Tak oto na naszych oczach, w naszym kraju odwieczny problem relacji pomiędzy moralnością i polityką ma swoją odsłonę. Wypada więc podkreślić z całą mocą, że polskie władze realizują makiawelistyczną, chociaż zanurzoną w katolickim sosie, wersję uprawiania polityki według której moralność i polityka mają podążać swoimi, odrębnymi ścieżkami. Niccolo Machiavelli uważał bowiem, że celem polityki jest skuteczność rozumiana jako zdobycie i utrzymanie władzy. A zatem cel ma uświęcać środki. Więc moralnie należy się zachowywać na tyle na ile okoliczności na to pozwalają, niemoralnie natomiast w takim stopniu w jakim jest to konieczne. I tą drogą podążały i podążają wszystkie reżimy totalitarne. Na tą niebezpieczną drogę wkracza Polska rozdzielając porządek moralny i polityczny, w tym prawny.

W ten sposób odchodzimy od tradycji wyznaczonej przez Arystotelesa, św. Tomasza z Akwinu czy nauki społecznej Kościoła zapisanej w dokumentach Vaticanum II oraz encyklikach papieży Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II kierowanych do wszystkich ludzi dobrej woli, a nie tylko wyznawców Chrystusa. Według niej celem polityki, realizowanej w ramach państwa, jest dobro społeczne wolnych ludzi tworzących wspólnotę. A dobro to określone jest przez moralność zapisaną tak w dokumentach wywodzących się z tradycji chrześcijańskiej jak i w świeckich paktach praw człowieka.

Oczywiście, że relacja pomiędzy moralnością i polityką nigdy nie układa się idealnie. Podobnie jak w życiu każdego człowieka pojawia się grzech, czyli zachowanie niemoralne, tak i w polityce, będącej ważnym obszarem życia społecznego, dochodzi niejednokrotnie do kolizji pomiędzy moralnością i polityką. Lecz zgoda na to, że moralność sobie a polityka sobie, prowadzi w prostej linii do wojen, eksterminacji, wykluczenia, nacjonalizmu, zniewolenia, gospodarczego upadku i tragedii milionów ludzi, czego jesteśmy świadkami.

Skąd zatem taki bliski sojusz obecnej ekipy z hierarchami katolickiego Kościoła w Polsce? Myślę, że ze wspólnoty interesów. Kościół jest zainteresowany rządem dusz i bogaceniem się i chce to osiągać przy wsparciu państwa, a aktualna władza chce ją sprawować po wsze czasy do czego potrzebuje poparcia Kościoła. Stąd np. uwłaczające dla kościelnej hierarchii używanie wobec oponentów rządu pojęcia „Targowicy” z którą historycznie niestety wielu dostojników Kościoła było związanych. Ale w zamian pojawiła się zgoda PiS, wypowiedziana ustami prezesa i pani premier, na całkowity zakaz aborcji. I tak to obie wysokie strony świadczą sobie wzajemnie przysługi mówiąc, że interes społeczny na względzie mają.

Czy nie ma z tej grząskiej drogi odwrotu? Jest! Ale wymaga czasu, odwagi i wyobraźni wolnych obywateli naszego kraju. Może należałoby zacząć od referendum w sprawie całkowitego zakazu aborcji, pod sankcjami więzienia dla kobiet i lekarzy, któremu sprzeciwia się 80% rodaków?

Jan król, 04.04.2016.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.