Fot. Muzeum Miasta Gdyni

Dokładnie 8 grudnia 1933 roku otwarto w Gdyni wielki Dworzec Morski. Już wtedy nikt nie miał wątpliwości, że to moment o historycznym znaczeniu. Po wielu latach problemów z infrastrukturą, port w Gdyni zyskał tętniącą życiem bramę na świat i piękną wizytówkę miasta.

Fot. Muzeum Miasta Gdyni
Fot. Muzeum Miasta Gdyni

 

Na uroczystość otwarcia Dworca Morskiego w Gdyni przybyły pierwsze osoby w państwie – minister przemysłu i handlu Ferdynand Zarzycki, minister spraw zagranicznych Józef Beck oraz przedstawiciele Rady Ministrów, instytucji państwowych, wojska i duchowieństwa. Jak mówiono podczas otwarcia – czas był już najwyższy, bo dynamicznie rozwijający się gdyński port i stale rosnący ruch pasażerski wymagał dworca z prawdziwego zdarzenia. Od sierpnia 1923 roku, kiedy po raz pierwszy zawitał do Gdyni pełnomorski statek – francuski parowiec „Kentucky”, do końca lat dwudziestych ruch pasażerski sięgał około 24 tysięcy ludzi rocznie. Szybko zdano sobie sprawę, że tymczasowa stacja emigracyjna musi zostać zastąpiona przez obiekt o odpowiednim zapleczu logistycznym, jednocześnie użyteczny i reprezentacyjny.

Dworzec postanowiono usytuować przy Nabrzeżu Francuskim i Holenderskim. Projekt sporządziła firma Dyckerhoff & Widmann S.A. Oddział Katowice, natomiast układ funkcjonalny opracował Wydział Budowy Portu Urzędu Morskiego. Dokumentacja została oddana w grudniu 1932 r. i ruszyła budowa. W zaledwie dwanaście miesięcy liczący 2,5 tysiąca metrów kwadratowych Dworzec Morski i i jeszcze większy Magazyn Tranzytowy były gotowe.

Fot. Muzeum Miasta Gdyni
Fot. Muzeum Miasta Gdyni

Sam budynek był nie tylko funkcjonalny – od początku zadbano, aby wpisywał się on w modernistyczną zabudowę miasta. Piękną fasadę budynku ozdobiły jedynie dwie płaskorzeźby polskich orłów. Na dachu znalazła się czworokątna kopuła zwieńczona świetlikiem zapewniającym oświetlenie głównego holu. Wokół niego wzniesiono kolejne dwa piętra. Dzięki takiej budowie, każdy podróżny – nawet ten, który po raz pierwszy postawił tu nogę – bez trudu mógł się tu odnaleźć mimo tłumów i prawie nigdy nie słabnącego ruchu. Większość mozolnych formalności – bez względu na to, czy ktoś właśnie przypływał czy odpływał – i tak można było uregulować dopiero w Obozie Emigracyjnym mieszczącym się w jednej z północnych dzielnic Gdyni, Grabówku. Dla pasażerów przypływających statkami Dworzec Morski miał być przede wszystkim symbolem państwa zasługującego na swoją obecność nad Bałtykiem.

Główne wyjście prowadziło na miasto, mniejsze – w obu bocznych ścianach – na rampy kolejowe. Wnętrze dworca było starannie przemyślane. Patrząc od wejścia, na wprost znajdowały się schody na wyższe poziomy, po lewej stronie mieściła się placówka pocztowa, a po prawej punkt odbioru bagażu z kolei. Tutaj panował zawsze największy ruch – wielu pasażerów bowiem przyjeżdżało do Dworca Morskiego koleją. Po odebraniu walizek, pasażer mógł nadać wiadomość o swoim przybyciu, udać się na miasto lub na wyższym piętrze dopełnić formalności związanych z zaokrętowaniem na statek.

Na pierwszym piętrze znajdował się inspektorat emigracyjny. Po lewej stronie – wciąż patrząc od strony głównego wyjścia znajdował się punkt obsługi celnej – prawdopodobnie najważniejszy urząd w budynku Dworca. Z kolei po prawej stronie nadawano bagaż – w zależności od kierunku podróży na statek lub do pociągu.

Dopiero ostatnie piętro oferowało podróżnym nieco wytchnienia. Znalazło się tu miejsce na aż dwie sale restauracyjne, gdzie można było odpocząć, posilić się i we względnym spokoju poczekać do czasu swojego wyjazdu lub przyjazdu kogoś bliskiego. Tak jak i na pierwszym piętrze, z galerii można było obserwować centralny hol gmachu. Komfort podróżnych z pewnością poprawiały toalety na każdym piętrze, w jednym rogu budynku te przeznaczone dla kobiet, w drugim dla mężczyzn.

Po prawej stronie ostatniego poziomu znajdowała się również ta część Dworca, do której mało kto chciał zaglądać. Swoją siedzibę miały tu służby pilnujące porządku i bezpieczeństwa. Część pomieszczeń zajmowały rezerwy policji, w innych rezydowała brygada śledcza, niezbędna w miejscu takim jak port pasażerski. Interesowała się ona głównie sprawami kryminalnymi, takimi jak przemyt, ale można przypuszczać, że ze względu na szczególną sytuację międzynarodową także i służby wywiadu oraz kontrwywiadu nie spuszczały tego miejsca z oka. Do dyspozycji policji pozostawały trzy pojedyncze cele dla osób zatrzymanych.

Fot. Muzeum Miasta Gdyni
Fot. Muzeum Miasta Gdyni

Przez Dworzec Morski przewijały się setki, a nierzadko tysiące ludzi dziennie. Był on przystanią dla siedmiu statków polskiej żeglugi pasażerskiej, które pływały po całym świecie, a ich stałe trasy obejmowały miedzy innymi obie Ameryki. Zapewnienie sprawnego działania tak złożonej infrastruktury byłoby niemożliwe bez między innymi szpitala na Babich Dołach, do którego można było skierować chorych z przybywających do portu jednostek. Szybką komunikację między statkami a Dworcem i szpitalem zapewniała łódź „Samarytanka” – pierwsza w pełni zaprojektowana i wykonana w lokalnej stoczni.

Jednak życie Dworca nie kończyło się na obsłudze i kontroli pasażerów. Piękny i przestronny budynek mieścił także parafię portową „Stella Maris”. Po kilku miesiącach od otwarcia, Dworzec stał się ważną i integralną częścią kulturalnego krwiobiegu Gdyni. To tutaj mieszkańcy urządzali zabawy, w nim odbywały się zjazdy najróżniejszych organizacji i stowarzyszeń. Były tu i wiece wyborcze, i zawody sportowe, nigdy też nie brakowało widowisk artystycznych. Słynne były zwłaszcza bale sylwestrowe, na których spotykały się elity miasta.

Ten rozkwit brutalnie przerwała wojna. Okupacja niemiecka pozbawiła Dworzec jego dotychczasowej funkcji – gmach przebudowano i przystosowano do zadań biurowca. Zniknęły oczywiście wszelkie ślady, które w jakikolwiek sposób łączyły go z państwem polskim. Od 1942 roku przeniesiono tu biura Kriegsmarine. W październiku następnego roku na budynek spadły bomby alianckiego nalotu. Poważnie ucierpiała północno-zachodnia część głównego gmachu, której dokładnej rekonstrukcji nie podjęto się aż do 2013 roku. Co ciekawe, władze niemieckie nie chcąc przyznać się do poniesionych strat, długo jeszcze retuszowały kolportowane zdjęcia.

Zakończenie wojny nie przyniosło Dworcowi Morskiemu tylu zmian, ilu życzyliby mu jego miłośnicy. Nowe władze ulokowały w nim Kapitanat Portu i urząd pocztowo-telegraficzny. Nie odrodził się jednak ruch pasażerski. Zamiast tego budynek był milczącym świadkiem tamtej szczególnej epoki. Służby bezpieczeństwa długo blokowały ruch pasażerski odbywający się drogą morską. Chociaż transatlantyk „Batory” nadal wychodził z gdyńskiego portu i płynął do Ameryki, Polacy mieli bardzo ograniczone możliwości korzystania z rejsów. W końcu z powodu zimnowojennych napięć, zmieniono trasę statku i odtąd nie pływał on do Stanów Zjednoczonych, a do Kanady.

Fot. Muzeum Miasta Gdyni
Fot. Muzeum Miasta Gdyni

Historia Dworca Morskiego była jednak ściśle związana z historią miasta i kraju. I tutaj więc musiała zawitać odwilż polityczna w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. W związku z tym, w 1957 roku budynek odzyskał dawną funkcję, choć nie dawną pozycję. Przez kilka lat nastąpiły zmiany, których nie dało się już cofnąć. Duża część gmachu została oddana Urzędowi Pocztowemu, kontrolowano przepływ ludności, zaszły też wielkie zmiany w transporcie i charakterze żeglugi pasażerskiej. Z biegiem lat stawała się ona coraz bardziej ekskluzywna – samoloty latające na trasach międzykontynentalnych nieuchronnie odciągały od niej kolejnych podróżnych. Pozostali ci, którzy mieli nieco więcej czasu i pieniędzy, a może i pewien sentyment do morskiej wędrówki. Nie brakowało wśród tych pasażerów również takich, którzy decydowali się na ucieczkę z kraju, niektórzy z powodów politycznych, inni ekonomicznych.

Budynek zasiedlały powoli kolejne instytucje i urzędy. Oprócz poczty, Urzędu Celnego, Wydziału Usług Żeglugowych Zarządu Portu Gdynia mieściły się tu ekspedycja PKP i Morska Agencja w Gdyni. Zmierzch Dworca jako przystani polskiej żeglugi pasażerskiej i latach doceniono wybitne znaczenie gmachu dla historii Gdyni i 24 kwietnia 1990 roku został ostatniego polskiego transatlantyku „Stefana Batorego” dokonał się w 1988 roku. Odtąd był to już tylko biurowiec, a Magazyn Tranzytowy stał się zwykłym magazynem. Dworzec podzielił los innych tego typu obiektów na całym świecie, ich rolę przejęły lotniska. Po kilku on wpisany do rejestru zabytków.

Przez kolejne dwie dekady rodziło się wiele pomysłów jak wykorzystać ten unikalny obiekt. Powstające Muzeum Emigracji daje nadzieję, że po długim czasie Dworzec Morski odzyska swoją rangę a pamięć o tych milionach Polaków, którzy przez niego przeszli, zostanie zachowana. Ważne, że ma ono nie tylko rozbrzmiewać echami ich kroków, ale umożliwić spotkanie rozsianych po świecie ludzi, niektórych z nich zaś być może skłonić do innej podróży – tym razem intelektualnej – w poszukiwaniu własnej tożsamości.

Tekst: Muzeum Emigracji w Gdyni

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.