Croissanty z kawą – smaczny sposób na relaks, czy narzędzie walki z islamem? (fot. Ivanmartinez, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Aby zrozumieć całą historię, trzeba się cofnąć w czasie do roku 1640, gdy w rodzinnej wsi wielkiego atamana kozackiego Piotra Konaszewicza-Sahajdecznego, w Kulczycach koło Sambora, urodził się Jerzy Franciszek Kulczycki, znany również jako Georg Franz Kolschitzky. Kim był? To bardzo dobre pytanie. Część podań sugeruje, że był to kozak, którego rodzinę nobilitowano do godności szlacheckich, inne mówią zaś, że wywodził się ze spolszczonego ruskiego rodu Kólczyckich. Bez wglądu na realne pochodzenie, człowiek ten uważał się prawdopodobnie za rodowitego Lacha.

O latach jego młodości nie można powiedzieć wiele: ukończył szkołę parafialna w rodzinnej miejscowości, następnie zaś swoje losy związał z wojaczką i wstąpił do regimentu jazdy, którym najprawdopodobniej dowodził młody Jan Sobieski. Pod jego komendą zwalczał panoszących się na Ukrainie Tatarów oraz zapuszczające się w głąb Rzeczypospolitej oddziały tureckie. Razem z przyszłym królem Polski brał również udział w wyprawach do Mołdawii. Wiadomo, że prowadził w tym czasie wyjątkowo burzliwe życie, podczas którego przynajmniej dwa lata spędził w tureckim jasyrze.

Ten niezwykle zdolny człowiek bardzo szybko opanował kilka języków, przede wszystkim zaś turecki. Znajomość osmańskiego narzecza okazała się decydująca w jego przyszłych losach. Nie wiadomo, jak dalej wyglądała jego biografia. Najprawdopodobniej dotarł przez Serbię do Austrii, gdzie przez pewien czas pracował jako tłumacz Kompanii Orientalnej (zachowały się dane, że znał nie tylko język turecki, ale również węgierski). Trudno dziś określić, czy już wtedy kupiec Kulczycki był zaufanym człowiekiem Sobieskiego, nie można jednak takiej wersji wykluczyć. Wiadomo, że kiedy groziło mu wydalenie z Wiednia jako Serbowi, zaczął legitymować się polskim pochodzeniem.

Niedługo później pod mury stolicy Austrii podeszła wielka armia Kary Mustafy, a Kulczycki zaciągnął się do ochotniczych oddziałów mających bronić miasta. Po pięciu tygodniach oblężenia sytuacja obrońców stała się opłakana, zawodziły też wszystkie próby nawiązana kontaktu z idącą na odsiecz armią. Właśnie wtedy Kulczycki w towarzystwie swojego druha Jerzego Michałowicza przedarł się przez tureckie linie, zdobył informacje o rozmieszczeniu wrogich sił i nawiązał kontakt z księciem lotaryńskim Karolem. Dwa dni później wrócił do Wiednia, gdzie został powitany jak bohater.

Croissanty z kawą – smaczny sposób na relaks, czy narzędzie walki z islamem? (fot. Ivanmartinez, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).
Croissanty z kawą – smaczny sposób na relaks, czy narzędzie walki z islamem? (fot. Ivanmartinez, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Podczas tej szaleńczej eskapady przydarzyła mu się pewna historia. Podczas przedzierania się przez wrogi obóz Kulczyckiego i jego towarzysza zaskoczyła nagła ulewa, zostali więc zaproszeni do jednego z namiotów przez wysokiego oficera, który wziął ich za kupców. Polacy zostali tam poczęstowani dziwnym czarnym płynem. Nie wiadomo, czy pomysł na interes zakwitł w umyśle Kulczyckiego, gdy popijał napój w gościnie u tureckiego dowódcy, czy też później, gdy patrzył na pobojowisko. Ważne, że niedługo po zakończonej kampanii otworzył pierwszą na świecie kawiarnię. Już jako majętny człowiek umarł w 1694 roku na gruźlicę.

I w tym właśnie miejscu drogi bojowników syryjskich i polskiego szlachcica zbiegły się ze sobą. Jak głosi część podań, poza serwowaniem kawy (przez wielu nazywanych w tym czasie „błotem dla plebsu”), w lokalu Kulczyckiego dodawano do niej małe ciasteczka w kształcie półksiężyca. Miały być one hołdem dla zwycięskiej armii i jednoznacznym wskazaniem klęski Imperium Osmańskiego. Przedsiębiorczy Polak miał zamawiać rogaliki u jednego z wiedeńskich piekarzy.

Oczywiście każdy sukces ma wielu ojców, nic dziwnego więc, że do miana twórcy rogalików pretenduje wielu chętnych, przede wszystkim zaś wiedeńscy piekarze. Jednak w większości przypadków, jeżeli już ktoś podaje nazwisko twórcy (jak w artykule na portalu „Essen. A Taste Magazine”), jest nim właśnie polski szlachcic . Co ciekawe, rację mają wojowniczy islamiści – croissant faktycznie został wymyślony jako smakołyk godzący w ich wiarę i wyszydzający ich słabość. Jak donosi „Polityka”, na razie brak antypolskich manifestacji w Syrii.

____________________________________________________________

Autorem tekstu jest Sebastian Adamkiewicz. Artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Histmag.org na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.