Próba wzajemnych relacji nastąpiła w latach 2008-2012, kiedy gospodarka Katalonii odczuła kryzys. Rząd Katalonii wystąpił wówczas do Madrytu o podniesienie kwoty dla regionu. Rząd krajowy odmówił i nałożył kolejne podatki, to był o ten jeden most za daleko.
To co się dzieje teraz na ulicach, to jest już polityka. Jesteśmy przygotowani do protestu, jednak mamy świadomość, że rząd Hiszpanii jest gotów na wszystko, nawet represywne rozwiązania i stan wyjątkowy, żeby zdławić protest. Nie będziemy prowokować, rozwiążemy ten problem stopniowo, krok po kroku. Nie zostało podjętych przecież wiele decyzji, które mają dla nas znaczenie, co z UE, jaka waluta będzie przyjęta i przede wszystkim na jakim poziomie niezależności nam zależy.
Jestem Hiszpanem ale Katalończykiem przede wszystkim, zakończył rozmowę.
Muszę przyznać, że protesty uliczne były świetnie przygotowane. Nie było jednego centralnego zgromadzenia. Każda dzielnica Barcelony gromadziła swoich mieszkańców, od najmłodszych do najstarszych. Część zgromadzenia przybierała formę fiesty a część brała na siebie konfrontacje z policją stojącą z bronią i gazem. Młodzi napierali na policję, a następnie usuwali się, chwila przerwy i kolejna szarża, odsuwająca policję od zgromadzonych. Głównymi arteriami miasta spacerowali protestujący w małych grupach, owinięci we flagi Katalonii.

Niestety jak zawsze, pod wszystkie protesty podpinają się różne grupy niezadowolonych mniejszości. I tutaj do głosy doszły hasła i flagi Che Guevary. Komunizm również znalazł swoje miejsce w historii Hiszpanii, nie życzę jednak Katalonii komunizmu i liczę na mądrość elit.
Przecież za chwilę Bawaria, Flandria będą również mierzyć się z rządami krajowymi. Wygląda na to, iż Katalonia wybierze słoweński model odzyskiwania samodzielności.