I cóż dowiadujemy się z owego dokumentu? Otóż to, że „na terenach przeznaczonych pod zabudowę w już uchwalonych przez gminy planach miejscowych i studiach uwarunkowań mogłoby zamieszkać 300 milionów Polaków”. A co z tego wynika dla budżetów gmin? A to, że „zobowiązania finansowe państwa, generowane przez uchwalone plany miejscowe zagospodarowania przestrzennego, są obecnie szacowane na 130 miliardów złotych i nadal rosną”. W tej kwocie chodzi głównie o odszkodowania za tereny przewidziane na cele publiczne (drogi, szkoły, itp.). Okazuje się bowiem, że powstające plany obejmują tereny, które w dającej przewidzieć się przyszłości nie będą realizowane. Więc warto na potwierdzenie tej tezy sięgnąć do jeszcze jednego cytatu: „Analizy wykazały, że zabudowa terenów przeznaczonych w uchwalonych przez gminy planach miejscowych, przy obecnym tempie inwestowania wymagać będzie -900 lat, a zabudowa terenów przeznaczonych w uchwalonych przez gminy studiach uwarunkowań wymagać będzie -3300 lat”. Niewiarygodne, ale zdaniem fachowców prawdziwe. Po co więc ta radosna twórczość? Urbaniści i planiści mają zajęcie, władze gmin szczycą się troską o podległe im tereny, a wartość tych obszarów sztucznie jest zawyżana.
I tak z jednej strony mamy poczucie braku rozsądnej polityki przestrzennej gdyż generalnie zabudowa nowych terenów nie budzi zachwytu, a drugiej tworzone są plany skazane na wirtualne istnienie. Nie doceniane są także możliwości ponownego zagospodarowywania już istniejących terenów mieszkaniowych poprzez ich rewitalizację i zachętę do zamieszkania na nich mieszkańców peryferii.
W konkluzji A. Kowalewski postuluje zmiany ustawowe, które będą zmierzały do tego aby plany miejscowe tworzone były wówczas, kiedy zabraknie wolnych, uzbrojonych terenów na obszarze zurbanizowanym; wielkość terenów rozwojowych będzie wynikać z rzeczywistych potrzeb inwestycyjnych gmin; a rekompensaty dla właścicieli nieruchomości, którym decyzje władz odebrały możliwość ich użytkowania, będą odpowiadać wartości rynkowej.
Czy są to oczekiwania na wyrost? Dotychczasowa praktyka zarówno na poziomie władz centralnych jak i lokalnych pokazuje, że ład przestrzenny nie jest silną stroną decydentów. A jak wygląda sytuacja na Kaszubach?
Jan Król, 09.07.2012.