Niektórzy publicyści i komentatorzy przywołują filmową klasykę: „Ojca chrzestnego”, „Zbiega z Alcatraz”, „Dawno temu w Ameryce”. A ja jestem świeżo po obejrzeniu 2. sezonu serialu „Narcos”. A więc na bieżąco porównuję ten serial do toczącej się walki pomiędzy czołowymi aktorami rządzącej partii (nie wymieniam jej nazwy ze względu na całkowitą nieadekwatność słów ją określających z tym co czyni) ze światem przestępczym w tle. Różnica między filmowymi scenami, a tym co widzimy na naszym podwórku jest tylko taka, że tak w serialu jak i przywołanych tytułach trup się ścieli gęsto, a u nas trupów nie za wiele (chociaż prezydent Gdańska był bez wątpienia ofiarą politycznej nagonki, a liczne samobójstwa skazanych na głodowe emerytury byłych funkcjonariuszy są tego przykładem), ale nie wykluczone, że może być ich więcej.