Mówiło się wtedy: dobry Gierek i zły Jaroszewicz. I sekretarz miał uosabiać nowoczesność, otwarcie na Zachód, pewną liberalizację systemu, próbę dialogu z poszczególnymi grupami zawodowymi, na czele z górnikami. Natomiast premier Piotr Jaroszewicz był symbolem partyjnego konserwatyzmu, uległości wobec ZSRR, niechęci do jakichkolwiek reform. „Gierek chce dobrze, ale nie pozwala mu Jaroszewicz” – taka opinia funkcjonowała powszechnie.

Stawiając wówczas pierwsze kroki w polityce, ponieważ życie podpowiedziało mi, że istotna zmiana systemu jest niezbędna abym mógł żyć godnie, nie rozumiałem tej sytuacji. To przecież Gierek wybrał Jaroszewicza i jemu podobnych w rodzaju Olszowskiego, Łukaszewicza, Babiucha, Szydlaka czy Milewskiego na swoich najbliższych współpracowników. Więc coś z tymi dobrymi intencjami I sekretarza tak nie do końca jest prawdą. Doświadczyłem zresztą tego osobiście kiedy odbywając w 1972 roku tzw. praktykę dyplomową, związaną z tematem pracy magisterskiej, w WSK Mielec, mój opiekun uświadomił mi, że bez partyjnej przynależności na jakiekolwiek  awanse w fabryce nie mam szans, gdybym zamierzał podjąć w niej pracę. Uświadomiłem sobie wówczas, że są równi i równiejsi i, że liczne deklaracje pana Gierka o równości szans, są mało warte. Do partii nie zamierzałem wstępować z powodów zasadniczych. A zasady te wyniosłem z rodzinnego domu. Po skończonych studiach za namową mojego profesora podjąłem próbę zatrudnienia się na uczelni. Spełniałem wszystkie wymogi formalne i merytoryczne. Ale partia wykazała czujność. Okazało się, że jako niepartyjny i zadeklarowany nie marksista nie mam odpowiednich kwalifikacji do pracy w Zakładzie Filozofii i Socjologii wówczas Wyższej Szkoły, a dzisiaj Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Podobnie POP (Podstawowa Organizacja Partyjna) zablokował moją kandydaturę do pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Rok pozostawałem bezrobotnym, chociaż takie pojęcie nie występowało w obiegu, mimo posiadanego nakazu pracy. Tak wyglądało bezpieczeństwo socjalne i praca dla wszystkich. Przypominam to nie dla epatowania kogokolwiek swoją życiową historyjką, lecz dla przywrócenia pamięci tym wszystkim, którzy z takim sentymentem wspominają Edwarda Gierka oraz ku przestrodze młodym, którzy tamtych czasów nie pamiętają.

Lata 70-te to też brutalne tłumienie robotniczych protestów w Ursusie i w Radomiu w czerwcu 1976 roku po których zawiązała się więź środowisk robotniczych i inteligenckich, zmaterializowana w postaci KOR-u (Komitetu Obrony Robotników). Dekada Gierka to wzrost konsumpcji i życie na kredyt z początkiem jego rządów oraz reglamentacja towarów w postaci słynnych kartek i talonów wprowadzonych już w 1976 roku i puste półki u jej schyłku.

Skąd więc zatem pomysł, ponoć u młodych działaczy SLD, aby ogłosić Edwarda Gierka patronem 2013 roku w 100-lecie jego urodzin? Nostalgia, cynizm, niewiedza, żart, próba poprawienia notowań SLD? Wszystkiego po trochu dostrzegam w tej propozycji. Ale o jednym zapomnieli autorzy tej inicjatywy oraz liczni komentatorzy polityczni. Przecież E. Gierek wraz z kilkoma najbliższymi współpracownikami najpierw zostali wyrzuceni z partii, a w stanie wojennym byli internowani przez kolejnego I sekretarza KC PZPR Wojciecha Jaruzelskiego, obecnie także patrona SLD. Panowie, aktywiści SLD łącznie z popularnym, liberalnym i ciągle myślącym Rysiem Kaliszem – zdecydujcie się kogo bardziej kochacie: Gierka czy Jaruzelskiego? Obydwóch trudno darzyć takim samym uczuciem, a generał też będzie niedługo obchodził swoje 100-lecie urodzin. Chyba, że to wyrzucanie i internowanie Gierka z kilkoma towarzyszami było zwykłą pokazówką. Ciekawe co miałby do powiedzenia na ten temat sam generał?

Inicjatywa ta, chociaż ma wybitnie propagandowy charakter dowodzi, że SLD nie dokonało prawdziwego rozrachunku ze swoją przeszłością. Przecież E. Gierek serwował takie samo kłamstwo o socjalizmie, o demokracji, o kierowniczej roli partii i sojuszu ze Związkiem Radzieckim (który to zapis wprowadził nota bene do konstytucji), o niepodległości i obywatelskich wolnościach jak jego poprzednicy i następcy. Cenzura i policja polityczna tworzyły państwo w państwie. Nie było terroru czasów stalinowskich, ale byli więźniowie polityczni. Tego nie da się wymazać z pamięci i z historii.

SLD–owska młodzieży! Jeśli chcecie kultywować myśl socjalistyczną i macie lewicową wrażliwość sięgnijcie do Limanowskiego, Abramowskiego, Daszyńskiego, Lipińskiego. Prawdziwych patriotów i ludzi lewicy. Nie będziecie musieli się kiedyś wstydzić własnej historii. Chyba, że chcecie zrobić przyjemność i poprawić samopoczucie dinozaurom realnego socjalizmu, których macie w swoich szeregach i to na bardzo eksponowanych pozycjach. Ale jest to droga prowadząca na manowce. A granie na resentymentach prostych ludzi jest po prostu nieprzyzwoite.

Jan Król, 13.01.2013.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.