Autor tej książki, który zmarł w 2oo4 roku to reporter, pisarz, podróżnik. Ukończył prawo w Pizie i Leeds, potem studiował na uniwersytecie Columbia sinologię. Współpracował z tygodnikami, takimi jak „Der Spiegel”. Autor wielu książek o krajach Azji.
Listy przeciwko wojnie przełożono na język angielski, niemiecki, francuski, japoński i słoweński. Książka jest pewnego rodzaju rozprawą na temat terroryzmu, powiązań politycznej elity ze światem biznesu, tragedii ludzi niewinnych, broniących swojego honoru i ojczyzny.
Wszystko zaczyna się od aktu terrorystycznego na wieże w dniu 10 września, na bolesne wydarzenie, które zmieniło świat.
Co mnie osobiście ujęło w tej książce, to absolutny brak jakiejkolwiek sympatii dla każdej ze stron. Autor próbuje wytłumaczyć bezstronnie, motywy, jakimi kierowali się terroryści, rozważa za i przeciw. To wg mojej oceny bardzo odważny krok autora, tym bardziej, że książka jest jak gdyby relacją właśnie z tamtych dni, a może nawet podsumowaniem wydarzeń, zjawisk, które później tak boleśnie odczuły rządy krajów rozwiniętych.
Człowiek taki jak Terzani, który objechał wiele krajów, poznał kulturę narodów, może być autorytetem w swoich przemyśleniach. Oczywiście można z nim się nie zgadzać, nawet to, że pisze, po 10 września zapanuje wielka wojna…
Ale czy nie jest tak? Czy wojna narodów nie trwa?
Na koniec dla zachęty cytat: „Jak świat światem, nie było jeszcze takiej wojny, która położyłaby kres wszystkim wojnom”.
Czy nie jest to prawda?