Fot. T. Brzeski, Klinika Weterynaryjna

Każdego tygodnia do weterynarzy w Gdyni trafiają postrzelone z wiatrówek koty. Do jednej z lecznic trafił ranny kocur naszpikowany śrutem. Zdaniem lekarzy to już prawdziwa plaga.

Fot. T. Brzeski, Klinika Weterynaryjna
Fot. T. Brzeski, Klinika Weterynaryjna

Do lecznic trafiają co kilka dni ranne koty, do których ktoś strzelał z wiatrówki. Na pewno nie robi tego jeden szaleniec, bowiem ranne zwierzęta znaleziono ostatnio w kilku dzielnicach, m.in. w Małym Kacku, Redłowie, Orłowie i Obłożu.

– często słyszę świst strzału z broni pneumatycznej na ulicy Kasztanowej w Orłowie – mówi Mikołaj, który mieszka w pobliżu. – Jestem przekonany, że któryś z sąsiadów po prostu strzela do kotów i ptaków, ale robi to przez uchylone okno i nie mogę go namierzyć – dodaje mieszkaniec Gdyni.

Do gdyńskiej kliniki weterynaryjnej przed świętami trafił kot, który miał cztery rany. Po prześwietleniu okazało się, że w ciele cierpiącego zwierzęcia są aż cztery śruty,  z czego jeden pocisk przebił na wylot klatkę piersiową. O sprawie wie policja, ale mimo kilkudziesięciu podobnych przypadków zanotowanych w ostatnim czasie, nie udało się jej ustalić winnych. Funkcjonariusze zapewniają, że wszystkie przypadki znęcania się nad zwierzętami są traktowane poważnie i wyjaśniane. Sadysto, którzy znęcają się nad zwierzętami, grozi kara nawet dwóch lat więzienia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.