityczną (1945). W 1946 roku za radą wybitnego dziennikarza Ksawerego Pruszyńskiego (1907-1950) powrócił do Polski. Początkowo zamieszkał w Gdyni, a od 1951 r. na zawsze mieszkał w Gdańsku (Długa 79/80). Ukończył dwa fakultety (ekonomia, prawo). Z zawodu był dziennikarzem, sam o sobie mówił „zawód – literat”. Od 1953 roku w Polskim Pen Clubie, członek Związku Literatów Polskich (ZLP), w latach 1957-1966 (już) prezes ZLP Oddziału Gdańskiego. W 1968 roku otwarcie stanął po stronie studentów i wolności twórczej. W odwecie władz PRL, objęty zakazem wydawniczym cenzury. Współtworzył i aktywnie działał w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim (w tym Klubie Studenckim Pomorania). 6 września 1979 roku na spotkaniu PEN-Clubu w Warszawie wygłosił odważne przemówienie (m.in. o pakcie Ribbentrop-Mołotow) w 40-tą rocznicę wybuchu II wojny światowej, które zakończył słowami „dla bojaźliwych nie ma litości”. 21 sierpniu 1980 roku w Stoczni Gdańskiej wraz z grupą pisarzy przekazał MKS popierające Oświadczenie. Na wniosek Wałęsy został członkiem MKS i jego rzecznikiem prasowym. Był pomysłodawcą i redaktorem naczelnym autonomicznej rubryki „Samorządność” na łamach oficjalnego „Dziennika Bałtyckiego”, a od 30 listopada 1980 r. szef ogólnopolskiego tygodnika „Samorządność”. Zmarł wskutek choroby nowotworowej dnia 24 lutego 1984 r. Został pochowany w Gdańsku na cmentarzy Srebrzysko. Do uczniów, wychowanków L. Bądkowskiego odwołują się m.in. J. Borzyszkowski, A. Hall, A. Rybicki, G. Grzelak, D. Tusk, K. Kleina, K. Klawiter, i chyba najwyraźniej, niestety już śp. Paweł Adamowicz.
Co trzeba i warto dziś czytać z L. Bądkowskiego. Lech Bądkowski napisał ponad 20 książek oraz setki artykułów. Z j. kaszubskiego przetłumaczył na j. polski klasykę tj. „Życie i przygody Remusa”, autorstwa Aleksandra Majkowskiego. Z lektury L. Bądkowskiego zalecałbym na pierwszym miejscu „Odwróconą kotwicę”, czyli szkice historyczne o Pomorzu Gdańskim w średniowieczu. Trzeba też docenić publikację (z ilustracjami Wawrzyńca Sampa) pt. „Poczet książąt Pomorza Gdańskiego”. Na pewno za uwagę zasługuje „Pomorska myśl polityczna”, którą napisał w Londynie w wieku 25 lat (!?). Z literatury ideowo-politycznej trzeba odnotować: „Kaszubsko-pomorskie drogi” oraz „Twarzą do przyszłości”. Z literatury pięknej „Połów nadziei” i oczywiście „Młody książę”, „Chmury”. Cenne walory autobiograficzne ma też powieść ”Huśtawka” (1984), i oczywiście „Żołnierze znad Bzury”. A jeśli starczy czasu, to warto sięgnąć książki podróżnicze np. „Wesoło w tropikach”, czy też „Wielkie Jezioro Gorzkie”. I oczywiście dla wytrwałych, jedyne wydane numery: 1,2 i 3 tygodnika „Samorządność”.
Rok Jubileuszowy i wyznanie b. Premiera RP. Rzadki to przykład zgody i porozumienia, gdy 24 października 2019 radni Rady Miasta Gdańska jednomyślnie podjęli uchwałę o uznaniu roku 2020 „Rokiem Lecha Bądkowskiego”. Radny opozycji celnie spuentował: „Ustanowienie Roku Lecha Bądkowskiego będzie zaszczytem i zobowiązaniem dla naszego miasta”. A już 28 listopada 2019 roku, Rada Miasta Gdańska podjęła uchwałę w „sprawie wzniesienia Pomnika Lecha Bądkowskiego”. Dnia 31 stycznia 2020 roku w Kościele św. Jana w Gdańsku, oficjalnie zainaugurowano „Rok Lecha Bądkowskiego”. Ale warto zapamiętać, że „prapremiera” Roku Jubileuszowego odbyła się Wejherowie, w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubskiej, dokładnie w stulecie urodzin bohatera (24.01.2020). Pojechałem tam z przyjaciółmi. Dzieci, młodzież – piękny koncert i na deser rozmowa z córką bohatera, Sławiną Kosmulską, i promocja jej ciekawej, oryginalnej książki pt. „(Nie)znane życie figuranta Lecha Bądkowskiego”. To nie tylko ważne wspomnienia, ale także promocja twórczej książki w zestawienia z dokumentami IPN. I warto tu zacytować, jak określali go ci, co śledzili, podsłuchiwali, nagrywali, cenzurowali go, lub w inny sposób represjonowali: „Inspirator i duchowy przywódca grupy opozycyjnej w środowisku gdańskich literatów”. Z oficjalnej inauguracji Roku Lecha Bądkowskiego mądre i inspirujące wydają się być słowa wieloletniego b. premiera RP, Donalda Tuska. A mianowicie: „Był dla mnie jedną z najważniejszych osób, jaką w życiu poznałem”, i „Lech Bądkowski był człowiekiem idei, nigdy nie pozwalał sobie na milczenie, kiedy działo się zło. Tej odwago mu nie zabrakło, nawet wtedy, gdy musiał krzyczeć w samotności. Dawał przykład, że można być przyzwoitym i odważnym, a racjonalizm nie musi prowadzić do symetryzmu”.
Lech Bądkowski jako przykład i inspirator. Oczywiście nie można zapomnieć o filmie dokumentalno-biograficznym pt. Kryptonim „Inspirator” (2005), w reżyserii i wedle scenariusza Henryki Dobosz. Producentem tego niezwykłego filmu jest znana pomorska dziennikarka Maria Mrozińska. Film „Inspirator” pokazuje rolę L. Bądkowskiego na szerokiej panoramie pomorskiej, i z odniesieniami do sytuacji w kraju.
Miał rację Lech Bądkowski, gdy stawał jako „wielki propagator samorządu i regionalizmu”. Nie przypadkiem Marszałek Województwa Pomorskiego M. Struk (na oficjalnej promocji jego Roku) podkreślił, że „idee Lecha Bądkowskiego udało się wdrożyć, reforma samorządowa sprzed 30 lat była najbardziej efektywną reformą w najnowszej historii Polski”. Dla obecnej Prezydent Gdańska jest L. Bądkowski „gdańską legendą”. Ale nie tylko. A. Dulkiewicz dopowiedziała: „Fascynowała mnie jednak jego suwerenność myślenia. Był przywódcą, który nie wydawał poleceń, ale przykładem wyznaczał właściwą drogę”. A to, już przywilej autorytetów.
Ku przyszłości. Lech Bądkowski umiał cieszyć się życiem. W latach 60. i 70. minionego wieku tańczyły z nim najwybitniejsze Pomorzanki tamtych czasów, jak Izabela Trojanowska i Róża Ostrowska. Jego pogodne spojrzenie, prawie zawsze zwracało się ku przyszłości. Zachęcał do myślenia o przyszłości, zarówno indywidualnej, ale jeszcze bardziej do myślenia o rzeczywistości obywatelskiej, społecznej. Gdy umierał, po kilku latach ciężkiej choroby nowotworowej, w najtrudniejszym czasie epoki stanu wojennego, w 1984 roku, nie tracił wiary i ufności w powstanie wolnej i demokratycznej Polski. Aż trudno uwierzyć, że jego marzenia spełniły się już po 5 latach (4.06.1989). Ale o demokrację trzeba dbać, a niekiedy i walczyć. Zastanawiam się, cóż by powiedział L. Bądkowski o obecnym stanie spraw polskich i stanie Rzeczypospolitej? Jednego można być pewnym, na pewno by nie milczał!
Jan Kulas