2014 rok pechowo rozpoczął się dla wędkarzy. Od pierwszego stycznia w pomorskich rzekach można łapać trocie i łososie. Problem w tym, że ryb nie ma. Wszystko z powodu wrzodzienicy, która zdziesiątkowała populację ryb łososiowatych i doprowadziła do katastrofy ekologicznej w pomorskich rzekach.
Każdego roku pierwszego stycznia można było spotkać nad Słupią setki wędkarzy. Takich pustek jak w tym roku nie pamiętają jednak najstarsi wędkarze. Wszystko za sprawą wrzodzienicy, która już jesienią zdziesiątkowała populację troci i łosi w pomorskich rzekach.
– Nie ma co liczyć na złapanie łososia czy troci bo ryb w Słupi nie ma. Chore osobniki nie przeżyły. Nieliczne zdrowe z powodu wysokich temperatur już dawno spłynęły do morza – mówi Grzegorz Bronisz, wędkarz.
Choć doświadczeni wędkarze stracili nadzieje, że w Słupi można jeszcze złapać trocie czy łososie. Honoru wędkarzy postanowiło bronić młode pokolenie. Zapału wystarczyło jednak tylko na chwile.
– Jestem zaskoczony nie tylko brakiem ryb, ale nawet brakiem wędkarzy. Za chwilę zbieram sprzęt i uciekam do domu. Stanie nad rzeką nie ma sensu – dodaje Tomasz Ignatowicz.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej przyznają działacze Polskiego Związku Wędkarskiego.
– Nie wiemy co wywołuje chorobę ryb łososiowatych. Wiadomo jednak, że nasza wieloletnia praca związana z zarybianiem poszła na marne, ponieważ większość osobników ginie z powodu wrzodzienicy. Na kilka lat wstrzymujemy więc zarybienie pomorskich rzek w nadziei, że natura sama poradzi sobie z choroba – wyjaśnia Teodor Rudnik, prezes PZW w Słupsku.
Mimo, że w ciągu kilkunastu pierwszych godzin sezonu wędkarskiego w Słupi nie udało się złapać żadnej ryby, wielu miłośników wędkowania zapewnia, że pojawi się nad rzeką w poszukiwaniu wielkiej ryby.
– Nadzieja umiera ostatnia. Wiadomo, że mimo braku ryb każdy będzie próbował coś złapać – podsumowuje wędkarz Jan Warchoła.
Powodu braku ryb po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat nie zorganizowano w Słupsku zawodów wędkarskich rozpoczynających sezon trociowy i łososiowy.