Potem jeszcze przez kilka lat w miarę systematycznie słuchałem śniadaniowych audycji, ale treść i ton toczonych przez uczestników rozmów coraz bardziej mnie do tej czynności zniechęcały. Dlaczego?  Moja pamięć o tamtych, sprzed laty, audycjach odnotowuje rozmowy o ważnych sprawach kraju i ich międzynarodowym kontekście. Wdrażaliśmy wtedy cztery wielkie reformy, byliśmy na przełomie wieków, kraje naszej cywilizacji odpowiedzieć musiały na bezprecedensowe akty terroryzmu. W wymianie zdań, którą prowadziliśmy, mimo różnic ideowo-politycznych, próbowaliśmy przekonywać się jak najlepiej odpowiadać na pojawiające się wyzwania. Nie było epitetów, wzajemnego obrażania, chorobliwej podejrzliwości. Wydaje mi się, że myślenie, oparte na podstawach logiki, było obecne.

Z ciekawości wysłuchałem więc w ZET-ce dzisiejszej audycji prowadzonej, od lat wielu, przez Monikę Olejnik. I cóż było omawiane. Czy poseł Niesiołowski przeprosił panią redaktor Stankiewicz za swoje zachowanie przed Sejmem,  do czego zachęcał go sam premier Tusk? Czy prezydent B. Komorowski zwrócił uwagę, podczas rozmowy, którą panowie odbyli, przewodniczącemu Solidarności P. Dudzie na niestosowność blokady Sejmu? Czy pani minister J. Mucha słusznie chciała zmienić hotel „Bristol”, w którym ma mieszkać reprezentacja Rosjan podczas  Euro 2012, na inny, bojąc się manifestacji zwolenników J. Kaczyńskiego i A. Macierewicza w miesięcznicę smoleńskiej tragedii? Nie obyło się oczywiście bez wtrętów o niewyjaśnieniu przez rząd przyczyn samej tragedii. Jak należało zareagować na homofobiczne wystąpienie przedstawiciela PiS w Sejmie i czy J. Palikot winien karnie odpowiadać za publiczne zapalenie marihuany? Wreszcie czy pan (ojciec) T. Rydzyk winien dostać koncesje na cyfrową telewizję?

Tematów wiele, ale treści mało. Wytworzył się bowiem taki obyczaj, że przedstawiciele poszczególnych ugrupowań prezentują nie swój lecz partyjny punkt widzenia w danej kwestii. Ponadto bronią „swoich” do upadłego. Wiedzą bowiem, że zejście z jedynie słusznej linii swojej partii może się dla nich skończyć źle. (Doświadcza tego, kiedyś świetny bramkarz , a dzisiaj, pożal się Boże, poseł PiS Jan Tomaszewski za to, że powiedział , iż będzie kibicował Niemcom i parę innych jeszcze głupstw. Nie mieści się to oczywiście w nacjonalistycznej linii PiS więc został zawieszony na miesiąc w prawach członka klubu parlamentarnego i partii.) Dochodzi do tego wzajemne przekrzykiwanie się, co dla słuchacza oznacza niezrozumienie wypowiadanych słów.  Na swój sposób współczuję Monice Olejnik. Ale cóż wybrała taki zawód i stara się wykonywać go jak najlepiej.

A od ważnych tematów aż trzeszczy. Euroatlantycki kryzys, napięta sytuacja w Grecji i jej następstwa dla UE i jej członków, los euro jako waluty, skutki zwycięstw lewicujących ugrupowań w rezultacie kolejnych wyborów, sytuacja w Rosji i na Ukrainie, rzetelna ocena stanu przygotowań do zbliżających się Mistrzostw Europy i wnioski zeń wynikające dla poprawy zarządzania państwem i jego agendami, (nie)sprawność administracji publicznej itd. itp.

Czy rzeczywiście słuchacze wolą pyskówki i monologi? Nie wiem jak wygląda słuchalność tego typu audycji, ale rolą polityków jest także kształtowanie poglądów obywateli, a nie tylko przypodobywanie się im. Czy takich czasów jeszcze doczekamy?  A może to już ja jestem z innej epoki?

Jan Król, 27.05.2012.

1 KOMENTARZ

  1. Niestety, ma Pan rację. Dziennikarstwo, a w szczególności publicystyka schodzą na psy. Wszakże to sami redaktorzy nadają formę i wprowadzają treść takich audycji – swoim gościom dyktują tematy, prowokują do ostrej wymiany zdań etc. Im bardziej są te treści kontrowersyjne i głośniej artykułowane, tym lepiej dla odbiorcy – uważają. Liczy się tylko oglądalność, słuchalność, poczytność. Niestety, także dla Moniki Olejnik.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.