Obydwie publikacje pokazują sylwetki i ludzi i polityków, których mimo pokoleniowej różnicy wieku (równo 25 lat) bardzo wiele połączyło. Śmiałbym nawet zaryzykować tezę, iż B. Komorowski pozostaje uczniem i kontynuatorem linii Mazowieckiego. Cóż takiego zatem ich łączy? Realizm, ideowość, umiłowanie ojczyzny, przywiązanie do chrześcijańskich wartości, antyklerykalizm, zdolność do dialogu i kompromisu, otwartość na świat i innych ludzi, docenianie życia rodzinnego i sprawdzonych przyjaciół.

mazowiecki-komorowski

Obydwaj zaczynali interesować się polityką w wieku około 20 lat. Dla T. Mazowieckiego był to czas tuż po wojnie. Dla B. Komorowskiego były to lata 70-te. Przy czym Mazowiecki swoje zmagania z nową rzeczywistością ustrojową praktykował bardziej w płaszczyźnie intelektualnej. Zawsze chciał wpływać na rzeczywistość jako publicysta mający swoje pismo. Komorowski, dojrzewający politycznie już w innym okresie, choć w tym samym PRL-u, angażował się w akcje bieżące (demonstracje, nielegalne wydawnictwa i ich kolportaż, wspieranie robotników). Dostrzec można także pewne różnice w ideowych akcentach, którym pozostawali wierni. Mazowiecki próbował chrystianizować, z pozycji personalistycznych, socjalizm. Komorowski pragnął niepodległości nie bacząc na geopolityczne uwarunkowania.

Niewątpliwie połączyła ich „Solidarność” i późniejszy okres internowania w Jaworzu gdzie mieli okazję spotkać się i poznać bliżej, a przełom 1989 roku spowodował ich wieloletnią współpracę. Nieprzypadkowo zatem B. Komorowski został wiceministrem Obrony Narodowej, posłem i sekretarzem generalnym Unii Demokratycznej właśnie na wniosek Mazowieckiego. Potem już samodzielnie zdobywał kolejne pozycje w państwie, czyli ministra Obrony Narodowej, marszałka Sejmu i wreszcie, w dramatycznych okolicznościach smoleńskiej katastrofy, prezydenta RP. Wówczas to Mazowiecki występował, do końca swoich dni, w roli mentora, dobrego ducha i doradcy prezydenta.

Życiowe losy tych nietuzinkowych postaci pokazują jak polityka może być sprawą ważną i poważną. Wymaga bowiem odwagi, determinacji, poświęcenia wsparcia najbliższych, kompetencji i wyobraźni. Udział w polityce to nie udział w konkursie piękności jak wielu się wydaje.

Podczas kilku rozmów jakie ostatnio odbyłem z młodymi ludźmi na temat zbliżających się wyborów prezydenckich ze smutkiem usłyszałem (na szczęście nie od wszystkich), że chyba nie wezmą w nich udziału bo i tak nie ma znaczenia kto będzie rządził. Zmartwił mnie taki punkt widzenia. Rozumiem powody rozczarowania i odwracania się od spraw publicznych wielu osób. Ale jest takie powiedzenie, że „jak sami nie zajmiemy się polityką to ona zajmie się nami”. Może więc, podczas wielkanocnej zadumy, warto sięgnąć po lekturę przywołanych książek i zastanowić się nad złożonością politycznych wyborów.

Jan Król, 29.03.2015.

1 KOMENTARZ

  1. Dla młodych – urodzonych po 1989 roku – którzy obecnie wchodzą w życie zawodowe, czas walki Mazowieckiego o demokrację w Polsce i częściowo czas działań Komorowskiego, jest czasem minionym i tak jest chyba traktowany. Być może byłby traktowany inaczej, gdyby większość współczesnych polityków – właściwie ze wszystkich ugrupowań – nie „zapracowało” na to, by przez wielu młodych polityka była traktowana jako brudne bajoro pełne śliskich stworów walczących ze sobą o lepszy kąsek albo (łagodniej?) jako brudna piaskownica zajęta przez rozkrzyczane (a nawet rozhisteryzowane) dzieci nie umiejące wspólnie zbudować jakiejś budowli ale za to biegłe w burzeniu budowli innych. Tym młodym jest obojętne, czy i jak „Polityka zajmie się nimi”, i nie zastanawiają się nad tym jaką cenę można za to zapłacić. Pewnie ufają w cudowne właściwości podstarzałej demokracji, która dała im wolność ale nie nauczyła odpowiedzialności, a brak odpowiedzialności ze strony zwykłych ludzi często kończy się końcem demokracji. Odpukać!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.