Marta Kaczyńska wywołała na Facebooku gorącą dyskusję na temat wtorkowego wypadku Boeinga 767 na Okęciu. Córka prezydenta porównała ten wypadek do katastrofy Tupolewa, w którym zginęli jej rodzice. Do jej słów odniósł się kapitan Tadeusz Wrona, który uratował 231 osób.
Taki wpis Marty Kaczyńskiej pojawił się na Facebooku: ” Boeing awaryjnie wylądował bez otwartego podwozia, na betonowym pasie. Na pokładzie było 230 pasażerów. Nikt nie doznał obrażeń. Samolot jest w całości. Dnia 10 kwietnia 2010 roku Tu-154m obniżywszy się znacznie poniżej 100m po zderzeniu z błotnistym podłożem miał się rozpaść na drobne kawałki. Proszę o komentarze.” Pod wpisem od razu pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy podważających ustalenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
W czwartek do wpisu Marty Kaczyńskiej odniósł się pilot Boeinga 767, kapitan Tadeusz Wrona. Jak wyjaśnił, podstawowa różnica polegała na tym, że jego samolot był skonfigurowany do lądowania, natomiast piloci Tu-154m, gdy zobaczyli ziemię próbowali umknąć i uniknąć zderzenia.
– Manewr podejścia do lotniska był precyzyjny do końca, wiedzieliśmy w którym momencie dotkniemy pasa i jak delikatnie to zrobimy. Myślę, że piloci Tu-154, kiedy zobaczyli ziemię, starali się umknąć i uniknąć zderzenia. Mieli większą prędkość i przypadek sprawił, że w trakcie tego manewru uniknięcia kontaktu z ziemią uderzyli skrzydłem w grubsze drzewo, co spowodowało, że odpadła im końcówka skrzydła – wyjaśniał na antenie Radia Zet. – Tak nierówne siły na całym skrzydle i na tym skróconym spowodowały, że nie mieli szans dalszej kontroli, on się przechylił. Z tej oceny wyszło, że jeszcze w powietrzu wykonał pół beczki. Byli bez możliwości kontroli, skuteczność sterów była za słaba. My mieliśmy cały sprawny samolot z wyjątkiem tego, że nie było podwozia – powiedział kapitan Tadeusz Wrona.