Aż tu nagle, niewidoczny, cichy, tajemniczy wirus bez mała świat cały zaatakował, a szczególnie jego rozwinięty fragment: Chiny, Europę, USA, ale też i Iran. Rozprzestrzenia się ponad granicami, nie dysponuje armią, nie wydatkował miliardów na zbrojenia, nie sfrunął z kosmosu. Gospodarka stanęła, żłobki, przedszkola, szkoły, kina, teatry, galerie handlowe pozamykane, wszelkie imprezy sportowe poodwoływane, ludzie siedzą pozamykani w swoich mieszkaniach, nieraz bardzo ściśnięci. Bo koronawirus, o kryptonimie COVID-19, atakuje drogą kropelkową poprzez bliski, do dwóch metrów, kontakt nosiciela z osobami, które są w bezpośredniej jego bliskości.
Zaczęło się od Chin i Iranu, a tak się składa, że są one największymi aktualnie przeciwnikami Stanów Zjednoczonych Ameryki i osobiście ich prezydenta. Chinom Donald Trump wypowiedział wojnę handlową, a Iran najchętniej zaatakowałby militarnie. Nie przypadkowo pojawiły się w Ameryce sugestie, że to Chińczycy wypuścili dżina z butelki. Ale i na odwrót Chińczycy taki zarzut stawiają Amerykanom.
Daleki jestem od spiskowych teorii jednak nie tylko Chiny, ale i Iran, jako źródło zarazy, zastanawiają mnie.
Polskie władze skrupulatnie zastosowały się do zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia („nie będzie nam nikt w obcych językach narzucał co mamy czynić…” – kto jeszcze pamięta tę kompromitującą wypowiedź PAD) i zamknęły mieszkańców w domach z wyjątkiem dzielnych służb medycznych, ratowniczych, mundurowych, sprzedawców sklepów spożywczych, aptek i drogerii, którzy znaleźli się na pierwszej linii walki z epidemią. Życie stanęło w miejscu. Najgorzej, że nikt nie jest w stanie określić jak długo to potrwa. Miesiąc, kwartał, pół roku? Zakładać należy, że co najmniej do wakacji w takim stanie pozostaniemy. I albo fala zakażeń opadnie, albo będziemy zmuszeni wracać do „normalności” z wszelkim ryzykiem z tym związanym. Fachowcy – epidemiolodzy i wirusolodzy (bo tych tylko słucham uważnie, gdyż znają się na rzeczy) – mówią, że ta odmiana koronawirusa jest mutacją wirusa grypowego i szczególnie atakuje układ oddechowy w połączeniu z wysoką gorączką. Stąd takie zapotrzebowanie na respiratory. Wszyscy boją się, że zbyt duża liczba zarażonych z silnymi objawami (większość zarażonych przechodzi je bezobjawowo) może spowodować paraliż systemu ochrony zdrowia i wówczas przyszedłby czas na zachowania społeczeństwa wedle zasady „ratuj się kto może”. Nie zapominajmy, że ratownicy, pielęgniarki, lekarze też nie są wolni od groźby zarażenia. Wówczas silniejsi, pod różnymi względami, wyparliby słabszych i mogłoby dojść do niekontrolowanych zachowań ludzi.
Specjaliści przewidują, że wirus może dotrzeć nawet do 70-80% populacji, co nie oznacza, że wszyscy padną jego ofiarą. Dotychczas stwierdzono 1-2 procentową śmiertelność z jego powodu, chociaż we włoskiej Lombardii sięgnął poziomu 12%. Małym pocieszeniem jest też fakt, że atakuje głównie osoby starsze, schorowane, ze zmniejszoną odpornością.
Czy tylko paraliż, życia gospodarczego, społecznego lub kulturalnego może być lekarstwem na tego intruza? Szwedzi, mimo że do nich też dotarł, przyjęli inną strategię. Życie funkcjonuje u nich w miarę normalnie, gdyż wyszli z założenia, że w sytuacji w której nie ma dotąd skutecznego lekarstwa na tego drania, organizmy ludzkie muszą wytworzyć w sobie naturalną odporność. Czy ich metoda okaże się skuteczniejsza? I czy da się policzyć osoby, które umrą z innych niż koronawirusowych powodów, bo nie otrzymają na czas odpowiedniej pomocy tylko dlatego, że wszystkie siły i środki skierowane są na walkę z epidemią?
Stan lęku, napięcia i niepewności podkręcają też media. Wszystkie wiadomości rozpoczynają się od podania liczby nowych przypadków zarażenia i śmierci nim spowodowanej, nawet jeśli to jest tylko jedna osoba. A przecież codziennie umiera tylko w Polsce ponad jeden tysiąc, a z powodu znanej grypy umiera na świecie w każdej minucie jeden człowiek. Wiadomości winny się zatem zaczynać przykładowo w sposób następujący: „Dzisiaj w naszym kraju zmarło 1.150 osób, w tym „x” na raka,”y” na zawał serca, „z” popełniło samobójstwo, itd., a dwie z powodu koronawirusa”. Zupełnie inaczej odbierane byłyby takie informacje. Ale podkręcanie, zamiast tonowania, społecznej atmosfery to przecież specjalność współczesnych środków przekazu.
W naszym kochanym kraju nakłada się na to wszystko jeszcze perspektywa wyborów prezydenckich wyznaczonych na 10 maja. Gdyby prezydent A. Duda miał klasę (niestety nie ma jej) to wystąpiłby z prawdziwym orędziem do narodu, w którym zapronowałby, w porozumieniu ze swoimi konkurentami, przesunięcie terminu wyborów na przykład o jeden rok i poprosił o możliwość sprawowania swojej funkcji w tych nadzwyczajnych okolicznościach. Nie oczekiwałbym, że mógłby zadeklarować również rezygnację z osobistego startu w takich okolicznościach, chociaż powinien to zrobić. Ależ skąd! Bo prezes Kaczyński ubzdurał sobie, że wybory winny się odbyć, mimo braku do ich przeprowadzenia warunków, a niesamodzielny Duda milczy i stroi się w szaty „ojca narodu”. I nawet nocna akcja wrzucenia w Sejmie, wbrew wszelkiej logice, prawu i zasadom zmian w ordynacji wyborczej, do żadnej refleksji go nie skłania. Bo nie opanowanie epidemii, nie ochrona rzeczywiście zagrożonych ludzi i dziedzin życia tylko dalsze sprawowanie władzy jest dla nich najważniejsze. I to jest najsmutniejsze w tym całym nieszczęściu!
Jan Król, 31 marca 2020.
Spirala strachu jest metodą zarządzania, króra ma skrywać niedostatki systemu oraz ma stanowić tło, na którym jest malowany obraz „dobrego gospodarza”. Tego, który sprawia, że zaraza nas cudownie ominie. Przy okazji łatwo wyeliminować wrogów ludu, którzy ośmielają się krytykować taką metodę. Proste i sprawdzone w przeszłości. Czy skuteczne, czas pokaże.
Wybory majowe powinny zostać przełożone. To oczywista oczywistość.
Gdyby jednak JarKacz się uparł, by przeprowadzić je 10 maja br, to okaże się nie tylko szaleńcem w swych morderczych zapędach ale i samobójcą. Na Nowogrodzkiej (najpóźniej 10/15 kwietnia) dojdzie w takim wypadku do przewrotu pałacowego. Stojący u boku JarKacza pretorianie maja dzieci, rodziny, znajomych i przyjaciół. Oni wszyscy pragną utrzymania władzy ale nie chca ryzykowac i narażać życia i zdrowia najbliższych, zwłaszcza, ze maja dostęp do prawdziwych danych nt skutków zarazy. JarKacz nie ma dzieci ani rodziny a z przyjaciół jedynie mgr Przylebska. Jego wiedza opiera się na newsach TVP i opiniach schlebiających mu dworzan.
To oni obala Prezesa, władze w partii przejmie młodsze pokolenie (Morawiecki), na czele Obozu Zjednoczonej Prawicy stanie Z. Ziobro (?) . W wieczornym telewizyjnym wystąpieniu (J.Kurski poprze ZZ) nowi przywódcy (MM i ZZ) poinformuja, ze wielki wódz i strateg zaniemógł (z przemęczenia?), stracił wzrok i zrezygnował z aktywnego przewodnictwa Partii i Panstwa. Z.Z przekaze, ze wszystko wskazuje, iż JK był celowo wprowadzany w blad („wkrótce ujawnimy nazwiska prowokatorów”).
Następnie ogłosi, iż w trybie bezzwłocznym wystąpi do Marszałka i Sejmu o wprowadzenie stanu wyjątkowego i przełożenie wyborów na czas po epidemii. Suweren obwoła ZZ zbawca Narodu, Sejm skieruje do JarKacza podziękowania za ofiarna służbę Ojczyźnie i nada mu tytuł Ojca Narodu, PAD przyzna Order Orla Białego. Zabija dzwony a Kościół wezwie do modłów za starego i nowego przywódcę. ZZ powołany zostanie na premiera rzadu RP, wicepremierem ds gospodarki i walki ze skutkami epidemii mianowany zostanie MM, wicepremierem ds komunikacji społecznej i repolonizowanych mediów – J. Kurski.
Nieprawdopodobny scenariusz? Oby! Gdyby jednak okazał się prawdziwy, to czekają nas byc może czasy podobne do czasów rzymskich, gdy Tyberiusza zastapił Kaligula lub tez do czasów sowieckich gdy Lenina zastapił Stalin.
Tadeusz Szumowski
Podzielam te bardzo racjonalne opinie, bo histeria koronowirusowa zaćmiła u większości zdrowy rozsądek, z wyjątkiem tych, którzy wiedzą gdzie są maliny i jak je podstępnie zebrać. Znam trochę Szwedów, mam zawsze świeże informacje, wiem, że ich mało towarzyski, nawet rodzinnie, tryb życia nie powoduje konieczności masowej izolacji, powszechnie przyjęli strategię rządu, że po prostu trzeba przechorować i to realizują, czemu także sprzyja brak rozwiniętego katolicyzmu z wiarą w cuda – ich luteranizm jest bardzo pragmatyczny. Z testami nie ma problemu, bo zasadniczo nie robią, uważają, że każdy jest odpowiedzialny i sam się będzie izolować w razie potrzeby.
Wniosek, aby informować o zgonach ogółem i w rodzajach powinien być zasadą od dawna.
Jeszcze dodam, że w Szwecji wszystko działa, zwłaszcza szkoły, bo rząd wie, że rodzice nie mają dzieci z kim ich zostawić, a w domu nie nauczą tak jak nauczyciele. Z naszego punktu widzenia, jest toi eksperyment, ale znając szwedzką mentalność, powinien się udać – w razie czego zmienią tryb postępowania, co zostanie przyjęte ze zrozumieniem.