Bałtycki dorsz jest coraz chudszy. Dorosłe pełnowymiarowe osobniki są tak małe, że nie nadają się do przetwórstwa. Rybacy i przetwórcy coraz głośniej mówią o katastrofie ekologicznej.

Jeszcze kilka lat temu złowiony przez rybaków 40-centymetrowy dorsz ważył blisko półtora kilograma. Dziś tej samej długości ryba waży zaledwie 600-700 gramów. Problem w tym, że tak chude dorsze nie nadają się do przetwórstwa. Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb alarmuje, że bałtyckie dorsze są najmniejsze od 20 lat.
– Gdy filetujemy dorsze, filet powinien mieć wagę około 200 gramów. Na takie jest największe zapotrzebowanie w handlu. Takiej wielkości filety uzyskuje się jednak z dorszy o wadze około jednego kilograma i dwustu gramów. Niestety takich dorszy teraz nie ma. Mamy więc duży problem z utrzymaniem produkcji i eksportem – mówi Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenie Przetwórców Ryb.
Chude dorsze to problem nie tylko przetwórców, ale także rybaków. Hurtownie nie chcą bowiem skupować ryb, które nie nadają się do dalszej obróbki. Cena dorszy spada więc z każdym dniem.
– Mój stały odbiorca poinformował mnie, że jak teraz wypłynę w morze, za kilogram dorszy zapłaci mi jedynie 3 złote i 50 groszy. To cena o prawie połowę niższa niż jesienią ubiegłego roku. Postanowiłem więc przez co najmniej trzy tygodnie nie wypływać w morze. Problem w tym, że bez pracy jest cała moja załoga, która ma przecież na utrzymaniu rodziny – mówi Andrzej Rekowski, armator z Ustki.
Zdaniem rybaków problemem bałtyckich dorszy powinna jak najszybciej zając się Unia Europejska.
– Skoro dorsze w całym Bałtyku ważą o połowę mniej niż powinny, to znaczy że mamy do czynienia z katastrofą ekologiczną – alarmuje Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich.

Duża część rybaków uważa, że do katastrofy ekologicznej na Bałtyku doprowadziły olbrzymie kutry paszowe, które pozbawiły dorsze pożywienia.
– Ponad trzydziestometrowe kutry paszowe, które łowią na Bałtyku, mają sieci rozpiętości 80 metrów i głębokości około 60 metrów. Takie sieci zgarniają wszystko, co żyje w morzu – dodaje Andrzej Rekowski.
– Zdaniem naukowców, z którymi jesteśmy w ciągłym kontakcie, powodem katastrofy nie są kurty paszowe. W przyrodzie wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Stada dorszy nie podążają bowiem za swoim naturalnym pożywieniem, czyli ławicami szprot. Na razie nikt nie wie czym jest to spowodowane – zastanawia się Jerzy Safader.
Rozwikłanie zagadki chudych dorszy może potrwać lata. Rybacy obawiają się jednak, że bez finansowego wsparcia Unii większość armatorów do tego czasu zbankrutuje.