Nie ma w naszym kraju dobrych i udanych doświadczeń z stosowaniem demokracji bezpośredniej, jaką jest właśnie referendum ogólnokrajowe. Dotychczas udało się jedynie to najważniejsze referendum (z roku 2003), w sprawie przystąpienia Polski do Wspólnoty Europejskiej. Ale była to rzeczywiście sprawa o zasadniczym znaczeniu. Kampania referendalna trwała kilka miesięcy. Samo referendum przeprowadzono w ciągu dwóch dni, co okazało się bardzo istotne. Naturalnie ówczesna frekwencja, chociaż wystarczająca, też nie była porywająca, ani imponująca.

Wspomniany artykuł konstytucji mówi, że referendum jest wiążące, „jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do glosowania”. To bardzo wysoki próg wyborczy, o którym zawsze warto pamiętać. Zatem przy frekwencji zarejestrowanej 6 września 2015 roku na poziomie 7,8 %, zabrakło aż 42, 3 %. Takiego rażącego wyniku dla polskiej demokracji, nikt nie przewidział. Wspominając medialny ogląd referendum w ostatnich dwóch tygodniach, prawie kwestia ta była niezauważalna, a na pewno już nie miała „szczególnego znaczenia”. Także większość partii politycznych nie zaangażowała się w proces referendum. Dziwić się jednak należy tym politykom, którzy tryumfują z powodu nieudanego referendum. W żadnym państwie demokratycznym nieudane referendum nie może być powodem do zadowolenia, ani tym bardziej do tryumfalizmu politycznego. Albowiem w ostatecznym rozrachunku, to istotny i bolesny objaw słabości naszej demokracji.

Chciałoby się jak najszybciej zapomnieć o referendum z 6 września 2015 roku. Ale kilka konstatacji należy jednak podjąć. Niewątpliwie nie wolno w bieżącej rywalizacji politycznej, nawet w kampanii wyborów prezydenckich, nadużywać konstytucyjnego referendum. Nie można jednak odmówić ówczesnemu Prezydentowi RP Bronisławowi Komorowskiemu dobrych intencji. Trudno też byłoby, nawet opozycji politycznej, uznać postawione pytania za mało istotne. Druga konstatacji dotyczy Państwowej Komisji Wyborczej i autora referendum. A mianowicie w dalszej przyszłości należy zapewnić podstawowe środki finansowe na kampanię referendalną, tak, aby dotrzeć do społeczeństwa z informacją o znaczeniu inicjatywy referendalnej. Po trzecie, w jakimś stopniu zawiodła dużą część klasy politycznej. Wielu polityków nie zdało egzaminu z tej lekcji demokracji. Po czwarte, w tak zasadniczych kwestiach jak referendum ogólnokrajowe, należy w przyszłości poszukiwać szerszego kompromisu i porozumienia. Po piąte, referendum z 6 września 2015 roku jest dużym ostrzeżeniem dla polskiej demokracji. Trzeba poszukiwać głębszych wniosków i środków zaradczych na przyszłość. Po szóste, referendum prezydenta B. Komorowskiego zostało skonfrontowane z referendum prezydenta Andrzeja Dudy. Nikomu nie wyszło to na dobre. Wielkie spory w tej kwestii podzieliły i zniechęciły przemożną większość społeczeństwa do udziału w nim. Po siódme, nie zapomnijmy również, że znacznie ponad 2,4 milionów Polaków wypełniło swój obywatelski obowiązek. Zapewne w naszym pokoleniu nie prędko będzie wola powrotu do idei referendum ogólnokrajowego. Ale życie toczy się dalej. W ostateczności uczymy się również przez doświadczenie, nawet tak trudne jak to ostatnie.

I na sam koniec ostania refleksja Trzeba wyciągnąć z referendum ogólnokrajowego z dnia 6 września 2015 roku, wniosek najważniejszy. A mianowicie, aby nikogo z nas nie zabrakło przy urnach w dniu wyborów parlamentarnych zarządzonych na dzień 25 października 2015 roku. To bowiem będzie dla każdego z nas zasadniczy egzamin z postawy obywatelskiej.

Jan Kulas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.