Zarówno film jak też lektura książki Danuty Wałęsy „Marzenia i tajemnice” uświadomiły mi, że należy na tę nadzwyczajną parę spoglądać łącznie. Chyba nie byłoby Lecha bez Danuty i na odwrót, chociaż sam główny bohater niechętnie się do tego przyznaje. Wyobraźmy sobie, że pani Danuta, rodząca kolejne dzieci, stawia sprawę na ostrzu noża i mówi: albo ja i rodzina, albo twoja działalność. Podejrzewam, że 99% kobiet-żon tak by postąpiła. A ona? Mimo niejednokrotnie fizycznego i psychicznego wyczerpania jest przy nim. Trzykrotnie pokazana w filmie scena, przed kolejnymi zatrzymaniami przez milicję i SB, jak Lech Wałęsa zostawia na stole obrączkę i zegarek mówiąc, że jak nie będzie miała za co żyć to niech to sprzeda, ukazuje dramatyzm sytuacji w jakiej przez lata znajdowali się.

Wajda nie ucieka przed pokazaniem wielu najtrudniejszych momentów w których znajdował się pan Lech. Podejmuje więc też kwestię podpisania przez wówczas młodego, nikomu nieznanego robotnika, esbeckich kwitów z których jeden zawierał zobowiązanie do respektowania konstytucji co zostało potraktowane jako zgoda na współpracę. Uczynił to, kiedy Danuta rodziła pierworodnego, jakby na odczepkę, bo chciał być przy żonie i zobaczyć syna. To był błąd, jak wielokrotnie mówił i co film przypomina. Ale nie czynił nic co miałoby go kompromitować, bo w innym przypadku władza „ludowa” by mu to wyciągnęła, najpóźniej w stanie wojennym. Niech dzisiejsi przeciwnicy Lecha Wałęsy wstawią się przez moment w jego ówczesne położenie. Jestem pewien, że większość z nich miałaby pełne gacie, gdyby znaleźli się na jego miejscu. Dzisiaj, w wolnej Polsce przyjmują pozę niezłomnych i rżną gierojów.
Wałęsa w filmie Wajdy pokazany jest wielowymiarowo, gdyż takim właśnie był i jest. Mieści się w nim siła i słabości, świętość i grzeszność, odwaga i lęki. Jednocześnie miał w sobie ten znakomity instynkt i mądrość, które pozwoliły mu dokonać rzeczy wielkich. Gdy nastała noc stanu wojennego nie zwątpił w „Solidarność”, kiedy wielu zacnych ludzi, łącznie z przedstawicielami Kościoła, zachęcało go do spasowania, nie spasował i doprowadził do zwycięstwa na drodze bezkrwawej rewolucji. I tym na trwałe miejsce w historii zasłużył.

Szczęśliwie nadszedł taki czas, że po „Człowieku z marmuru” i „Człowieku z żelaza” mógł pojawić się „Człowiek z nadziei”. Film został już sprzedany do 42 krajów i zaproszony na 90 festiwali. Na początku października będzie wyświetlany na Kapitolu w siedzibie amerykańskiego Kongresu. Czy można wymyślić lepszego ambasadora Polski w świecie niż człowieka, który żył i żyje nadzieją? Bo czym jest nadzieja? Ciągłym dążeniem do zmiany, do ulepszania rzeczywistości, która nas otacza. Mamy nadzieję na poprawę zdrowia, na dobrą pogodę, na zwycięstwo w sportowej rywalizacji, na spełnienie licznych marzeń, na powodzenie rodzinne i zawodowe, na dobre wychowanie dzieci, na zbawienie. Nadzieja trzyma przy życiu i pobudza do działania. Niestety nie zawsze pokładane w sobie, w kimś czy w czymś nadzieje spełniają się. Ale nadzieja na życie w wolności spełniła się. I wielka w tym zasługa Lecha Wałęsy. Obyśmy nauczyli się jeszcze lepiej z niej korzystać.
Jan Król, 24 września 2013.