fot. filmweb.pl

Film „Róża” poleca Renata Dymna

Historię piszą mężczyźni dla mężczyzn. Niewiele w niej kobiet. Toczone przez wieki wojny są opowieścią o  wojenno-bitewnych starciach samców. Gdzie są wtedy «one»? Rozmowy o obyczajowości minionych wieków prowadzą nas do miejsc, w których toczy się alternatywne życie – życie kobiet. To równoległe lub przeplatające się z tamtymi nitki zdarzeń. Ale kobiety dostają się czasem w tę pierwszą przestrzeń męskiego rażenia. Wtedy ich ciała wchodzą w obszar łupów wojennych. Za tym stoją gwałty.

fot. filmweb.pl

Historia wojen to także historia, w której zwycięzcy samcy szukają  zaspokojenia i odwetu. Taki biologiczny rewanż na kobietach pokonanego wroga to powtarzalny, choć porażający swą biologiczną, rytuał zemsty. Coraz częściej takie oblicza zdarzeń są ujawniane. Reportażowa książka Swietłany Aleksiejewicz (porównywanej o Oriany Fallaci) «Wojna nie ma w sobie nic z kobiety» jest wstrząsającym zapisem opowieści żołnierek, które brały udział w drugiej wojnie przeciw Niemcom. Kobiety rosyjskie, białoruskie i ukraińskie zwierzają się z rzeczy, które latami ukrywały. W tej książce są opisy przypominające sceny jakie mają miejsce w «Róży» – filmie Wojtka Smarzowskiego, który zadał sobie istotny trud tropienia «polskości» w jej najtrudniejszych przejawach i miejscach. Tym razem mamy kolejny «dom zły». Położony na Mazurach, w  czasach powojennych. Pojawia się tam były, ukrywający się powstaniec Tadeusz (Marcin Dorociński, którego rola na długo zostaje w pamięci). Spotyka Różę ( równie znakomite wcielenie Agaty Kuleszy) – Mazurkę, która teraz jest wdową po niemieckim żołnierzu. Dwoje rozbitków wojennych, którzy stracili żonę i męża , nie mogą znaleźć miejsca w nowej, tworzącej się rzeczywistości. Róża jest Mazurką, która zna polski, ale jej mąż był w armii hitlerowskiej. Jest więc traktowana, jak inni autochtoni, którzy nie zdążyli uciec – jak Niemka. W dodatku jej dom na kwaterę wybrali radzieccy żołnierze. Ci sami, którzy jak przystało na zwycięzców, w jednej z najmocniejszych scen filmu, zbiorowo gwałcą mazurskie kobiety. Ale w innej, podobnej scenie, niemieccy żołnierze napastują i poniżają dziewczyny z Powstania.  Nie miejmy też wątpliwości – i polscy żołnierze brali taki odwet na Niemkach. Smarzowski nie oszczędza nikogo, ale też nie oskarża rozdając biało-czarne role. Nie upraszcza. Są momenty w historii szczególnie nieludzkie, kiedy człowieczeństwo wydaje się nie mieć pierwszeństwa nad instynktami. Historia uderza wtedy w zwykłych ludzi, którzy chcą być szczęśliwi, a nie może być im to dane. Jest wiele nieśmiałej czułości w rodzącym się między Różą i Tadeuszem uczuciu. To najpiękniejsze sceny filmu, którego zatrzymane sekwencje przypominają stare zdjęcia. Ale ludzie na nich są zawsze tacy sami. I pomyśleć, że mogą być podobni nawet do średniowiecznych trubadurów, którzy opiewali w swych pieśniach piękno róż. W późnośredniowiecznej literaturze francuskiej bardzo popularny był alegoryczny poemat o Róży utrzymany w konwencji snu. Opowiada o młodzieńcu, który trafił do tajemniczego ogrodu miłości. Poszukuje w nim właśnie Róży strzeżonej przez alegoryczne figury – Niebezpieczeństwo, Wstyd, Obmowę… Ostatecznie zdobywa upragniony kwiat. Poemat wzbudził kontrowersje – byli tacy , którzy mieli  nawet przy sobie manuskrypt z zapisem utworu, ale jednocześnie inni utrzymywali, że rzecz jest obelgą wobec czci niewieściej… Czymże jest jednak  taka wojna o Różę w porównaniu z wojną z filmu Wojtka Smarzowskiego? A przecież to ci sami ludzie – choć w różnych czasach – potrafią być raz subtelni jak trubadurzy, a raz okrutni jak  zwierzęta.

Renata Dymna

Róża, reż. Wojtek Smarzowski, prod. Polska, 94 min.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.