Naukowcy z Estonii mają pomóc polskim archeologom morskim w ustaleniu daty budowy statku, którego wrak znaleziono w grudniu na plaży koło Łeby.
Oględziny fragmentów wraku przeprowadził dr Waldemar Ossowski z działu badań podwodnych Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Jego zdaniem pobrane do badań próbki drewna z kadłuba statku „nie pasują do żadnych istniejących skal dendrochronologicznych z terenu Polski”. Oznacza to, że drewno, z jakiego wykonano niegdyś statek, musi pochodzić z dalszych regionów, najprawdopodobniej z północnej Skandynawii, północnych krajów bałtyckich lub północnej Rosji. Pracownicy słupskiego Urzędu Morskiego przypuszczają, że jednostka została zbudowana z sosny syberyjskiej. Zdumieni naukowcy wysłali wyniki pomiarów do laboratorium w Estonii, które może posiadać materiały porównawcze umożliwiające datowanie wraka. Oględziny przeprowadzono 18 stycznia. Na podstawie dokonanych wówczas pomiarów archeolodzy uznali, że była to duża jednostka o długości 32,5 m, szerokości 5 m, zbudowana na północnym wybrzeżu Bałtyku nie wcześniej niż w XVIII wieku.
Wrak w połowie grudnia 2010 r. odkryli funkcjonariusze Straży Granicznej. Według nich jednostka miała ok. 50 m długości i 4-5 m szerokości. Obecnie zostały z niej jedynie fragmenty burt i pokładu, które są częściowo zanurzone w wodzie. Wcześniej archeolodzy z muzeum podejrzewali, że jest to XIX-wieczny kuter rybacki. Jak wyjaśniała Iwona Pomian z CMM, „wskazywały na to wykonane z miedzi nity, których używano w tamtym okresie przy konstrukcji stewy dziobowej”.
Swoją koncepcję pochodzenia wraku wysunął burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński. Opierając się na materiałach z niemieckiego archiwum w Bremen, uznał, że fragmenty kadłuba mogą być pozostałościami po barce Oldenfelde, która 23 stycznia 1921 r. podczas sztormu urwała się z holu i została wyrzucona na mieliznę na wschód od miasta. Chociaż Oldenferlde nie doznała znacznych uszkodzeń, ponowne zepchnięcie jej do morza wiązało się z tak dużymi kosztami, że armator zabrał z jednostki wszystko, co nadawało się do ponownego wykorzystania, a kadłub zostawił na plaży. Jednak zdaniem mieszkańców kurortu statek ten morze wyrzuciło na plażę w samej Łebie. Tymczasem wrak znaleziono aż 5,5 km na wschód od miasta.