Można tak w nieskończoność ciągnąć tę listę absurdów, o których co rusz dowiadujemy się. Okazuje się jednak, że wszystko to może się dziać w naszym ukochanym kraju i nikt żadnej odpowiedzialności za to nie ponosi. Po części przyzwyczailiśmy się już do ich występowania i specjalnie się tym sytuacjom nie dziwimy. Ludzie zaczynają koncentrować się na własnych sprawach, i po części słusznie, gdyż zajmują się tym na co mają wpływ. Stąd też bierze się o wiele lepsza ocena osobistej czy rodzinnej sytuacji od tej ogólnej. Postawa taka przeradza się w pewien typ społecznej znieczulicy, hołdującej zasadzie: „moja chata z kraja”. Wyraża się ona tak w niskiej frekwencji wyborczej jak i w przypadkach gdy nikt z otoczenia nie zwraca uwagi, że kobieta będąca kilkukrotnie w ciąży nie ma później dzieci, a przez przypadek ktoś odkrywa, że noworodki są zakopane w ogrodzie, albo ich ciałka przechowywane są w beczce. W wielu przypadkach przykład idzie z góry. Dlatego solenne przyrzeczenia i obietnice wyborcze nie trafiają do wyborców i bardziej wzbudzają irytację niż są brane na serio.

Mimo to oceny minionego 25-lecia wypadają pozytywnie. Ostatnio miałem przyjemność uczestniczyć w ogłoszeniu wyników plebiscytu, zorganizowanego przez „Puls Biznesu”, na dorobek minionego ćwierćwiecza w gospodarce. Podczas uroczystości nominowani do wyróżnień, oceniali w skali szkolnej od 1 do 6, stan naszych osiągnięć. Średnia wyniosła 4,75. To bardzo wysoka ocena. Myślę, że przyznana częściowo na kredyt. Bo moja osobista wypada na 4. I wystawiam ją taką ze względu na te liczne absurdy, na niedokończone sprawy w rodzaju prywatyzacji, restrukturyzacji górnictwa czy przemysłu obronnego, słabość infrastruktury energetycznej i kolejowej, ciągle wysokie bezrobocie, a także z powodu licznych sygnałów cofania się z przyjętych wcześniej rozwiązań, co nastąpiło w przypadku systemu emerytalnego zabezpieczenia.

Wczoraj rozmawiałem z wieloletnim przyjacielem mieszkającym w Krakowie i zapytałem go: to na kogo będziesz głosował w niedzielę. Nie idę do wyborów – odpowiedział. Dlaczego? Bo nie ma na kogo głosować. Nieprawda odpowiedziałem. Macie świetną kandydatkę, a nazywa się Róża Thun. Matka czworga dzieci, zna cztery języki, jest do bólu uczciwa i kompetentna, jest Polką ze znakomitej rodziny i Europejką jednocześnie, bardzo ciężko pracowała w minionej kadencji. Przeczytaj z nią duży wywiad zamieszczony na Onecie i wówczas powiedz mi czy naprawdę nie ma na kogo głosować. Za dwie godziny zadzwonił i powiedział mi: miałeś rację. Idę na wybory i będę przekonywał jeszcze kilku swoich znajomych – powiedział.

Naprawdę nieraz wystarczy niewielki wysiłek, a poczujemy się mniej sfrustrowani i zniechęceni. A nie jest obojętne kto będzie reprezentował nas w Brukseli.

Jan Król, 23.05.2014.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.