Miała być najnowocześniejsza w Polsce i zachęcać do inwestowania niemieckie koncerny energetyczne. Na razie wywołała międzynarodowy skandal – biogazownia w Lęborku, która z powodu sporu o oddziaływanie na środowisko być może nigdy nie powstanie.
W 2007 roku Powiatowy Inspektor Sanitarny w Lęborku pozytywnie zaopiniował budowę biogazowni na obrzeżach miasta. Miało do niej trafiać ponad 75 tysięcy odpadów z powiatu lęborskiego. Mimo zielonego światła Sanepidu i miasta inwestycja jednak nie powstała. – Atrakcyjnie położoną działkę kupił niemiecki koncern, który postanowił wybudować w tym samym miejscu o połowę mniejszą i znacznie nowocześniejszą biogazownię. Do tej pory nie otrzymał jednak pozwolenia na tę wielomilionową inwestycję – mówi mecenas Mirosław Rekowski, który reprezentuje inwestora. Podobnych bigazowni jest już kilkadziesiąt na terenie Niemiec. Bliźniaczą otwierała trzy lata temu sama kanclerz Angela Merkel. Po wielu miesiącach przygotowań do inwestycji i wydaniu ponad dwóch milionów złotych okazało się, że mimo wcześniej wydawanych pozytywnych decyzji, teraz na tej samej działce bigazownia stanąć już nie może. – Decyzja jest negatywna – mówi Zbigniew Barański, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Lęborku. Niemiecki inwestor nie rozumie zachowania lęborskiego inspektora sanitarnego, tym bardziej, że budowę biogazowni dwukrotnie pozytywnie zaopiniowała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku. Choć na inwestycję watrą 50 milionów złotych liczyły władze Lęborka, dziś nie bardzo wiedzą jak się zachować. Tymczasem konflikt o ekologiczną inwestycję ma nie tylko wymiar lokalny. Może wywołać także międzynarodowy skandal, ponieważ na otwarciu pierwszej z kilkunastu planowanych w Polsce biogazowni miała także pojawić się kanclerz Angela Merkel. Wiadomo już, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Burmistrz Lęborka zapowiada, że jeżeli miasto przegra sądowy spór, wówczas zgodzi się na budowę biogazowni nawet wbrew opinii Sanepidu.