Pierwszy bezpośredni kontakt z przywódcą „Solidarności” miałem z początkiem września 1980 roku w Gdańsku, kiedy to w imieniu i z upoważnienia Ryszarda Reiffa, ówczesnego przewodniczącego Stowarzyszenia Pax, w którego kierownictwie zasiadałem, przekazałem informację, że Pax z cały swoim potencjałem organizacyjnym i wydawniczym będzie wspierał powstającą „Solidarność”. I z tego zobowiązania wywiązał się do końca, czyli do chwili gdy R. Reiff, jako jedyny członek Rady Państwa, głosował przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Potem miałem to szczęście mieć słynne zdjęcie z Lechem Wałęsą w związku z wyborami 4 czerwca 1989 roku. W wyborach prezydenckich w 1990 roku wspierałem T. Mazowieckiego, ale miałem świadomość absurdu jego walki z Wałęsą. Ostatnio miałem przyjemność zasiadać w Radzie Nadzorczej Instytutu Lecha Wałęsy i mieć okazję do kilku spotkań z naszym noblistą. Nie byłem jego współpracownikiem, bo też przypuszczalnie nie nadawałbym się do takiej współpracy ze względu na swoją osobowość ceniącą niezależność, wolność i nie tolerowanie instrumentalnego traktowania kogokolwiek. Lecz stosunek do L. Wałęsy miałem i mam wielki gdyż doceniam jego polityczny instynkt, niezłomność oraz szacunek dla demokracji i gospodarki rynkowej.

Dlatego burza spowodowana ujawnieniem przez wdowę po gen. Czesławie Kiszczaku kwitów (których prawdziwość nie została jeszcze zbadana) obarczających rzekomo współpracę Wałęsy z bezpieką na początku lat 70-tych boli. Daje bowiem przysięgłym wrogom Wałęsy amunicję do strącenia go z piedestału, a jednocześnie daje pretekst do kolejnej akcji rujnującej wizerunek Polski. Przecież gdyby Wałęsa rzeczywiście był kiedykolwiek agentem SB to czy komuniści dopuściliby do tego aby otrzymał pokojową nagrodę Nobla, aby powrócił na stanowisko przewodniczącego odrodzonej po stanie wojennym „Solidarności”, albo skutecznie ubiegał się o stanowisko prezydenta RP?

lech-walesa-jan-krol

Życie człowieka oceniać należy w jego całokształcie. Nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi. Mnie także nie podobały się wszystkie zachowania i decyzje Wałęsy. Nie akceptowałem nagłego rozwiązania Komitetów Obywatelskich, popełnił błąd rozwiązując parlament po nieuzyskaniu przez rząd Hanny Suchockiej votum zaufania, miałem wielki dystans i czułem niesmak wobec całej akcji wymierzonej przeciwko Józefowi Oleksemu, jako urzędującemu premierowi, zabawne, ale i groźne były podejmowane przez niego, jako prezydenta, próby rządzenia dekretami. Jednak dążenie do uczynienia z Lecha Wałęsy współpracownika s-becji jest niegodziwe. To Wałęsa prowadził 10-cio milionową „Solidarność”, to Wałęsa wytrzymał ogromną presję stanu wojennego, wykorzystującego szantaż i prowokacje, aby odpuścił walkę o wolność, to Wałęsa stał się rozpoznawalnym symbolem Polski w świecie!

Warto też postawić pytanie, czy jeśli Jarosław Kaczyński wraz ze swoim nieżyjącym bratem mieli podejrzenia co do wiarygodności Wałęsy to dlaczego byli promotorami jego prezydentury? A może sami byli sterowani przez wraży postkomunistyczny układ? Czy zatem nie ponoszą politycznej i moralnej odpowiedzialności za taką cyniczną grę? Ale sprytnie się od tej odpowiedzialności uchylali mamiąc znaczną część opinii publicznej wątpliwą wizją lepszej Polski.

Inną sprawą jest przechowywanie w prywatnych zasobach tajnych akt. Rzeczywiście z niszczeniem i wyciekiem teczek bezpieki III RP nie poradziła sobie. Ale to też była pewna cena za przeprowadzenie bezkrwawej rewolucji, którą moim zdaniem warto było zapłacić.

Jan Król, 23.02.2016.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.