Fot. kaszubi.pl

Jednym Kaszubi kojarzą się z upartymi, skąpymi i skłonnymi do bitki mieszkańcami Pomorza. Inni zwracają uwagę na wyjątkową pracowitość Kaszubów, ich przywiązanie do ziemi, tradycji i własności prywatnej.

Są i tacy, których wiedza na temat „Kaszëbë” ogranicza się do znajomości pochodzenia premiera Donalda Tuska, arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, aktorki Danuty Stenki, czy kolarza Czesława Langa.

Złośliwi i/lub ignoranci wspomną niekiedy jeszcze niesławną aferę „Dziadka z Wehrmachtu”, argumentując, że Kaszubi to przecież nic innego jak piąta kolumna niemiecka, która masowo i z odrazy do Polski wpisywała się na Volkslistę i ochotniczo służyła w niemieckim wojsku. Profesor Bogdan Chrzanowski w wywiadzie dla naszego portalu skutecznie rozprawia się z takimi „argumentami”.

Pomorze na samym dnie piekła – rozmowa z prof. Bogdanem Chrzanowskim >>

Kaszuby, region kulturowy w północnej Polsce można opisywać różnie. Ot, choćby za pomocą liczb.

Weźmy Kaszuby na języki

W przeprowadzonym w 2011 roku spisie powszechnym 108 tysięcy Pomorzan zadeklarowało, że w ich domach mówi się najczęściej po kaszubsku. – Liczbę Kaszubów szacuje się na około pół miliona, a blisko 17 tysięcy dzieci uczy się obecnie języka kaszubskiego w szkołach – mówi nam Łukasz Grzędzicki, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, organizacji założonej w 1956 roku. W 2013 roku w ramach ZKP funkcjonowało 65 oddziałów terenowych, a liczba członków Zrzeszenia wynosiła ponad 5,5 tysiąca.

W 2005 roku język kaszubski został oficjalnie uznany za jedyny regionalny język w Polsce. Naucza się go w wielu szkołach na Pomorzu na zasadzie lekcji „dla chętnych”. Zainteresowanie jest tak duże, bo jak przekonują mnie członkowie ZKP, dawna literatura, opisująca historię, mity i krajobraz kaszubski jest napisana właśnie w tym języku. – Ktoś kto chce dobrze poznać ten swoisty mikrokosmos, powinien posługiwać się językiem kaszubskim – argumentuje Grzędzicki.

Fot. kaszubi.pl
Fot. kaszubi.pl

Jeżeli jednak jesteś turystą, i z kaszubskiego kojarzysz jedynie zawołanie: „Jo!”, to nic straconego. Region ten możesz poznać jeszcze w inny sposób – za pomocą kubków smakowych. Charakterystyczna dla tego regionu kuchnia kręci się wokół rybich ośći i skrzeli. Jastarnia znana jest ze smaku wyjątkowej belony, ryby, która na kilka tygodni pojawia się w Zatoce Puckiej. Z kolei w pasie nadmorskim najczęściej rozchodzi się zapach ryby wędzonej. – Królem kaszubskiej kuchni są ziemniaki w mundurkach i śledzie w śmietanie – uśmiecha się prezes ZKP.

Kaszubi są dumni z zapachu i smaku rosnącej tutaj truskawki, która ich zdaniem zawojowała nie tylko polskie rynki, ale także i Europę. I jest już tak znana, że… drukuje się ją na znaczkach pocztowych.

Pozostańmy jeszcze na chwilę w klimacie turystycznych ciekawostek. Nieodłącznym towarzyszem Kaszubów jest tabakierka. „Proszek do kichania” jest dla nich tak ważny, że kiedy jakiś czas temu polskie urzędy w trosce o bezpieczeństwo i zdrowie rodaków chciały go zakazać, Kaszubi wystosowali do premiera list otwarty w obronie używania tabaki. Władza tym razem poszła po rozum do głowy i z planów się wycofano.

„Jesteśmy tutaj od zawsze”

Region Pomorza, o którym tutaj mówimy, to także odradzające się browarnictwo (używające m.in. receptur dawnych zakonów) i gros mitów na temat Stolemów, olbrzymów, poprzedników ludzi. Na Kaszubach do dziś można zaobserwować kamienie-giganty, które idealnie wpisują się w takie legendy.

Ale Kaszuby to przede wszystkim całe wieki historii. Mieszkańcy tego regionu mówią niekiedy o sobie, że są „ludźmi pogranicza”. Ludźmi, którzy na własnej skórze doświadczyli, co to znaczy mieszkać na terenie, gdzie ściera się kultura germańska z kulturą słowiańską. – Jesteśmy ludnością autochtoniczną Pomorza. W odróżnieniu od innych nie przyjechaliśmy tutaj po zakończeniu II wojny światowej. Jesteśmy tutaj od zawsze, w historii Pomorza ta nić kaszubska jest nieprzerwana i przeplata się przez wieki – przekonuje Grzędzicki.

Zdaniem szefa ZKP, po 1989 roku Kaszubi przeszli swoistą emancypację. Wykorzystali wolność i pchnęli swój region do przodu. – Pracowitością, przedsiębiorczością, przywiązaniem do prywatnej własności i staraniami o rozwój rodzimej kultury wyróżniają się także obecnie – przekonuje Grzędzicki.

To, że dzisiaj w wielu miejscowościach na Pomorzu wiszą dwujęzyczne (polskie i kaszubskie) tabliczki informacyjne, a kolejne rozgłośnie radiowe nadają audycje po kaszubsku nikogo już nie dziwi. Takie sytuacje jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłyby zupełnie nie do pomyślenia. – W PRL-u byliśmy traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Centralistycznie nastawione władze krzywo patrzyły na jakąkolwiek samorządność. Podejrzewano nas o dążenie przyłączenia do Republiki Federalnej Niemiec, co było oczywiście wierutną bzdurą – komentuje mój rozmówca.

O co chodzi z tymi Kaszubami?

Michał Kargul, doktor historii, regionalista, działacz wspomnianego wyżej Zrzeszenia w rozmowie ze mną przypomina, że nazwa „Kaszuby” po raz pierwszy pojawiła się w oficjalnym dokumencie w XIII wieku. Była to bulla papieża Grzegorza IX, która wspominała ofiarodawcę Bogusława, księcia Kaszub. Jej dokładna data: 19 marca 1238. Dzień Jedności Kaszubów obchodzony jest właśnie na pamiątkę tego wydarzenia.

Zdaniem historyka, przodkowie Kaszubów mogli mieszkać na tych terenach już kilka wieków wcześniej. Kronika Galla Anonima opisuje tamte rejony, wspomina o rodzącej się tam państwowości, o toczonych tam bojach. Niestety brak jest informacji, jakim mianem określały siebie mieszkające tam plemiona.

Skąd wzięła się nazwa „Kaszuby”? Hipotez jest sporo. Według niektórych naukowców, przymierzając się do rozwiązania tej zagadki najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na inne pytanie.

Skąd wzięła się nazwa: „Pomorze”? Według niektórych hipotez mówi się, że jej autorem są Polanie, którzy przyłączyli te ziemię do swego państwa, a mieszkające tu plemiona nazwali Pomorzanami. Są naukowcy, którzy twierdzą, że nazwa „Kaszubi” może być nazwą starszą, która pierwotnie oznaczała plemię lub kilka zamieszkujących tu plemion – tłumaczy Kargul.

Do ciekawych wniosków doszła również Danuta Pandowska, która ponad 20 lat temu wydała pracę o początkach występowania nazwy „Kaszubi”. Naukowiec prześledziła szereg dokumentów z XIII wieku i zaobserwowała, że „Kaszubi” pojawiają się w odniesieniu nie tylko do terenów Pomorza Zachodniego.

Wzmianki na ich temat dotyczą m.in. Meklemburgii, czy państwa Wieletów.
Mogłoby to wskazywać, że „Kaszubi” było to nazwa ogólna, kierunkowa, na kształt tego jak w XXI wieku słowem „Ruscy” określamy naszych pobratymców ze wschodu – mówi Kargul. – Pierwotnie być może określano Kaszubami pobratymców słowiańskich, którzy mieszkali na wschód najpierw od Obdorytów, później od Wieletów, a stopniowo ta granica przesuwała się coraz bardziej. Aż zadomowiła się na terenie Pomorza Środkowego – konkluduje historyk.

Zdaniem mojego rozmówcy, „złotym wiekiem dla Kaszubów” (chociaż podkreśla on nierozerwalność historii Kaszub z historią całego Pomorza) był prawie cały wiek XIII. Na terenach Pomorza Zachodniego rządzili wtedy Gryfici, książęta pomorscy, którzy wiek wcześniej przyjęli chrzest. Udało im się na pewien czas uniezależnić od swoich sąsiadów, choć cały czas musieli skutecznie lawirować pomiędzy ambicjami książąt brandenburskich, władców polskich i duńskich.
Był to jednak okres, o którym można powiedzieć, że przodkowie Kaszubów funkcjonowali w obrębie swojej państwowości – zaznacza Kargul.

Mity, które pozwalają prężyć muskuły…

Naukowiec przypomina pokrótce te wydarzenia dla Pomorza Zachodniego, które są istotne w próbie zrozumienia losów Kaszubów. Mówi o Bolesławie Krzywoustym i jego przyłączeniu Pomorza do Polski, układzie „na przetrwanie” w Kępnie, rządach krzyżackich na terenach Pomorza Gdańskiego, przyjęciu reformacji i rządach pruskich, które robiły wszystko, by zgermanizować tutejszą ludność.

Przez lata historia Kaszubów obrosła jednak pewnymi mitami, które są powtarzane do dzisiaj. Mówi się na przykład o tym, że w słynnej bitwie pod Wiedniem Jan III Sobieski miał do swojej dyspozycji także chorągwie kaszubskie, a wiele kaszubskich rodów otrzymało wtedy herby szlacheckie. – Takie przekonanie wyrosło z literatury, ale nie ma żadnych historycznych dowodów na potwierdzenie tych tez – mówi Kargul.

Co ciekawe, w hymnie kaszubskim znalazło się sformułowanie, że Kaszubi bili Krzyżaków. Taki „fakt” doskonale wpisywał się w XIX-wieczną retorykę kaszubskiego ruchu, opierającego się germanizacji, ale niestety nijak miał się do rzeczywistości. – Historia pokazuje, że przodkowie Kaszubów biorący udział w bitwie pod Grunwaldem walczyli pod sztandarem Wielkiego Mistrza – tłumaczy naukowiec.

W ferworze historycznych sporów można też niekiedy dowiedzieć się, że kaszubszczyzna sięgała dawniej aż za Noteć, lub po Roztokę, a wszyscy Pomorzanie to tak naprawdę Kaszubi. Niektórzy argumentują też, że książę Świętopełk nie lubił Polaków i tak naprawdę jest on wyzwolicielem Kaszubów i twórcą ich państwowości. Zdaniem doktora Kargula, żadne z tych argumentów nie pokrywają się z prawdą. Wskazuje on jednak, że właściwie każdy naród ma swoje mity. I nie muszą one oznaczać niczego złego, pozwalają za to zachować tożsamość.

…i takie, które wprawiają w kompleksy

Krzysztof Korda, historyk, autor wielu publikacji na temat historii Kaszubów i również działacz ZKP mówi z kolei o mitach, które są krzywdzące dla mieszkających na Pomorzu ludzi.
Najbardziej krzywdzącym mitem jest zdanie, że Kaszubi to Niemcy. Że w czasie drugiej wojny Kaszubi podpisywali Volkslistę, by się im lepiej żyło. Że służyli w Wehrmachcie dla swoich korzyści. Nie ma nic bardziej mylnego od takich tłumaczeń – uważa Korda.

Ludzie podpisywali Volkslistę, bo bardzo często nie mieli innego wyboru. Sam rozmawiałem z osobą, która dostała ultimatum: albo podpisujesz i wychodzisz jednym wyjściem, albo nie podpisujesz i wychodzisz drugim wyjściem, gdzie na Ciebie czeka już samochód do Stutthofu. Człowiek ten listę podpisał – relacjonuje historyk.

Korda przyznaje, że po aferze „Dziadka z Wehrmachtu” wielu starszych wiekiem Kaszubów zamknęło się w sobie i miało już dosyć rozmów na temat II wojny światowej. – Wcześniej dla mnie jako młodego chłopaka było oczywiste, że dziadek służył w niemieckim wojsku. Nie był to powód do wstydu, bo zdawałem sobie sprawę, jakie były wówczas realia. Ludzie szli do Wehrmachtu, bo dostawali karty mobilizacyjne i wiedzieli, że w ten sposób są w stanie ochronić swoją rodzinę, na przykład przed wysłaniem do obozu – komentuje Korda.

Mój pradziadek ukrywał się przed Niemcami do 1942 roku, wyszedł z ukrycia dopiero po tym, jak jego syna powołano do Wehrmachtu. Wiedział, że teraz nic mu już nie grozi, bo jego syn walczy dla Niemców.

Historyk wskazuje na przykłady dezercji z Wehrmachtu. Niektórzy Kaszubi przyłączali się do polskiego wojska poza granicami okupowanego kraju, inni uciekali do pomorskich lasów, by zyskać możliwość walki w szeregach Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”.

Wybieramy Polskę, bo co kaszubskie…

Mój rozmówca rozprawia się z mitem „Kaszub to Niemiec”, przywołując wydarzenia z początku XX-wieku. – Cofnijmy się do 1912 roku. W Gdańsku zakładana jest wówczas najważniejsza w naszej historii organizacja: Towarzystwo Młodokaszubów. Jej inicjatorem był doktor Aleksander Majkowski, lekarz z Kościerzyny, wybitna postać, autor wielu ważnych publikacji. Organizację tworzyła młoda inteligencja, ludzie wykształceni często na uniwersytetach niemieckich. Ruch kaszubski wybrał wówczas opcję na Polskę, zdając sobie sprawę, że tylko taka decyzja daje szansę na uratowanie tożsamości kaszubszczyzny – mówi Korda.

Co ciekawe, „Towarzëstwò Młodokaszëbów” wydaje przed wojną pismo „Gryf”, powołując się na hasło: „Co kaszubskie, to polskie”.

Po I wojnie światowej „opcja na Polskę” nadal nie słabnie. Kiedy w Paryżu toczą się rozmowy pokojowe, Kaszubi wysyłają do stolicy Francji dwóch ludzi (według legendy mieli tam iść pieszo) i stosowne dokumenty, które mają ukazać, że Kaszubi są Polakami, a teren Pomorza powinien przypaść Polsce.

Do dziś dla Kaszubów ważną datą jest 10 lutego, rocznica mających miejsce w 1920 roku zaślubin Polski z morzem.

Niestety Kaszubi bardzo szybko zawiedli się na Polsce. Pomorskie pułki zostały wysłane na front walki z bolszewikami. Pomorze obsadziły wojska, które zupełnie nie rozumiały specyfiki tego regionu i traktowały Kaszubów jako Niemców. W rezultacie dochodziło do różnych ekscesów i po skargach Kaszubów musiała interweniować specjalnie powołana do tego Komisja Sejmowa – przypomina historyk.

„Zrzeszonych nikt nie złamie”

Warto też zaznaczyć, że w czasie międzywojnia Pomorze stanowiło prawdziwy bastion dla endecji i do przewrotu majowego Kaszubi mieli jeszcze szansę na karierę w lokalnych urzędach. Po 1926 roku sytuacja się zmieniła, a pomorskie urzędy zaczęli obsadzać urzędnicy z centralnej Polski, związani z sanacją. – Sytuację próbowali wykorzystywać Niemcy, którzy w czasie dwudziestolecia wojennego w wydawanych po kaszubsku pismach przekonywali Kaszubów do wybrania opcji niemieckiej. Jednak taka propaganda znalazła tutaj niewielki posłuch – dopowiada reprezentant ZKP.

Wątków z Kaszubami w roli głównej jest oczywiście zdecydowanie więcej. Pojawia się na przykład historia o dziewiętnastowiecznej emigracji kaszubskiej do Kanady, która teraz owocuje międzypaństwowymi imprezami. Jedna z nich będzie miała miejsce po raz pierwszy w tym roku, na początku kwietnia, kiedy to kaszubska drużyna hokejowa z Kanady: „Kashubian Griffins” przyjeżdża do Polski zmierzyć się ze swoimi pobratymcami z Pomorza.

Moi rozmówcy wskazują na znane w ich regionie nazwiska. By wymienić tylko kilka: Gerard Labuda, historyk mediewista, badacz również dziejów Pomorza i Kaszub, Florian Ceynowa, rewolucjonista z czasów Wiosny Ludów, twórca pisowni kaszubskiej i pierwszych kaszubskich utworów literackich, Lech Bądkowski, dziennikarz, kaszubski działacz polityczny, pierwszy rzecznik Solidarności czy ksiądz Józef Wrycza, „ksiądz generał”, legendarny działacz konspiracyjny na Pomorzu.

My Kaszubi mamy takie powiedzenie: „Zrzeszonëch naju nicht nie złômie” – Zrzeszonych nikt nie złamie. Myślę, że nasza historia to udowadnia – puentuje Korda.

Redakcja: Michał Przeperski

____________________________________________________________

Autorem tekstu jest Sebastian Adamkiewicz. Artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Histmag.org na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.